Worlds 2020 powoli dobiega końca. Za nami tydzień transferowych plotek, zapowiedzi nadchodzących zmian i analityków przewidujących wynik finałów. Sobotni meczy zadecyduje o tym, kto zdobędzie tytuł najlepszej drużyny League of Legends na świecie.
W sobotę, 31 października o 11:00 na Summoner’s Rift zmierzą się DAMWON Gaming i Suning. Na polu bitwy zostały już tylko dwie drużyny, obie ze wschodniej części globu. Mecz możecie obejrzeć na kanale telewizyjnym Polsat Games, platformie Ipla.tv, Twitchu oraz Youtube.
Spełniły się zapowiedzi Tomasza "TheFakeOne" Milaniuka, który na swoim kanale YouTube już na etapie ćwierćfinałów zapowiadał, że Suning może zajść daleko. Trzecia najlepsza drużyna Chin, według wyników letniego splitu, dotarła dalej niż spodziewała się większość widzów. Najpierw pewne zwycięstwo z JDG w ćwierćfinale, a tydzień temu zemsta za półfinał playoffów przeciwko Top Esports, jednemu z największych faworytów do zdobycia tytułu.
Z tygodnia na tydzień Suning zdaje się wyglądać i wybrzmiewać wśród opinii ekspertów coraz lepiej. Kiedy zaczynaliśmy fazę grupową, była to drużyna grająca wokół Bina z bardzo niestandardowym junglerem. Wszyscy zdawali sobie sprawę z potencjału Suning, ale kiedy dochodziło do dyskusji o potencjalnym zwycięzcy turnieju czy najsilniejszej drużynie azjatyckiej, w centrum zainteresowania znajdowali się Damwon i Top Esports.
Po ciężkiej fazie grupowej Suning rozprawiło się jednak z G2 Esports, ich siła była coraz bardziej widoczna i kiedy wreszcie doszło do ćwierćfinałów, zobaczyliśmy, jak potencjał staje się rzeczywistością. Bin zszedł na drugi plan, SofM cały czas imponował swoją grą, ale pierwsze skrzypce zaczął grać nagle Huanfeng. Tydzień później okazało się z kolei, że całkowicie zdominować rozgrywkę może również Angel.
Suning przeszło w rezultacie bardzo długą drogą od pierwszej porażki przeciwko G2 Esports w fazie grupowej i wyrosło na imponującą, widowiskową drużynę. Drużynę, która mimo wszystko sobotni finał Mistrzostw Świata nie będzie zaczynać jako faworyt.
Po drugiej stronie znajduje się bowiem Damwon Gaming. Podczas gdy Suning musiało udowodnić swoją siłę niedowiarkom i przezwyciężyć kilku pozornie silniejszych od siebie rywali, Damwon swoim występem potwierdziło tylko to, co wcześniej o nich wiedzieliśmy. Od samego początku turnieju mówiło się, że LCK może nie być w szczycie swojej formy, ale Damwon ma szansę odbudować nadzieje koreańskich fanów i zdobyć długo wyczekiwany przez nich tytuł Mistrzostw Świata.
Jednym z nielicznych zarzutów w kierunku Damwon był fakt, że przez cały miniony sezon nikt nie zdołał postawić ich pod ścianą. Obserwując dominację Koreańczyków w LCK, a później podczas Mistrzostw Świata, eksperci zastanawiali się jedynie, co by było gdyby wreszcie się potknęli, stracili jakąś mapę albo dwie. Niestety wciąż nie znamy odpowiedzi na to pytanie.
Damwon przegrało do tej pory dwie mapy. Pierwszą z nich przeciwko JDG w meczu, który nie miał absolutnie żadnego znaczenia ze względu na wcześniejszą porażkę Chin z PSG. Drugą z kolei w miniony weekend, przeciwko G2 Esports. Drużyna Jankosa zagrała wtedy bardzo dobrą mapę, wygrała early i szybko zakończyła grę, wyrównując wynik BO5. Pewnie z większym zaciekawieniem analizowalibyśmy to drobne zwycięstwo, gdyby nie fakt, że w dwóch kolejnych mapach Damwon wróciło do swojej dominacji i zakończyło całe spotkanie, nawet na chwilę nie oglądając się za siebie.
Miejmy więc nadzieję, że Suning będzie tą drużyną, która wreszcie postawi się Damwon i zacznie wymuszać na nich jakieś błędy. Kiedy Korea znowu zyska kontrolę nad spotkaniem i będzie miała swobodę w podejmowaniu decyzji, finał może skończyć się również szybko jak dwa poprzednie. Damwon wygląda przerażająco. Ich obraz w oczach wielu fanów i ekspertów nie różni się jednak wiele od tego, co mówiło się o Top Esports przed ich półfinałem z Suning.
Możemy więc liczyć na silne, wyrównane spotkanie. SofM ma okazję sprawdzić się przeciwko potencjalnie najlepszemu junglerowi na świecie, a 18-letniego Bina czeka najważniejsze spotkanie w jego życiu i szansa na wygranie Worldsów w swoim pierwszym sezonie. Damwon z kolei może wreszcie zakończyć przykrą serię porażek Korei i zabrać trofeum Mistrzostw Świata tam, gdzie jego miejsce.