Mimo koronawirusa pasha pojechał na mecz Ligi Mistrzów

Jarosław "pasha" Jarząbkowski /KAMIL PIKLIKIEWICZ/Dzien Dobry TVN/East News /East News

​Panująca obecnie epidemia koronawirusa sprawia, że wiele światowych rządów prosi swoich obywateli o niewychodzenie z domu bez konieczności oraz wstrzymanie podróży pomiędzy krajami. Zalecenia nie przeszkodziły jednak Jarosławowi "pashy" Jarząbkowskiemu w wylocie na mecz Ligi Mistrzów Liverpool - Atletico Madryt.

Niezrozumiała decyzja

O poważnym zagrożeniu rozprzestrzeniania koronawirusa mówi się w zasadzie codziennie. Nic dziwnego, wszak Covid-19 jak żadna inna epidemia wpływa na świadomość ludzi. Ważnym elementem tegoż zjawiska jest pewnie fakt, iż choroba dotknęła wiele znanych osób lub tych piastujących wysokie stanowiska. Potwierdzenie zarażenia wystąpiło m.in. u Toma Hanksa, Daniele Ruganiego czy Mikela Artety.

W Polsce zdecydowano się na wprowadzenie licznych środków ostrożności. Mimo tego Jarosław "pasha" Jarząbkowski zdecydował się na wylot do Anglii, by na żywo zobaczyć mecz Liverpoolu. Decyzją władz miasta mecz nie został zamknięty dla publiczności, toteż na Anfield znów pojawił się komplet publiczności wspierający "The Reds" w rewanżowym starciu z Atletico Madryt.

Reklama

Przyszła refleksja

Chyba nie trzeba mówić, jakie zagrożenie epidemiologiczne stwarza kilkadziesiąt tysięcy osób w jednym miejscu. Właśnie z tego powodu IEM Katowice odbył się bez publiczności. Jedna z legend sceny Counter-Strike'a przyznała później, że było to bardzo ryzykowne i obawia się teraz o swoją rodzinę. Ta refleksja pozostanie bez komentarza, gdyż to życie prywatne "pashy", w które nie powinniśmy wchodzić.

Konsekwencje nieco większe

Przy całej sprawie nasuwa się jednak inna kwestia. Na początku roku "pasha" został wybrany "Osobowością roku" na gali Polish Esports Awards. Jego social media skupiają wokół siebie kilkaset tysięcy ludzi. Można zatem stwierdzić, że mamy do czynienia z esportowym autorytetem.

Zachowanie gracza należy uznać zatem za bardzo nieodpowiedzialne i to na wielu płaszczyznach. Po pierwsze dawanie złego przykładu swoim fanom, czego nie rekompensuje późniejsza refleksja. Zawodnik nie zachęcił również do pozostania w domach i wychodzenia z niego tylko w razie konieczności. Na facebooku pozwolił on sobie nawet na stwierdzenie "nie zdążyłem wyjechać, a już robią ze mnie zarażonego".

Dlaczego to takie ważne? Popularność Jarząbkowskiego i jego ostatnia nagroda jest również obowiązkiem w postaci reprezentowania esportu. Swoista ikona nie przekonała jednak fanów do zostania w domach, sama jadąc na mecz, nie zważając na zalecenia medyczne. Chodzi tu o esport. Gdy sporo znanych sportowców z innych dyscyplin oficjalnie prosi o stosowanie się do próśb władz, jedna z największych gwiazd CS:GO postąpiła zupełnie odwrotnie. Nie tego chyba wymaga się od autorytetu.

Ostatecznie "pasha" podjął taką, a nie inną decyzję. Pozostaje mu życzyć zdrowia oraz by nie zaraził bliskich i po prostu nie wspomógł rozprzestrzeniać się chorobie w Polsce. Oby także zawodnik naprawdę wyciągnął lekcję na przyszłość, pamiętając, że z racji popularności jego zdanie ma trochę większą moc sprawczą, a na jego barkach leży również część większej całości zwanej jako "polski esport".

Patryk Głowacki

ESPORTER
Dowiedz się więcej na temat: Jarosław 'pashaBiceps' Jarząbkowski
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy