Profesjonalny kierowca Daniel Abt zdecydowanie lepiej radzi sobie na prawdziwym torze Formuły E niż na tym wirtualnym, w symulatorze. 27-letni Niemiec teraz ma z tego powodu spore problemy, ponieważ do jednego ze zmagań sieciowych postanowił wystawić... "dublera", który grał za niego.
Koledzy z toru szybko zauważyli, że coś tu nie gra i Abtowi idzie zaskakująco dobrze. Wszystko to podczas kolejnego wyścigu z serii Race at Home Challenge, organizowanego przez sieć w ramach symulatora iRacing. Jak można się domyślać, prawdziwe rozgrywki odwołano przez koronawirusa.
Lorenz Horzing - ukrywający się jako Abt, podczas transmisji na żywo zasłaniający twarz mikrofonem - zajął ostatecznie trzecie miejsce podczas wyścigu. Sprawdzono jednak adresy IP i sprawka szybko wyszła na jaw. Horzig został zbanowany, a Abt stracił zdobyte wcześniej punkty i zapłaci karę.
10 tysięcy euro wpłynie na cele charytatywne. "Nie potraktowałem tego tak poważnie, jak powinienem" - przyznał później Niemiec w ramach przeprosin. "Jest mi szczególnie przykro, bo wiem, ile pracy wchodzi w przygotowanie tego projektu w ramach organizacji Formuły E".
Koledzy z toru - Brytyjczyk Oliver Rowland czy Belg Stoffel Vandoorne - szybko zauważyli, że coś jest na rzeczy. Ten drugi poprosił nawet Niemca, by ten włączył kamerkę internetową w następnym wyścigu, w celu potwierdzenia. Vandoorne był drugi, wygrał właśnie wspominany Roland.
"Proszę o zgłoszenie się do Daniela Abta i dołączenie do rozmowy w aplikacji Zoom przy następnej okazji, ponieważ - jak powiedział Stoffel - jestem niemal pewien, że to nie on" - apelował także Francuz Jean-Eric Vergne, inny uczestnik rywalizacji i dwukrotny mistrz "ekologicznej" Formuły E.
Obecny lider tych zmagań w prawdziwym świecie - Antonio Felix da Costa - był bardziej wyrozumiały. "To tylko gra. Wszyscy znamy Daniela i wiemy, że lub żartować..." - napisał Portugalczyk na Twitterze zaraz po nagłośnieniu całej sprawy przez światowe media.