Organizacja miała nie tylko ograniczać możliwości rozwoju Tfue, ale również zabierać do 80 procent jego dochodów.
Doniesienie Hollywood Reporter o pozwie Tfue to najgorętszy temat w ostatnim czasie. Informacja błyskawicznie rozniosła się po internecie, zebrała mnóstwo odpowiedzi od osób zaangażowanych w branżę esportową i przez ponad sześć godzin trzymała się na szczycie kategorii "Trending" na Twitterze.
Teraz przyszedł czas, żeby zebrać wszystko, co do tej pory zostało powiedziane i zastanowić się nad tym, co ten pozew może oznaczać dla przyszłości sportu elektronicznego.
Kim jest Tfue?
Turner "Tfue" Tenney to aktualnie największy streamer na świecie i najpopularniejsza obok Ninjy postać Fortnite. Jak mówił właściciel FaZe Clan w jednej ze swoich ostatnich wypowiedzi, jeżeli grasz w battleroyale od Epic Game, chcesz być Tfue.
Zawodnik do tej pory mógł pochwalić się nie tylko ogromnym rozgłosem na Twitchu czy 10 milionami subskrypcji na YouTube, ale również tytułem jednego z najlepszych graczy Fortnite na całym świecie.
Od samego początku profesjonalnej sceny, aż do niedzielnego turnieju, gdzie jego zmagania oglądało prawie ćwierć miliona osób, utrzymuje się na szczycie rankingów. Niedawno zagwarantował sobie miejsce w Mistrzostwach Świata Fortnite, największym wydarzeniu w historii gry z pulą 30 milionów dolarów. Ta sama osoba, której życie dosłownie wybuchło po dołączeniu do FaZe Clan, ogromnej amerykańskiej organizacji, teraz składa pozew przeciwko nim.
Czego dotyczy pozew?
Chociaż większość internetu, głównie ze względu na charakter zbudowanego przez Hollywood Reporter artykułu, skupia się na 80% zabieranych rzekomo przez organizację z dochodów streamera, problem dotyczy zupełnie czegoś innego. Jak przyznał sam FaZe Clan w swojej wypowiedzi odnoszącej się do zaistniałej afery, na ich konto trafiło zaledwie 60 tysięcy dolarów, wynikających bezpośrednio z udziału Tfue w różnego rodzaju współpracach.