Xntentacion: "Szachy to esport w stu procentach"

​Bartosz "xntentacion" Rudecki /materiały źródłowe

​Bartosz "xntentacion" Rudecki to szachowa gwiazda polskiego streamingu na platformie Twitch.tv. 22-latek od kilku miesięcy gromadzi wielotysięczną widownię na swoim kanale. W transmisjach biorą udział postacie także niezwiązane dotąd ze światem szachów, takie jak: influencer Paris Platynov, raper Żabson, Patecki z "Ekipy" czy polski trener League of Legends Paweł "dELORD" Szabla.

Pochodzący z Radomska szachista udzielił naszej redakcji obszernego wywiadu. W rozmowie opowiedział między innymi o swoim postrzeganiu szachów, znajomościach dzięki streamowaniu czy planach na przyszłość. Zapraszamy do lektury wywiadu.

Krzysztof Chałabiś - Czy szachy online są esportem?

Bartosz "xntentacion" Rudecki - Kurczę, myślę, że w stu procentach. Pokazały to czasy pandemii, gdy profesjonaliści zostali zmuszeni do gry w internecie i te turnieje się rozgrywały. Miały tą samą rangę czy pule turniejowe, jak "na żywo", tyle, że unikaliśmy spotkań twarzą w twarz. Zakładam, że będzie jeszcze druga fala popularności, bo zapowiadana jest kontynuacja "Gambitu Królowej", w jakimś stopniu moje działania przyczyniają się do rozpowszechniania szachów w naszym kraju. Wydaje mi się, że szachy nie wrócą do stanu sprzed tego "bumu".

Reklama

Sukcesy Jana-Krzysztofa Dudy również mają wpływ na rozpoznawalność dyscypliny.

- Jak najbardziej. Warto tutaj napomnieć, że mieliśmy dwóch bardzo dobrych szachistów. Pan Radosław Wojtaszek spadł jednak poniżej tego topowego rankingu. Obecność Polaków na dobrym poziomie światowej "sceny" profesjonalnych szachów na pewno umacniają ich pozycję w kraju. Dzięki temu nasi rodacy mają komu kibicować. Wiadomo, że zawody w jakiejkolwiek dyscyplinie sportu bez graczy, z którymi się utożsamiamy nie są oglądane z takim zawzięciem. Najlepszym przykładem jest tutaj chyba CS:GO. Nie byłoby takiej popularności esportu, gdyby nie wielkie sukcesy międzynarodowe.

Czy da się wygrać z oszustwem w szachach online?

- Trudno jest to ominąć. Próbowałem zrobić wyzwanie dwustu wygranych bez porażki, bardzo szybko zobaczyłem, jak ludzie z łatwością oszukują. Nie wymaga to za dużo od użytkownika i na pozór jest to bardzo trudne do wykrycia. Na szczęście jest coraz więcej mechanizmów, które wyłapują cheaterów. Dobrze to wyłapują pewne algorytmy. Szachista grający na bardzo dobrym poziomie jest w stanie uzasadnić swój każdy ruch logicznym następstwem. Niektóre ruchy komputera są dla nas "czarną magią" , a później z perspektywy piętnastu ruchów okazują się być genialne.

Da się to wykryć, ale nie pozbędziemy się nigdy problemu. Pokazały to chociażby Mistrzostwa Świata do rankingu ELO 2000, gdzie pierwsze cztery miejsca zajęli oszuści. Mimo że byli to profesjonaliści, to oszukiwali, bo wszystko miało miejsce online, mimo wielu zabezpieczeń. Wydaje mi się, że gdyby był dobry nadzór, to zniwelujemy ryzyko oszukiwania.

Jakie widzisz największe różnice pomiędzy szachami online, a "na żywo"?

- W moim przypadku na pewno psychologia. Nie ma takich "namacalnych" nerwów, czy bardzo mocnego poczucia rywalizacji, co dzieje się przy fizycznej szachownicy. Gdy siadam z lepszym od siebie graczem, czuję wobec niego mocny respekt. To są emocje towarzyszące grze "na żywo". W internecie tak naprawdę wszystko jest w cyfrach i literach zapisane. Nie widzę tej "aury". W moim odczuciu zaniża to nieco taką prawdziwą rywalizację. Szachy "na żywo" dostarczają z pewnością więcej emocji.

Jakie to uczucie, być największym streamerem w Polsce w tak krótkim czasie?

- Jest to na pewno miłe, ale nie zmienia to nic w moim życiu w rozumieniu samopoczucia. Na pewno jestem zadowolony, że urosło to do takiej skali, że tyle osób razem ze mną współtworzy to co robię. Cieszę się, że moje działania są docenione także przez innych. Nie powiedziałbym jednak, że ten sukces zmienił postrzeganie świata przeze mnie.

Przeszłości zrobiłeś sobie przerwę od szachów. Czy wpłynęła ona negatywnie na twoje umiejętności?

- To jest głębsza historia. Rozpoczęła się ona po moich pierwszych Mistrzostwach Polski, na które najpierw musiałem awansować, a potem pojechałem jako ambitny junior w wieku 13 lub 14 lat. Zająłem tam przedostatnie miejsce. Pamiętam, że bardzo mnie to poirytowało. Byłem zdenerwowany, gdyż przed zawodami trenowałem po sześć godzin dziennie i wtedy jako młody chłopak na trzy lata zrezygnowałem z gry.

Później wróciłem, odnosząc duży sukces, bo wygrałem Międzynarodowy Festiwal Szachowy im. Akiby Rubinsteina. w 2017 roku. Wtedy, czyli pod koniec "złotego wieku szachistów", czyli do 18 roku życia, gdy jest dużo turniejów, są dofinansowania, musiałem podjąć decyzję. Wybór był pomiędzy zaangażowaniem w szachy w stu procentach i wiązaniem z tą dyscypliną przyszłości, a edukacją. Wybrałem to drugie. Przestałem zupełnie trenować i grałem może jeden turniej rocznie. Tak naprawdę powróciłem do szachów za sprawą streamów. To było pierwsze po latach spotkanie z dyscypliną. Wydaje mi się jednak, że szachów się nie zapomina, ale taka przerwa na pewno nie przyczynia się do progresu.

Kiedy wpadłeś na pomysł, by streamować szachy? To wydawała się być nietypowa kategoria na Twitchu.

- Na samym początku streamowania szachy nie były dla mnie pierwszym pomysłem. Przez pierwsze dwa miesiące grałem na Twitchu w Teamfight Tactics. Spędzałem po 160 godzin miesięcznie. Jednak dopiero grudzień był takim przełomem. Odejście od "TFT" było spowodowane zbyt dużymi zmianami w grze, które mnie irytowały. Wówczas zacząłem pokazywać szachy. Najpierw byłem gościem u Marianczello i komentowałem Mistrzostwa Polski Juniorów Szkół. To było pierwsze moje spotkanie z szachami na streamie. Potem coraz bardziej regularnie zacząłem u siebie prezentować szachy.

Twoja rozpoznawalność w sieci przenosi się także na ulice?

- W pociągu, czy na dworcu w Warszawie, nawet o piątej rano w losowym miejscu w stolicy zdarzyło się, że ludzie podchodzą i mówią "To on!". Robimy sobie zdjęcia, zadają mi pytania, ale oczywiście to nie jest na taką skalę, bym musiał się ukrywać, czy zmieniać wizerunek. Za pierwszym razem rozpoznawalność na ulicy mnie zaskoczyła. Teraz uzmysłowiłem sobie, że za liczbą obserwujących kanał czy liczbą widzów na streamie stoją fizyczne osoby. Mam nadzieję, że nie wpłynie to na moje życie w ten sposób, by mnie to irytowało czy ograniczało.

A zderzyłeś się już z negatywną stroną popularności?

- Tak! Kiedyś przypadkowo pokazałem swój adres IP. Jedna z witryn internetowych wtedy przestała działać i Cloudflare przekierował na stronę, gdzie było widoczne moje IP. Od razu to odczułem. DDoSa dostałem szybciej, niż bym się tego spodziewał. Kiedyś też pokazałem wszystkie hasła do wszystkich kont. Otrzymałem wtedy 180 zapytań logowania do konta na PayPalu, co sprawiło, że zablokowano mi konto. Zdarzyło się, że też strona mojej uczelni padła. To są te negatywne aspekty. Wiem też, że moja siostra czy moi rodzice dostają dużo pytań o mnie. Trochę mnie to frustruje, bo chciałbym odizolować życie prywatne od życia w internecie. Niektórzy też starają się dostać do mnie poprzez bliskich, co jest bardzo słabe.

Czujesz duża odpowiedzialność w związku z popularnością?

- Jak najbardziej. Moje zachowania, teksty, gesty mogą być powielane potem przez dzieci czy młodzież. Mogę być dla kogoś wzorem do naśladowania, czy twórcą różnych trendów. To, że ja gram w szachy, motywuje innych, by też grali w szachy. W jakimś sensie jestem osobą opiniotwórczą. Wiem, że gdybym propagował coś, co jest niemoralne czy w jakiś sposób nieodpowiednie, to mógłbym mieć na sumieniu młode osoby. W dzisiejszych czasach w dużym stopniu młodzież czerpie wiedzę, inspirację od twórców internetowych. To wiąże się z naprawdę dużą odpowiedzialnością. Spotykałem się z przykładami, gdy reżyserowana patologia przenosiła się na rzeczywiste życie widzów, to czegoś takiego bym nie chciał. Cieszę się, że mogę powiedzieć coś, co jest nazywane pseudo-wulgaryzmem jak na przykład "jasna dupa" i stanie się to wyrażeniem mainstreamowym niż stricte wulgaryzm.

Czy mógłbyś wskazać momenty, w których twoja popularność zaczęła rosnąć?

- Myślę że można wypunktować to na trzy-cztery momenty. Pierwszy - to ten, gdy zostałem dostrzeżony przez profesjonalnych polskich graczy w League of Legends. Byli to między innymi "Cinkrof", "Lewus", potem "Puki Style", "Czekolad", "Melonik". Oni zaczęli przychodzić na moje streamy. Wówczas osiągałem pułap około 300 widzów. Wtedy odbył się pojedynek szachowy "Gucia" z "dELORDEM" o 3 tysiące złotych. Wtedy moi widzowie poinformowali "dELORDA", że jestem super trenerem i w ten sposób nawiązaliśmy kontakt. Wówczas po raz pierwszy zdobyłem widownie pokroju ośmiu tysięcy.

Drugi - to turniej streamerów. Wtedy osiągnąłem nawet 15 tysięcy widzów w szczycie oglądalności, a średnia wynosiła około dwóch tys. A trzeci pułap spowodowany był rzetelnym, regularnym streamowaniem. A ten ostatni "moment" to przełomowe turnieje, pojedynki z Hikaru Nakamurą - czołowym szachistą na świecie, pokonanie sióstr Botez (kanadyjskie streamerki przyp.red.), czy stworzenie kanału na YouTube. To już moment, gdy mam średnią widzów ponad 20 tysięcy, co utrzymuje się do dziś i ciągle rośnie.

Znajomość z kanadyjską streamerką "Nemo" chyba również przyczyniła się do sukcesu?

- Tak, to podpiąłem pod regularne działania. Od kiedy z "Nemo" zaczęliśmy działać wdrożyliśmy ją w polską społeczność na Twitchu. Jest ona częścią naszego "uniwersum", jak to nazywają moi widzowie.

Wielu twoich widzów na zawsze zostało u "Nemo".

- Kanadyjka powiedziała mi, że w pewnym stopniu zmieniłem jej życie na zawsze. Wcześniej nie osiągała nawet 1/4 tych liczb, jakie teraz osiąga na Twitchu.

Twoi fani chcieliby nawet przyznać Kanadyjce polskie obywatelstwo.

- Tak, jak najbardziej. Polacy bardzo ciepło ją przyjęli, co w sumie nie jest popularnym zjawiskiem, by osoby anglojęzyczne były tak ciepło przyjmowane w obcojęzycznym środowisku.

Aktualnie wiele organizacji esportowych powołało sekcję streamerów szachowych. Czy dostałeś propozycję współpracy od którejś z nich?

- Otrzymałem bardzo dużo propozycji od polskich organizacji. Jeśli jednak miałbym się z kimś zrzeszyć, to celujemy w dużą organizację zagraniczną. Chciałbym, by umożliwiła mi szansę jeszcze większego rozwoju oraz wpłynęła na jeszcze szerszą rozpoznawalność moją i szachów. Czekam na finalizację pewnych rozmów, ale myślę, że niektóre organizacje mogą o mnie usłyszeć. Nie mam pojęcia jak to się rozwinie, również się nie napalam, ale nie wykluczam, że do jednej z organizacji dołączę.

Czy spodziewałeś się, że szachy mogą zdobyć taką popularność na Twitchu?

- W życiu! Można powiedzieć, że faktycznie "Gambit Królowej" wpłynął na globalną popularność szachów. Jednak nie urosło to do takiego pułapu, by ktoś mógł sobie powiedzieć "Kurczę, idę sobie odpalić szachy na Twitchu" i od razu zyskiwał popularność. To nie tak, że każdy kto włączy szachy, od razu będzie miał wielką widownię. Zawsze jednak uważałem, że nasza gra jest przedstawiana w niekoniecznie interesujący sposób. Ja do dziś jestem zszokowany, jak wiele osób śledzi to "uniwersum", ale również uczy się grać w szachy. Obserwuję tendencję, że na Instagramie czy Snapchacie ludzie wysyłają do mnie, że faktycznie grają w tę grę, uczą się jej. To jest na pewno bardzo ciekawe.

W ostatnim czasie na Twitchu pojawił się sam Magnus Carlsen. Czy uważasz, że może być gwiazdą tego serwisu?

- Z tego co zaobserwowałem, to Magnus ma po piętnaście tysięcy widzów, rozpoczynając nadawanie bardzo spontanicznie, bez zapowiedzi w social media itd. Uważam jednak, że sam fakt, iż jest mistrzem świata powoduje, że chcemy go oglądać. A w kwestii jego charakteru, to uważam, że jest bardzo wyluzowany i medialny. Nawet wygrywał ważne turnieje online z nagrodami pieniężnymi, słuchając głośno muzyki czy mając z tyłu imprezę i pijąc piwo. Łamie to trochę stereotyp szachisty, a nikt mistrzowi świata nie może zarzucić, że bezcześci szachy. Człowiek jego pokroju zawsze będzie miał dużą widownię, bo każdy chce podpatrzeć ruchy wybitnego zawodnika.

Czy uważasz, że możecie nawiązać współpracę?

Tak. Bardzo głęboko liczę, że gdy zakończy się turniej wysokiej rangi, w którym Magnus bierze udział, to pewnego razu uda mi się z nim zagrać kilka partii, jakiś mecz pokazowy. Nie zakładam oczywiście, że wygram którykolwiek z meczów. Mistrz świata, a Mistrzyni Radomska jednak troszkę odstają poziomem <śmiech>. Jednak sam fakt, że mógłbym spróbować sił z takim gościem, to coś, za co niektórzy mogliby zapłacić grube pieniądze na jakiejś licytacji. Czuję, że to jest możliwe z uwagi na moją rozpoznawalność i robię liczby. Gdybym był jakimś "prostym grajkiem", który nie miałby żadnej widowni, nie byłaby możliwa współpraca na takim pułapie. Spełniam marzenia, razem ze mną cieszą się ludzie, ich liczba rośnie, bo dzieją się coraz ciekawsze rzeczy.

Popularyzowanie szachów to dla ciebie pewnego rodzaju misja?

- Na pewno ludzie za moim pośrednictwem łapią zajawkę, to jest pewne. Młodsza widownia odgrywa tutaj kluczową rolę. Najważniejsze, że jest ten moment zainteresowania. Bardzo mnie to cieszy, że kategoria "Szachy" nie jest "pusta" w Polsce. Mam wrażenie, ze wielu twórców uważa szachy za drogę do wybicia się, a tak to nie działa.

Co czujesz, gdy widzisz, że zagraniczni streamerzy chłoną polskie słowa, muzykę, kulturę?

- To jest dla mnie szok! Jestem bardzo zadowolony, że to widownia w głównej mierze przyczynia się do tego, że influencerzy z zagranicy mówią po polsku, uczą się polskiego nazewnictwa, czy puszczają polskie piosenki. Mogę nawet zdradzić, ze twórcy piosenek dziękują mi za promocję. Ja jestem w szoku, bo to wszystko jest bardzo spontaniczne. Faktycznie, pierwszy raz spotykam się z czymś takim, żeby dostać życzenia urodzinowe od osoby urodzonej w Chinach, a mieszkającej w Kanadzie po polsku. Mówię tu o wcześniej wspomnianej już "Nemo". Ona nauczyła się w naszym języku życzeń, uczy się czytać, mówi już całymi zdaniami.

To bardzo też zabawne dla Polaków, gdy widzą proces tej nauki. Szczytem tego wszystkiego jest fakt, że sam Hikaru Nakamura uczył się polskich nazw bierek szachowych. Nie chcę popadać w samozachwyt, ale wydaje mi się, że dotychczas nie było takiego działania, które sprawiłoby, że język polski jest tak powszechny na transmisjach z zagranicy. Przez lata najbardziej popularnym polskim słowem był wulgaryzm na literę "K". Teraz poszliśmy krok dalej. Puszczana była "Rota" czy influencerzy zwiedzali Polskę na Mapach Google’a. Bardzo mnie to cieszy. To są już rzeczy, których wcześniej nie było.

Hitem jest piosenka "Wino, wino" zespołu Volare.

To jest już w ogóle ewenement! Ja tej piosenki szczerze mówiąc wcześniej nie znałem, aż do czasu, gdy wszedłem na Twitch. Teraz, gdy włączy się utwór w serwisie YouTube, to najpopularniejszym komentarzem jest "Hymn Polskiego Związku Szachowego". Ja dostaję zapytania od zagranicznych twórców, czy są to piosenki, których Polacy słuchają na co dzień. Oni nie są do końca świadomi, że to tak naprawdę dość losowa piosenka disco polo.

Amerykanin GothamChess zachwycił się tym utworem.

- Na bieżąco obserwuję, co polska społeczność robi u zagranicznych twórców. Widziałem, że bardzo mu się spodobała ta piosenka. Ciekawostką jest to, że tak naprawdę każdy z tych streamerów bardzo dobrze zaadoptował się do sytuacji. Pamiętam, że kiedyś był to "najazd polskich botów", gdy polski streamer z widzami odwiedzał zagranicznych kolegów bez uprzedniej znajomości. Potem, gdy każdy zobaczył jak to wszystko wygląda i nawiązała się znajomość, to już każdy ze środowiska szachowego wiedział kim jestem i był gotowy na napływ polskich widzów. Bardzo szybko "wkręcali się", poprzez właśnie słuchanie polskich piosenek czy naukę naszych słówek. Polska społeczność stała się bardzo rozpoznawalna z pozytywnej strony.

To może przekładać się na odbiór polskiego społeczeństwa, jako otwartego.

- Mam taką nadzieję, że wszystko co teraz budujemy, pokazuje, że prawdopodobnie niektóre negatywne stereotypy są jedynie błędnym postrzeganiem. Nie chcę przytaczać konkretnych przykładów, ale wiem po rozmowach ze streamerkami, że miały zupełnie inny pogląd na polską kulturę. Polacy na czacie są bardzo aktywni, a raczej osoby z zagranicy nie piszą aż tak wiele. Aktywność ich bardzo cieszyła.

Zaprosiłeś na swój urodzinowy turniej Hikaru Nakamurę - czołowego szachistę na świecie. Jakie to uczucie, świętować urodziny z tak ważną postacią tego środowiska?

- Planowanie tego turnieju rozpocząłem od rozpisania wszystkiego w Paincie, bez większych nadziei, że takie zawody mogą dojść do skutku. Było to na zasadzie spełnienia marzenia i zrobienia międzynarodowego turnieju. To taka bardziej swobodna myśl, niż jakiekolwiek szanse na powodzenie. To pokazało moją moc w internecie. Hikaru sam do mnie napisał, czy mam ochotę z nim robić jakieś działania. Pokazałem mu plan turnieju urodzinowego i powiedział, że jest to wspaniała inicjatywa. Dla mnie było to ogromnym wyróżnieniem. Ja nie jestem nawet w czołówce Polski, a jednak mam szansę zagrać w turnieju z kimś takim jak Hikaru. To jest dla mnie nieprawdopodobne. To tak jakby jakiś trzecioligowy gracz nagle otrzymał szansę występu z FC Barceloną. Super uczucie. Czuję się doceniony, ale również mam okazję spotkać idola i zagrać z nim.

Otrzymałeś od mistrza nawet życzenia urodzinowe.

- To już jest w ogóle jakaś abstrakcja! Tegoroczne urodziny to był kosmos. Mam wrażenie, że dostałem więcej życzeń, niż mam rankingu FIDE. To było bardzo ciekawe doświadczenie. W dużym stopniu zanim ten turniej się rozpoczął, w mojej głowie się zakończył. Emocjonalnie byłem na skraju zmęczenia.

Bardzo wzruszyłem się tym co miało miejsce. "Lewus" bardzo się zaangażował, by wielu ludzi zebrać. To też pokazuje, jak dużo dzieje się też na "zapleczu". Staramy się jak najwięcej ciekawych rzeczy pokazać widzom. Ja jako "frontman" sprzedaję swój wizerunek. Jednak żeby to wszystko miało "ręce i nogi", chociażby od strony prawnej, to wymaga to dużego zaangażowania poza transmisjami.

Jak bardzo poprawiła się twoja znajomość języka angielskiego od czasu, gdy masz kontakt z zagranicznymi twórcami?

- Czuję dużą poprawę! Przed 22 lata mojego życia nie miałem poza jedną wymianą uczniowską, tak bliskiego kontaktu z językiem obcym. Nie można się już bardziej praktycznie uczyć niż teraz. Obecnie jestem na studiach ekonomicznych i uczę się jakichś specjalistycznych wyrażeń, bardziej biznesowych, to jednak wszystkiego uczę się pisemnie, w teorii. Nie wiem czy jest bardziej optymalna droga do rozwinięcia umiejętności władania językiem obcym, jak porozumiewanie się z osobami z zagranicy. W porównaniu do moich umiejętności ze stycznia, to obecnie bardzo dużo rozumiem po angielsku. Uważam, że bardzo mnie to rozwinęło. A same moje umiejętności języka stały się pewnego rodzaju memem i nie zamierzam nikogo wyprowadzać z błędu, stając się nagle bardzo merytorycznym, anglojęzycznym streamerem. Jestem szczery w swoich działaniach. Nie skupiam się w stu procentach, by mówić bardzo poprawnie w języku angielskim. Transmisja sprowadza się do tego, że dostaję dużo innych, zewnętrznych bodźców. Mam na uwadze czat, donejty, leci muzyka, gram w szachy, to łącznie jakieś 6-7 bodźców, które rozpraszają.

Zastanawiałeś się nad wypuszczeniem własnej linii gadżetów, ubrań, sygnowanych "xntentacion"?

- Tak, z tym, że tutaj chciałbym pójść innym modelem działania niż u większości twórców. Nie ma tu gorszego, złego. Są takie, które ja postrzegam jako szybki zysk dla kogoś i zwykle jest to związane z niską jakością produktów. Ja natomiast chciałbym wyjść ze swoją marką. Moim celem jest wprowadzenie rzeczy o wysokiej jakości. Dlatego to się dzieje troszkę wolniej, niż bym przypuszczał. Najpierw należy zrobić research, wcześniej też robię badania, jeśli dostanę jakąś formę materiału na koszulkę czy bluzę. Takie rzeczy rodzą się w mojej głowie, ale patrzę na to po części jak na inwestycję. To nie będą ubrania z tekstem śmiesznego mema jako druk przylepiony żelazkiem. Chciałbym by był to haft, mocne, rozpoznawalne logo, by ktoś, kto nawet nie jest związany z Twitchem mógł sobie kupić te gadżety, gdyż będą one po prostu dobrej jakości. Dlatego troszkę odchodzę nie tylko ze świata memów, ale chciałbym siebie sprawdzić w innej branży. Od stycznia planowałem także wystartować z kursami szachowymi, ale to też nie jest takie łatwe. Często poza streamem tworzę rzeczy, które za jakiś czas będą upublicznione, by wytworzyć swoją bardziej merytoryczną stronę. Nie być tylko tym gościem, który przedstawia szachy w humorystyczny sposób, ale pokazać, że jestem w stanie kogoś skutecznie nauczyć grać i sprzedać merytoryczną wiedzę.

Myślałeś nad zorganizowaniem międzynarodowego turnieju w Polsce?

- Uwzględniając gości z zagranicy, to myślę, że będzie ciężko to dopiąć w stu procentach. Wiemy, że to jest kawał drogi na przykład z Kanady. Nie wykluczyłbym jednak tego i powiedziałbym, że wszystko jest możliwe. Zakładam zrobienie największego wydarzenia szachowego na świecie. Z posiadanych przeze mnie danych wynika, że do pobicia jest liczba 2800 uczestników. Zamierzam zrobić rekordowe wydarzenie. Ma być to prawdziwy event, a nie jakieś "zgromadzenie ludowe". Chciałbym, by wzięły w nim udział osoby z zagranicy, ale czy to jest możliwe? Myślę, że bardziej zależy od nich. Wierzę jednak, że uda mi się to zrobić.

Takie wydarzenie mogłoby odbić się medialnym echem na całym świecie.

- To właśnie pokazuje działanie "perpetuum mobile". Ja robię fajne wydarzenie, z racji tego, że jest fajny, biorą w nim udział osoby z zewnątrz i w taki sposób tworzymy największe wydarzenie. Tak właśnie tworzy się legendarne eventy. Rozpiszę dobrego briefa, zorganizuję sponsorów, bo to trzeba też dopiąć od strony technicznej, co nie jest takie łatwe. Dopiero poznaję ten świat od strony praktycznej, czyli kwestie prawne, finansowe, bhp, ochrony. To nie jest takie proste, jak niektórzy na czacie piszą "kupujesz się Spodek do turnieju i wszystko jest git".  Gdybym teraz zaczął go organizować, to odbyłby się prawdopodobnie dopiero za pół roku. Kluczowym aspektem jest COVID, który ogranicza moje działania. Nie wiemy czy czwarta, piąta czy dziewiąta fala nie nadejdzie znowu.

Jakie masz cele na najbliższy czas?

- Chciałbym być streamerem, który w kwietniu jest oglądany przez największą liczbę godzin. To mój taki mały cel. A z takich dalekosiężnych celów, to chciałbym w wakacje wylecieć do Toronto. Czyli realizacja słynnego "Planu Toronto". Mam cel donejtów właśnie na tę okoliczność. Oprócz tego chciałbym doprowadzić do turnieju raperów, ale może rozszerzę ideę do turnieju osób rozpoznawalnych. Mam też dużo planów, których nie chcę ujawniać. Możemy spodziewać się w najbliższym czasie kolejnego "bumu" nie tylko na szachy, ale też na moją osobę. Są to działania na pewno godne uwagi.

Czego można życzyć ci na 2021 rok?

- Myślę, że spokoju i odpoczynku. Moje życie zmieniło się w tym sensie, że bardzo dużo pracuję. Tak jak wspominałem, wszystko co się dzieje, to konsekwencja pracy na backstage’u. Dlatego mam nadzieję, ze będę mógł swobodnie odpocząć.

ESPORTER
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy