Omówienie Masters League i sukces Savesa – wywiad z Patrykiem „k1ksem” Cieszyńskim

Patryk „k1ks” Cieszyński - zdjęcie zamieszczone na oficjalnym profilu w serwisie www.instagram.com/kiksoholik /materiały źródłowe

​Ostatnie tygodnie na polskiej scenie Rainbow Sixa upływają pod znakiem wielkich sukcesów i przełomowych wydarzeń. O finałach trzeciego sezonu Masters League oraz triumfie Szymona "Savesa" Kamieniaka w Pro League porozmawialiśmy z polskim komentatorem, Patrykiem "k1ksem" Cieszyńskim.

Tomasz Alicki - To Twój pierwszy, duży turniej LAN-owy w Rainbow Six Siege...

Patryk "k1ks" Cieszyński - Tak, duży, poważny, w profesjonalnym studiu, jakim jest studio Polsatu. Nawet w całej mojej karierze, jeżeli weźmiemy również pod uwagę Call of Duty.

Zanim więc przejdziemy do wyników i Twoich oczekiwań, jak turniej wypadł w Twoich oczach organizacyjnie? Jak Ci się podobało? Jak Warszawa?

- Mówiąc żartobliwie, studio wydaje się nieco większe na kamerach. Ogólnie wszystko spełniło jednak wszelkie moje oczekiwania. Myślałem, że będę bardziej zestresowany. Na początku, przed pierwszym słowem, serce trochę mocniej zabiło, ale kiedy już przeszliśmy do analizy, było świetnie. Profesjonalne studio, makijaż, catering... Ubisoft pod tym względem zadbał o wszystkich.

Reklama

Osobiście czułem się świetnie. Nie miałem co prawda czasu, żeby zobaczyć miasta. Przyjazd do hotelu, studio, powrót i sen... Udało się porozmawiać oczywiście trochę z zawodnikami, wszyscy spaliśmy w tym samym hotelu, ale poza tym tylko praca.

Również wizualnie wydarzenie prezentowało się chyba najlepiej do tej pory. Wcześniejsze eventy były jaśniejsze, jasno niebieskie. Teraz było ciemniej, bardzo mi się to podobało. Produkcja spisała się świetnie. Powtórki clutchy, z dwóch różnych kamer. Chociaż może się to wydawać standardem, dla nas to jest progress. Poziom idzie w górę. Przyjemnie było robić swoją pracę, w środowisku, gdzie każdy robi dokładnie to, co do niego należało.

Myślę, że możemy śmiało przejść do samych rozgrywek. Jakie były Twoje oczekiwania względem drużyn, które zobaczyliśmy w finałach trzeciego sezonu i czy takiego obrotu spraw spodziewałeś się, jadąc w piątek do Warszawy? Kto był Twoim faworytem?

- Powiem szczerze, że mieliśmy przed finałami dosyć spore ożywienie polskiej społeczności, przede wszystkim na Twitterze. Nieoficjalne konto Rainbow Sixa wypytało ekspertów o ich faworytów i zestawiło ze sobą wszystkie odpowiedzi.

Wybierali pomiędzy Slavgent, Invicta Gaming, Pride, znana polska organizacja, która dołączyła przed finałami do Rainbow Sixa, a włoskim Samsung Morning Stars. Z tego co słyszałem, Pride ma ochotę z nami zostać, nie wiadomo tylko czy z tym samym składem.

Najwięcej osób, czterech analityków, obstawiło Samsung Morning Stars. Były to jednak chyba pierwsze zawody, kiedy nie mieliśmy jednego, wyraźnego faworyta. Trzy osoby wybrały Slavgent oraz Invictę, sam Marciu wybrał Pride, których zgranie ostatecznie nie było chyba po prostu na wystarczającym poziomie.

Sporą niespodziankę zapewniło Slavgent, pierwszy raz zakwalifikowane do finałów. Zagrali bardzo fajnego Rainbowa. Osobiście obstawiałem właśnie ich. Kiedy rozmawiałem z nimi przed eventem, udzielali konkretnych odpowiedzi, wydawali się dobrze przygotowani przez swojego francuskiego analityka.

Zabrakło im jednak siły w końcówce, przeciwko zdobywcom drugiego miejsca. Aktualny skład Invicty zajął czwarte miejsce w pierwszym sezonie Masters League, pod nazwą Valkyria Esports, później kolejne czwarte miejsce w drugim sezonie, a teraz wreszcie przełamali tę klątwę. Wydaje mi się, że zawodnicy nie podołali przede wszystkim mentalnie. Widać było ich frustrację problemami, technicznymi bądź tymi związanymi z ich grą. Nie potrafili wejść w odpowiedni rytm, chociaż już w drabince wygranych pokazali kawał świetnego Rainbowa, w małym finale przeciwko Samsung Morning Stars. Kiedy po przekonującej pierwszej mapie zaczęli jednak przegrywać, wszystko się posypało. Aż do samego finału. Drugie spotkanie pomiędzy tymi drużynami wyglądało już bowiem bardziej jednostronnie. Widać było różnicę w psychice.

Ogólny poziom zawodów był jednak bardzo wyrównany i ktokolwiek wygrałby cały turniej, nie byłoby to większe zaskoczenie.

Wspominałeś o tym, że nie było jasnego faworyta w finale trzeciego sezonu Masters League. Czy jest w takim razie wyraźna różnica pomiędzy czwórką zakwalifikowanych do finałów drużyn a tą, która odpadła w fazie grupowej? Czy mamy do czynienia z naprawdę wyrównaną polską sceną?

- W grupie A mieliśmy bardzo utytułowaną drużynę, Patokalipsa, będącą o krok od awansu. Były dogrywki, nawet prowadzenie i punkty meczowe. Poziom w pierwszej grupie pomiędzy był bardzo wyrównany, głównie jednak pomiędzy trzema najsilniejszymi drużynami. Czwarte miejsce Numero Uno nie jest wielkim zaskoczeniem, chociaż gra tam kilku młodych zawodników, którzy dopiero zaczynają pokazywać się na naszej scenie.

W grupie B druga, włoska organizacja, GoSkilla. Trzech Polaków, Niemiec i Austriak. Jeden z nich grający w drużynie, która utrzymała się w Challengerze, pozwalając im uniknąć długich i wyczerpujących kwalifikacji. Wydaje mi się, że wciąż byli oni jakieś pół poziomu za Invictą i Samsung Morning Stars.

Zielarze to z kolei mix złożony na szybko na potrzeby kwalifikacji. Pokazali kilka ciekawych rzeczy, mogli wyglądać nieco lepiej niż Numero Uno, ale wciąż nie mieli szans na awans.

Masters League mamy w rezultacie solidnie omówione. Możemy więc przejść do tego, co wydarzyło się tydzień wcześniej, finałów 10 Sezonu Pro League. Z jednej strony mieliśmy bowiem wielki finał Worldsów 2019 z Jankosem w roli głównej, a z drugiej ogromny sukces Polaka. Jak oceniasz jego sukces i jak ważne jest to osiągnięcie?

- To jeszcze nie jest największy sukces, nie jest to bowiem Major. Można to w miarę luźno porównać do MSI z League of Legends, trzymając się zaczętego przez Ciebie tematu. Osobiście uwielbiam finały Pro League, kiedy stają przeciwko sobie style gry z różnych regionów. Jest to największy sukces polskiego Rainbow Sixa.

Szymon "Saves" Kamieniak pokazał, że ciężką pracą, zaangażowaniem i zmianą mentalności da się osiągnąć dużo. Dostał szansę i w pełni ją wykorzystał. Drużyna Na'Vi nie jest nawet złożona z jakichś wielkich imion, jak chociażby G2 Esports. Organizacja pozwoliła im na bardzo duży rozwój zgrania, współpracy. Zawodnicy mają za sobą co najmniej dwa bootcampy na Ukrainie w tym sezonie.

Nie było dawno takiego powiewu świeżości na polskiej scenie Rainbow Sixa. Wciąż trochę szkoda, że było trzeba się przypominać o trwającym turnieju. "Hej, wiemy, że gra Jankos, ale zobaczcie, co dzieje się tutaj!".

Samego Savesa uważam za bardzo wszechstronnego zawodnika. Widzieliśmy go już w rolach bardzo defensywnego gracza, jak i entry fraggera. Imponuje również szeroki wachlarz operatorów, co w dużym stopniu zawdzięcza swojej drużynie. Grali pięknie, widać było przygotowanie i rozwój. Miejmy nadzieję, że przyniesie to kolejne sukcesy. Mamy zawodników chociażby na czele ligi włoskiej, skonstruowanej nieco inaczej niż Masters League.

Chociaż tutaj też trzeba zaznaczyć, że Mistrzostw Polski ida w kierunku zachodu, plany stworzenia rozgrywek ligowych w przyszłym sezonie nie są żadną tajemnicą. Polska scena ma szansę popłynąć na tej fali sukcesu Savesa.

Kolejny, duży turniej w Rainbow Six Siege dopiero w lutym. Jakie są Twoje oczekiwania względem Na'Vi na Six Invitational. Pamiętam, jak prywatnie rozmawialiśmy niedawno o tym, jak spore problemy wewnętrzne przechodzi chociażby G2 Esports, których na finałach 10 Sezonu zabrakło. Czy w sukcesie Na'Vi ma więc jakiś udział nieobecność silniejszych ekip, czy jest to forma, z którą można śmiało powalczyć o tytuł w lutym? Szansa na początek jakiejś dominacji?

- Brak awansu G2 jest zasługą innych drużyn. Byli przed peletonem bardzo długo i nikt nie potrafił ich dogonić. Później problemy wewnętrzne, sporo dyskusji za kulisami. Również teraz nieoficjalnie mówi się, że ktoś może z G2 odejść. Reszta stawki, w szczególności rosyjskie drużyny, jak chociażby Empire, dogoniła po prostu swojego rywala. Empire, podobnie jak Na'Vi, przedarło się przez Challenger, przebojem wygrali finały Pro League, a później również Majora.

Nie chcę mówić, że szansy na dominację nie ma, bo jest zawsze, ale dopóki nie zdobędziesz tego najbardziej prestiżowego tytułu, nie będą uznawać Cię za najlepszą drużynę. Nawet Empire, zwycięzcy Six Majora w Raleigh, nie zostaną nazwani Mistrzami Świata przed zgarnięciem pucharu w lutym.

Ciężko będzie więc stworzyć Na'Vi jakąś dynastię z tak ogromną konkurencją. Poziom w europejskiej Pro Lidze jest bardzo wyrównany i stoi wyjątkowo wysoko. Powalczyć o czołowe pozycje mają szansę nawet te ekipy, które dopiero zakwalifikowały się z Challengera.

Drużyna Savesa ma jednak potencjał i środki, żeby kontynuować swój sukces. Pierwszym sprawdzianem będzie 11 Sezon Pro League w styczniu, a później Six Invitational w lutym, gdzie mają już zapewniony awans.

Wróćmy na koniec z powrotem do polskiej sceny. Znów posłużę się przykładem League of Legends, bo wydaje mi się, że pod kątem budowania drużyn obie sceny są do siebie w miarę podobne. W Counter Strike'u mamy kilka polskich ekip, nieliczne występy Polaków w międzynarodowych składach i oczekiwanie na ponowny awans jednej, polskiej drużyny na ten najwyższy poziom. W LoL-u i R6 jest dużo więcej prób znalezienia wspólnego języka i walki na rzecz organizacji, a niekoniecznie formowania "drużyny narodowej". W rezultacie ostatni rok dla polskiego League of Legends był niesamowicie udany. Obok Ultraligi doczekaliśmy się bowiem wielu graczy porozrzucanych po organizacjach LEC. Czy to jest kierunek, w jakim będzie Twoim zdaniem rozwijać się polska scena Rainbow Sixa, mamy więcej graczy pokroju Savesa? Czy może któraś z drużyn Masters League ma szansę reprezentować nas na międzynarodowym podwórku? A może dopiero zapoczątkuje to w Polakach chęć walki o więcej?

- Zaczynając od końca, Saves może być początkiem dla jakiegoś trendu. Tak jak wcześniej wspominałem, mamy swoich reprezentantów we Włoszech. Wcześniej, obok Auera i Mefesa, znajdował się tam również Mefisto, szukający aktualnie nowego domu.

Jest to jednak spory problem Rainbow Sixa, brak zainteresowania ze strony organizacji. Sam wiesz, jak to jest w przypadku Call of Duty. Na zachodzie są pieniądze, sponsorzy. U nas niewiele jest organizacji, które 20-latkowi zaproponuje pensję wystarczającą, żeby pozwolić mu skupić się wyłącznie na grze.

Dlatego dużo większą szansą dla naszych zawodników są zachodnie organizacje. Tam Rainbow Six może stać się ich pracą. Zobaczymy, czy Pride nie będzie początkiem czegoś nowego, wsparcia i pieniędzy. Do tej pory ciężko było złożyć i utrzymać pełną, polską drużynę. Najbliżej był PACT.

Przyszłość wygląda jednak bardzo ciekawie. Kamil Ściana, z polskim i europejskim Ubisoftem, jako osoba odpowiedzialna za esportową stronę Rainbow Sixa, tworzy niesamowity projekt, rozgrywki ligowe. Trzy sezony Masters League to przede wszystkim jego zasługa, pasja i zaangażowanie.

Przyszły sezon może dać szansę zawodnikom na drużyny, które nie będą tworzyły się tylko na kwalifikacje. Będą regularne rozgrywki, komentatorzy i składy potrzebne na całe miesiące. Może więcej organizacji, jak chociażby Devils.one, posiadające swoich reprezentantów w innych tytułach, zdecyduje się na udział w lidze. Nie bez powodu mówi się o chęci Pride na pozostanie na tej scenie. Miejmy nadzieje, że młodzi zawodnicy będą mogli tym samym zyskać zaplecze finansowe, które pozwoli im skupić się na grze, a Polska dorobi się nie tylko utalentowanych graczy, ale również całej drużyny.

Nie znalazłbym lepszego sposobu na zakończenie naszej dzisiejszej rozmowy. Trzymam kciuki za ligę, za większe zaangażowanie i dalszy rozwój polskiej sceny...

- Na zakończenie, warto spojrzeć również na nasz polski komentarz na Twitchu (https://www.twitch.tv/rainbow6pl), który również zawdzięczamy Kamilowi. Kiedyś nikt nie zajmował się międzynarodowymi turniejami. Teraz wszystkie najważniejsze wydarzenia, Pro League, Majory czy Challenger i Dreamhacki, doczekały się swojego polskiego komentarza.
Ostatnie pół roku regularnego castowania, przeze mnie oraz cały zespół komentatorski, pozwala zwrócić uwagę organizacji oraz zwykłych graczy na scenę Rainbow Sixa. To jest kolejna część tej układanki, która w przyszłości może przynieść spore korzyści.

ESPORTER
Dowiedz się więcej na temat: Rainbow Six Siege
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy