Dziesięciolatek z Olsztyna w kilka dni wydał ponad tysiąc złotych na gry

Dobór gier bez jakiejkolwiek kontroli ze strony dorosłych nie jest najlepszym pomysłem. Zdjęcie ma charakter ilustracyjny. /materiały prasowe

​Zrozpaczona matka z Olsztyna poskarżyła się lokalnej gazecie, że jej syn w zaledwie kilka dni "wyniósł" z domu około 1500 złotych, wydając całość nie na alkohol i dopalacze, lecz na gry wideo. Kto jest winny zaistniałej sytuacji? Oczywiście sprzedawcy, którzy nie skontrolowali kupującego.

Jak informuje "Gazeta Olsztyńska", 10-latek kupował głównie zdrapki zasilające konto, więc pieniądze wydawał zapewne na transakcje cyfrowe. Nie podano żadnych tytułów, lecz dzisiejsza młodzież jest szczególnie zafascynowana pewną darmową strzelanką, reprezentującą gatunek battle royale...

Matka sama sobie nie ma nic do zarzucenia, całość winy zrzucając na personel wspomnianego saloniku prasowego. Ten nie miał zdawać sobie sprawy, że karty tego typu przeznaczone są dla osób powyżej 13. roku życia, a młodsze dzieci w ogóle nie mogą wydawać większych pieniędzy w sklepach.

Reklama

Nic do zarzucenia nie ma sobie także właścicielka saloniku, która z kolei obarcza winą "młode i niedoświadczone pracownice", które obsługują dziennie setki osób, więc nie mają obowiązku dokładnie kontrolować, ile dokładnie lat ma dziecko. Przecież nie kupowało alkoholu.

Sprawa wyszła na jaw, gdy kobieta zdała sobie sprawę, że brakuje pieniędzy, które odkładała na zakup mebli. Wtedy też okazało się, że pozornie skrupulatnie pilnowany syn jest uzależniony od gier wideo i przed konsolą siadał już o siódmej rano, gdy tylko matka wychodziła do pracy.

ESPORTER
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy