Reklama

Twitch: Gwiazda zbanowana za niebezpieczną sytuację za kółkiem

​Jeden z najbardziej znanych streamerów na świecie - Adin Ross otrzymał po raz czwarty blokadę na transmitowanie na platformie Twitch.tv. Tym razem powodem była niebezpieczna aktywność podczas kierowania pojazdem. Teraz influencer przeprasza i obawia się bardzo dotkliwej kary.

​Jeden z najbardziej znanych streamerów na świecie - Adin Ross otrzymał po raz czwarty blokadę na transmitowanie na platformie Twitch.tv. Tym razem powodem była niebezpieczna aktywność podczas kierowania pojazdem. Teraz influencer przeprasza i obawia się bardzo dotkliwej kary.

Wiele osób używa telefonu komórkowego w czasie jazdy. Sama czynność nie jest zakazana, o ile używamy zestawu słuchawkowego, a co za tym idzie nasze dłonie są na kierownicy lub gałce skrzyni biegów i nie wpływają na kierowanie pojazdem. W innym przypadku w większości krajów przysługują mandaty.

Trzymanie telefonu komórkowego w rękach w trakcie jazdy jest zakazane i jest to jeden z dość "świeżych" symboli naszych czasów - kiedyś wprowadzenie tego typu prawa było nie do pomyślenia. Szczególnie na takie typu wykroczenia powinni uważać twórcy internetowi.

Reklama

Osoby zajmujące się tego typu profesją nie powinny w czasie nagrywania swoich materiałów naruszać przepisów ruchu drogowego. Po pierwsze dlatego, że tworzą bezpośrednie zagrożenie na drodze, a po drugie - dlatego, że są wzorem dla wielu tysięcy odbiorów. Nie pomyślał o tym znany streamer i YouTuber - Adin Ross.

Influencer zajmujący się między innymi transmitowaniem swojego życia codziennego, podczas jednego z takich streamów dopuścił się do wykroczenia. Podczas transmisji regularnie czytał wiadomości na czacie na smartfonie - nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie fakt, że równocześnie prowadził samochód.

Jako, że Twitch bardzo rygorystycznie traktuje wszelkie łamanie prawa na swojej platformie, twórca bardzo szybko otrzymał bana. Ponadto będzie musiał zapłacić minimum 675 dolarów różnych grzywien.

Tym razem kara od właścicieli platformy może być dotkliwsza. Twórca obawia się, czy kiedykolwiek będzie mógł wrócić do swojej profesji. Jednocześnie przeprosił i wyraził żal z powodu tego, co się stało. Tłumaczył, że gdy odpisywał na swoim smartfonie, stał na czerwonym świetle. Jednak te argumenty nie zostały uwzględnione.

ESPORTER
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy