Pierwszy weekend z Call of Duty: Black Ops Cold War przyniósł zarówno możliwość ogrania nowego tytułu, ale również obejrzenia kilku turniejów. Postanowiliśmy więc przyjrzeć się minionym wydarzeniom i zastanowić, jak może wyglądać następny sezon CDL.
Solidna dawka turniejów
Zanim przejdę do swojej opinii o aktualnym stanie gry, chciałbym zauważyć, ile turniejów mieliśmy okazję oglądać już w pierwszy weekend po premierze gry. W piątek informowaliśmy Was, że poważniejsze imprezy otworzy Atlanta FaZe Cold War Clash. Dzień później zobaczyliśmy z kolei najlepszy moim zdaniem ze wszystkich turniejów, Chicago OpTic Cold War Launch Event. W poniedziałek swoją imprezę organizuje Minnesota ROKKR, a w środę Florida Mutineers. Wszystko to przeplatane toną wagerów i turniejami CMG.
Nie ulega jednak wątpliwości, że dotychczasowe imprezy nie są doskonałym wyznacznikiem tego, jak może wyglądać następny sezon Call of Duty League. Chociaż większość z nich odbywa się na zasadach CDL, składy nie są zbyt równe, a sami zawodnicy mają przed sobą jeszcze setki treningów. Wszyscy polegają bardziej na indywidualnych umiejętnościach i wypracowanej przez lata intuicji niż znajomości nowej gry.
Pierwsze wrażenia proponuję więc traktować z przymrużeniem oka. Zanim rozpocznie się kolejny sezon CDL, balans broni znacząco się pewnie zmieni. Gracze z kolei lepiej wyuczą się map i wtedy zobaczymy dopiero, jak Cold War prezentuje się na najwyższym poziomie.
Zaskakująca różnorodność broni
Postawmy sprawę jasno - MP5 jest za mocne. Po roku dominacji w Modern Warfare popularne SMG wróciło do Black Ops Cold War w podobnej formie. Z kartą umożliwiającą ulepszenie broni aż o osiem dodatków MP5 wygląda przerażająco. Sprawdza się idealnie na bliski dystans, ma minimalny odrzut, sporo nabojów w magazynku i można polegać na nim na większych dystansach.