GG League niedawno dobiegło końca. Turniej w Poznaniu nie był jednak ostatnią szansą dla kibiców na oglądanie esportowych zmagań w Polsce, gdyż powoli zbliża się finał drugiej edycji Games Clash Masters. O planach na nadchodzący event, a także rywalizacji pomiędzy GCM, a Good Game porozmawialiśmy z menadżerem Games Clasha - Jakubem Janaszkiem.
Patryk Głowacki: Ogłosiliście BIG - dlaczego drużyna zasłużyła na zaproszenie?
Jakub Janaszek - Mimo że według rankingu HLTV zajmuje ona 27 miejsce, to BIG jest jedną z najpopularniejszych drużyn w Niemczech i na świecie. Dojście w ubiegłym roku do finału ESL One Cologne sprawiło, że Berlin International Gaming zdobył serca fanów i podobnie jak nasze rodzime Virtus.pro zbudowało silną markę organizacji, niezależnie od chwilowej formy wpisując się do historii esportu swojego kraju. Wizerunek i rozpoznawalność graczy i organizacji jest dla nas równie ważna, co osiągnięcia sportowe. Chcemy, aby fani mogli spotkać w Polsce swoich idoli.
Kiedy poznamy kolejne formacje?
- Na pewno jedną poznamy już za tydzień - będzie to zwycięzca europejskich eliminacji, które będziemy transmitować z naszego studia w Warszawie. W grze jest Tricked, Sprout, Ancient, Epsilon, Movistar Riders, ALTERNATE aTTaX oraz Copenhagen Flames. Do tych zespołów dołączy w ten weekend zwycięzca otwartych kwalifikacji. Co do bezpośrednich zaproszeń, na pewno jeszcze w lipcu poznamy drużynę z TOP10 rankingu HLTV, która zagra w Gdynia Arenie.
Poruszyłeś temat zamkniętych kwalifikacji. Patrząc na nie, można dojść do wniosku, że ich zwycięzca nie będzie musiał stać na straconej pozycji podczas turnieju głównego.
- Dzięki uczestnikom poziom sportowy naszych kwalifikacji jest wyższy niż niejednego turnieju. To cieszy z uwagi, że jedyną, ale bardzo cenną nagrodą jest walka w finale Games Clash Masters. Myślę, że niezależnie od tego, kto wygra w eliminacjach, będzie to drużyna ze sporymi szansami na gdyńskie trofeum.
Ogólnie zatem emocje przy ogłaszaniu będą rosnąć?
- Liczę na to. W Polsce nie ma wielu okazji, aby kibicować Polakom w starciu z zagranicznymi zespołami. Obecność międzynarodowych drużyn i rywalizacja na najwyższym poziomie powinna być dla każdego fana polskiego esportu wydarzeniem, w które trzeba się włączyć.
Doszły mnie słuchy, że rozmawiacie z Virtus.pro - potwierdzisz te informacje?
- Rozmawiamy z niemal każdym zespołem z TOP 30 światowego rankingu. Udział polskich drużyn jest dla nas szczególnie ważny, gdyż od początku powtarzamy, że Games Clash Masters to Polska kontra reszta świata w CS:GO.
Niedawno mieliście drobny kłopot spowodowany fuzją na linii x-kom Team i AGO Esports. Pierwszego slota zdecydowaliście się przeznaczyć "Jastrzębiom". Skąd decyzja o takim ruchu?
-Po połączeniu się dwóch organizacji powstała jedna - x-kom AGO. Gracze zdobyli zaproszenie pod barwami teamu, który przeszedł fuzję, a my, jako organizator, formalnie współpracujemy z podmiotami, którymi są organizacje. Games Clash Masters będzie pierwszym LAN-owym turniejem, gdzie wystąpi wyselekcjonowany skład x-kom AGO. Gracze byłego x-kom Team, którzy teraz występują pod banderą Illuminar Gaming, również jednak zawalczą w Gdynia Arenie i staną do walki o 100 tysięcy dolarów.
Byłeś na GG League - podglądasz konkurencję?
- Oglądam konkurencję! W tym roku byłem również na IEM Katowice, GGL w Warszawie, Ninja Night Shift, Game Jar Square, finałach PLE, GameOn oraz kilku mniejszych inicjatywach. Rynek turniejowy w Polsce ma wiele do zaoferowania - trzy międzynarodowe turnieje w CS:GO to naprawdę spory sukces i szansa zarówno dla fanów, jak i przede wszystkim organizacji. Uważam, że każdy fan esportu powinien starać się brać w nich aktywny udział, ponieważ to właśnie one pozwalają zostać częścią społeczności poprzez spotkania z ludźmi, których pasjonuje to, co nas. Przede wszystkim fan pokazuje jednak graczom, że za to, co robią, otrzymują wsparcie i uznanie. Właśnie dlatego pojechałem na Good Game League, który pozwolił spotkać wielu znajomych i poczuć prawdziwe emocje w trakcie meczu Tricked vs. Virtus.pro. Turnieje esportowe muszą być ciekawymi wydarzeniami. Muszą dawać powody, aby opuścić wygodny dom i transmisję online. Jeśli nie sprawimy, że te kilka dni z życia będą dla fanów i graczy czymś wyjątkowym, szybko okaże się, iż rozgrywki o kilkaset tysięcy złotych to męcząca formalność. Do tego nie wolno dopuścić.
- Odnosząc się do "podglądania" - wydarzenia esportowe muszą częściej czerpać z eventów innych branż - muzycznych, filmowych, sportowych. Niestety w wielu aspektach branża esportowa zamyka się w schematach, które powtarzane są na każdym turnieju, przez co stają się po prostu nudne, a próba ich zmian wiąże się z krytyką, często niepodpartą żadnym doświadczeniem i wiedzą.
Obecnie można powiedzieć, że toczycie z GGLeague korespondencyjny pojedynek. Tak jest w istocie, czy jednak to bardziej współpraca?
- Oczywiście konkurujemy. Nie uważam jednak chłopaków z GGL za rywali w negatywnym tego słowa znaczeniu, a konkurencja na pewno jest zdrowa. Często na wydarzeniach wymieniamy się spostrzeżeniami, gdyż rynek esportowy w Polsce jest zbyt mały i nie można tu mówić o pojedynku o widza swojego wydarzenia, ale raczej walce o widza dla esportu jako całości. Poza tym tak jak na pierwszej edycji, w tym roku również planujemy zaprosić na wydarzenie "konkurencję", z którą ostatecznie wspólnie budujemy ten rynek.
Dwie podobne siły co do organizacji turniejów chyba dobrze na was wpływają, ponieważ wzajemnie podnosicie sobie poprzeczkę?
- W interesie wszystkich - graczy, mediów, organizatorów, czy organizacji jest to, abyśmy jako fani esportu pojawiali się na rozgrywkach offline. Planujemy na pewno wiele innych rozwiązań i będzie można odczuć różnicę pomiędzy Games Clash Masters i Good Game League. Różnorodność, o której wcześniej wspomniałem, jest w esporcie bardzo ważnym aspektem, dzięki któremu wizyta w Gdyni, Katowicach, czy Poznaniu będzie dostarczać inne, ale równie emocjonujące doświadczenia.