Reklama

Gracz Hearthstone zawieszony za protest nie żałuje swojej decyzji

​Zawieszony przez Blizzard w ubiegłym roku Chung "Blitzchung" Ng Wai nie żałuje swojej decyzji o wyrażeniu wsparcia dla protestów w Hongkongu podczas transmisji na żywo jednego z turniejów. Jak zapewnia, stojąc przed wyborem i wiedząc o konsekwencjach, dzisiaj zrobiłby dokładnie to samo.

Chung "Blitzchung" Ng Wai brał udział w oficjalnym turnieju Grandmasters w grze Hearthstone, gdzie pozwolił sobie także na założenie maseczki na twarz na wzór tych, które noszą protestujący. "Uwolnić Hongkong. Rewolucja naszych czasów!" - powiedział podczas transmisji na żywo.

Blizzard oblał się zimnym potem, zdając sobie sprawę z nadwrażliwości cenzorów w Chinach oraz pieniędzy, jakie dla firmy generuje ten rynek. Działania musiały więc być błyskawiczne i spektakularne, by przypadkiem nikt nie mógł się przyczepić, że korporacja robi zbyt mało.

Reklama

Właśnie dlatego Chung "Blitzchung" Ng Wai został natychmiast usunięty z turnieju Grandmasters, nie dostał pieniędzy za udział, a także został zbanowany z wszystkich innych oficjalnych zmagań na okres dwunastu miesięcy, począwszy od dnia incydentu, czyli od 5 października 2019 roku.

Informacja rozeszła się po internecie, Blizzard stanął w ogniu międzynarodowej krytyki i wypuścił nowe oświadczenie, by ostatecznie zdecydować się na zmniejszenie kary do pół roku oraz przyznanie graczowi zasłużonych pieniędzy. Co najważniejsze, Blitzchung mógłby też brać udział w Hearthstone Grandmasters, czyli najważniejszych aktualnie rozgrywkach na profesjonalnej scenie karcianki.

"Gdybym miał okazję cofnąć się w czasie, nadal bym to zrobił. Ponieważ to coś, co musi być zrobione. Muszę to zrobić" - zapewnia teraz Blitzchung w rozmowie z kanałem People Make Games, którego przedstawiciel wybrał się do Hongkongu, by porozmawiać z zawieszonym w październiku zawodnikiem.

Mężczyzna przyznaje w rozmowie, że nadal jest "rozczarowany" karą wymierzoną przez Blizzard. Mówi jednak nie o swoim zawieszeniu, które postrzega jako "całkiem sprawiedliwe", lecz o losie dwóch komentatorów wspomnianego turnieju, z którymi Blizzard błyskawicznie zerwał współpracę.

Jak dodaje, zaraz po kontrowersjach wybrał się do Tajwanu, by porozmawiać z prezenterami, którzy pozwolili wygłosić protest podczas transmisji na żywo. Ci nie mieli jednak do niego żadnych pretensji i bardziej niż o własny los przejmowali się właśnie dalszymi losami Blitzchunga.

"Blizzard jest dla mnie obecnie zbliżony do tego, co czuję na temat samego Hongkongu. Może i jest coraz gorzej, ale nie mogę go nienawidzić" - kończy 21-latek, który w wyniku zdobycia nagłej "sławy" postanowił także zrobić sobie wolne od szkoły.

ESPORTER
Dowiedz się więcej na temat: HearthStone
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy