To była tylko kwestia czasu. Prezenterzy telewizji El Neuve z Argentyny zastanawiali się podczas programu informacyjnego na żywo, czy to przypadkiem nie Fortnite jest przyczyną ataku terrorystycznego w Christchurch w Nowej Zelandii, w wyniku którego zginęło 50 osób.
"Masakra w meczecie. Nowa Zelandia. Zabójca inspirował się Fortnite?" - głosił sensacyjny napis na pasku. Całość zamieniono po chwili na bardziej ogólne "To wina gry wideo?". Strach się bać. Prowadzący dodał, że Fortnite jest w stanie opanować dzieci "umysłowo, fizycznie i emocjonalnie".
Przygotowano nawet "profesjonalny" materiał wideo, w ramach którego zgromadzeni w studiu "eksperci" prezentowali rozgrywkę w Fortnite, grając w kooperacji na podzielonym ekranie. Darmowa produkcja battle royale od Epic Games nie umożliwia gry na podzielonym ekranie.
Ale to tylko szczegół. Materiał był wyraźnie spreparowany przed emisją, ponieważ w jednym z rogów dało się jeszcze zobaczyć znak wodny z serwisu YouTube. Ciekawe, co na to twórca. Aby uwiarygodnić całość, prowadzący trzymali nawet w dłoniach pady i udawali, że faktycznie prowadza postać.
Do tego dochodziło całkowicie fikcyjne napisy z "Ładowaniem" i "Uruchamianiem", by już nie mieć kompletnie żadnych wątpliwości, że mamy do czynienia z bardzo słabą podróbką prawdziwej rozgrywki. Pozostaje pytanie, czy widzowie w Argentynie dali się nabrać.