Ostatnie dni były naprawdę gorące - i nie mówimy tu tylko o temperaturze powietrza. Po tym jak w zeszłym tygodniu irańskie siły powietrzne zestrzeliły amerykańskiego drona, prezydent USA Donald Trump zaaprobował plan ataku odwetowego, ostatecznie jednak, jak sam przyznał, powstrzymał akcje w ostatniej chwili. Napięcie między Islamską Republiką Iranu a Stanami Zjednoczonymi wcale od tego czasu nie zmalało, a jedną z jego ofiar są fani znanej Moby - League of Legends.
Wszyscy gracze z Iranu oraz Syrii, którzy w ostatnich dniach chcieli zalogować się do produkcji Riotu, zobaczyli w kliencie gry następujący komunikat: "Z powodu prawa i przepisów Stanów Zjednoczonych gracze w twoim kraju nie mają w tej chwili dostępu do League of Legends. Zniesienie tych restrykcji leży w mocy rządu USA, więc jeżeli i kiedy to nastąpi, z niecierpliwością oczekujemy waszego powrotu na Rift".
Oczywiście nie jest tak, że Syryjczycy i Irańczycy nie mają dostępu do LoLa - istnieje w końcu chociażby VPN, dzięki któremu mogą udawać, że logują się z innego miejsca, przyznacie jednak, że nie jest to idealne rozwiązanie.
Blokada ta jest sytuacją bez precedensu, chociaż będącą logiczną konsekwencją sankcji, którymi objęte są wspomniane państwa. Możemy również zakładać, że podobne incydenty powtórzą się w przyszłości.
W danym momencie zakaz dotyka rynków niebędących aż tak istotnymi dla producentów gier, co jednak jeżeli np. zaostrzy się konflikt USA z Chinami i także tam rząd wymusi zablokowanie dostępu do poszczególnych tytułów?
Trudno również sympatyzować z taką decyzją - działania tego nie można uznać za nic innego, jak utrudnianie życia cywilom zamieszkującym te kraje (no, chyba że nie wiemy o jakimś praniu pieniędzy na masową skalę za pomocą skórek postaci).
Nie wiemy też, czy nie jest to pewna nadgorliwość ze strony Riotu, ponieważ do tej pory nie słyszymy, żeby społeczności innych tytułów narzekały na podobne problemy.