Subiektywnie: Quo vadis Virtus.pro?

Za nami kolejny rok zmagań w CS:GO. Był on bardzo zmienny dla polskiej sceny, jak i dla całego świata.

W mini cyklu "Subiektywnie" chcieliśmy przedstawić nasze spojrzenie na temat poszczególnych elementów dotyczących głównie polskiego "cs'a". Na pierwszy ogień rusza Virtus.pro.

Sukcesy Virtus.pro w 2017 roku:

  • 1 miejsce na DreamHack Masters Las Vegas
  • 1 miejsce na Adrenalice Cyber League
  • 2 miejsce na ELEAGUE Major: Atlanta
  • 2 miejsce na EPICENTER 2017
  • 2 miejsce na SL i-League Invitational #2
  • 3-4 miejsce na PGL Major Kraków
  • 3 miejsce na WESG 2016: Finals

Virtus.pro startowało do 2017 roku z dobrej pozycji. Polacy wciąż stanowili jedną z głównych sił na scenie CS:GO, mimo że w 2016 zdarzyło się kilka "przestojów". Ostatecznie jednak był to udany rok, dlatego oczekiwania wobec kolejnych zmagań były wysokie.

Reklama

Apetyty kibiców, jak i samej drużyny zostały rozpalone już podczas pierwszych tygodni walki o trofea. W styczniu przed "VP" stały bowiem finały WESG 2016 oraz ELEAGUE Major.

Pierwszy turniej "virtusi" skończyli na trzecim miejscu, co wzbudziło mieszane uczucia. Z jednej strony obsada turnieju nie była zbyt mocna. Ponadto podopieczni Jakuba "kubena" Gurczyńskiego przegrali na LAN-ie z inną polską ekipą - Kinguin, a to niezwykle rzadko spotykany fakt. Z drugiej  strony był to dopiero początek roku, a oprócz tego nie jest wykluczone, że "Niedźwiedzie" myślały już o Atlancie.

Swą sportową klasę "VP" potwierdziło na Majorze. Zajęcie w nim drugiego miejsca było na krótką metę rozczarowaniem, tym bardziej że finał był w zasięgu ręki. Ogólnie jednak ELEAGUE Major pokazał, iż polska formacja jest w stanie bić się z czołówką, prezentując przy tym kawał dobrej gry.

Co nie udało się na Majorze, miało miejsce na kolejnym wielkim turnieju, czyli DH Masters Las Vegas. Podczas tych rozgrywek Filip "Neo" Kubski i spółka potwierdzili swa wysoką dyspozycję, okazując się najlepszym zespołem na zawodach. Do tego momentu wszystko szło prawie po myśli Polaków i nic nie zapowiadało czarnego scenariusza.

Taki jednak się pojawił i w sumie ciężko stwierdzić, co zaszło w zespole. Nagle forma drużyny diametralnie spadła. Pierwszą oznaką pogorszenia sytuacji był IEM Katowice. Na polskiej ziemi "virtusi" niespodziewanie nie wyszli z grupy, w decydującym momencie przegrywając na nuke z Heroic.

Wielu liczyło, że był to wypadek przy pracy. Jak się jednak okazało, IEM rozpoczął serię fatalnych wyników, które źle działały na zespół. Mowa tu m.in. o SL i-League StarSeries Season 3, czy też ESL Pro League 5 oraz późniejszym barażu o tę ligę. W każdych zawodach Virtus.pro całkowicie zawiodło swoich fanów, potwierdzając, że forma opuściła zespół.

Małe przełamanie przyszło na Adrenaline Cyber League, lecz z całym szacunkiem dla organizatorów i pozostałych ekip walczących w rozgrywkach, nie był to znaczący turniej. Prawdziwy test pojawił się w lipcu, kiedy to miał miejsce PGL Major Kraków. Choć gra Polaków w Tauron Arenie nie była powalająca, to jednak udało się im awansować do półfinału, a to, patrząc na ostatnie miesiące, było dla niektórych znakiem o powrocie VP na dobre tory.

Szybko jednak okazało się, iż polscy gracze na dobre odstąpili od czołówki. W międzyczasie udało im się zaskoczyć podczas EPICENTER 2017, gdzie niespodziewanie dotarli aż do finału, jednak ten sukces przyćmiewa szereg zawodów i "klap", jakie miały miejsce do końca roku. Brak awansu do EPL 7, poważne problemy nawet w polskich kwalifikacjach do WESG 2017 (porażka z Venatores, które jednak zostało zdyskwalifikowane), słabe wyniki w starciach z czołówką. To wszystko sprawiło, że "virtusi" wyraźnie spadli w hierarchii fanów, a ponadto dość niespodziewanie stracili oni miano hegemona na polskiej ziemi.

Ciężko stwierdzić przyczynę takiej obniżki formy zespołu. Wszak w drużynie decydowano się na zmiany pozycji, które miały poprawić grę. Efektów tych roszad na razie jednak nie widać. Nie pomaga nawet współpraca z psychologiem, którą zawodnicy mają zapewnioną. Niewykluczone, że na refleks zaczyna wpływać metryka zawodników, lecz z drugiej strony jeszcze na początku roku nie było to przeszkodą.

Pewne jest, iż zdecydowany brak formy odbił się negatywnie dla zespołu. Patrząc po ruchach graczy na social media, można wnioskować, że w środku formacji była, a może i nadal jest gęsta atmosfera. Ta z kolei na pewno nie wpływa pozytywnie na poprawę dyspozycji, choćby indywidualnej. Frustracja brakiem wyników była zrozumiała, lecz czasem niektórzy z "virtusów" wypuścili do internetu wpisy, które nie przysparzały im fanów.

Sumując wszystko Virtus.pro ma za sobą naprawdę zły rok. Poza dobrym otwarciem tak naprawdę Polacy nie zrobili nic znaczącego na scenie, co mocno odbiło się na ich postrzeganiu, jak na ich samych. Pytania, jakie rodzą się podczas rozważań na temat "VP", to czy ta drużyna ma jeszcze potencjał, by wrócić do grona najlepszych? Czy Filip "Neo" Kubski, Wiktor "TaZ" Wojtas oraz Jarosław "pasha" Jarząbkowski są jeszcze w stanie operować na równi z dużo młodszymi zawodnikami? A może czas na zmiany w najlepszym polskim zespole?

Wątpliwości co do drużyny jest wiele. Możliwe, iż najistotniejsze będą pierwsze miesiące 2018 roku, w tym ELEAGUE Major: Boston. Nawet bowiem przy słabszej formie, "virtusi" byli w stanie utrzymywać status legend na zawodach tej rangi. Czy i tym razem ta sztuka im się uda? Jedyne co możemy zrobić, to czekać na rozwój wydarzeń, a kibicom "Nieźdzwiedzi" powiedzieć, by uzbroili się w cierpliwość i nie tracili wiary w sukces ich ulubionej formacji.

Patryk Głowacki

ESPORTER
Dowiedz się więcej na temat: virtus.pro | Counter-Strike
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy