Profesjonalne wyścigi i simracing - mają ze sobą bardzo wiele wspólnego!
Sim-racing to coraz bardziej popularna odnoga esportu, która przy użyciu środków takich jak profesjonalne stanowiska symulatorów, kierownice, panoramiczne monitory, a nawet specjalne fotele, symuluje wrażenia z rywalizacji na torze. Ale na tym podobieństwa się nie kończą.
Czy wiecie jaki sport najłatwiej było przenieść do świata wirtualnego w momencie gdy wszystkie oficjalne rozgrywki musiały się zatrzymać na czas pandemii? Jednym z pierwszych, jeśli nie pierwszym był motorsport - wiele serii wyścigowych, w tym Formuła 1, IndyCar czy NASCAR przeniosło się do internetu.
Może nie do końca była to taka formuła, jakiej życzyliby sobie kibice, bo nie wszyscy profesjonalni kierowcy wzięli udział w tym wirtualnym sezonie, ale wśród tych nazwisk znalazł się chociażby Lando Norris, który prywatnie jest ogromnym fanem simracingu, a nawet streamowania na Twitchu. W rywalizacji na wirtualnych torach - nie tylko F1 - często bierze również udział Max Verstappen. Pod koniec lipca Max brał udział w wirtualnej wersji wyścigu 24h Le Mans. Doszło tam nawet do dość niezwykłej sytuacji, w której zawodnik Red Bulla został niejako zmuszony przez swój zespół do zaprzestania jeżdżenia w wirtualnych wyścigach toczących się do późna w nocy, jeśli na drugi dzień bierze udział w prawdziwym GP F1, ponieważ... tamtego weekendu Max miał na drugi dzień pojechać w GP Węgier.
Aktualnie, kiedy ściganie na realnych torach wróciło, związki między Formułą 1 a jej esportową wersją nadal trwają. Co roku rozgrywane są kolejne sezony oficjalnej, esportowej ligi F1 pod auspicjami FIA - tym razem oczywiście ścigają się już nie kierowcy realnej F1, a zawodowi simracingowcy. Nie jest jednak wykluczone, że któryś z nich kiedyś zasiądzie w kokpicie prawdziwego bolidu - w ostatnich latach coraz częściej zdarza się, że w niższych ligach wyścigowych biorą udział kierowcy z przeszłością simracingową, więc nie jest powiedziane, że ktoś z nich za kilka lat nie wespnie się po szczeblach kariery tak wysoko, że trafi do F1. Już teraz kierowcy ci są wystawiani oficjalnie przez zespoły Formuły 1, a co za tym idzie mają z nimi podpisane kontrakty i zarabiają na tym całkiem niezłe pieniądze.
Oprócz oficjalnych wyścigów simracingowych, wspieranych przez różne znane serie wyścigowe, istnieją też równie profesjonalne, ale niezwiązane ze sportem toczącym się na prawdziwych torach. Jedną z takich serii jest ESL R1, której ogłoszenie nastąpiło podczas IEM Katowice, a pierwszy sezon zakończył się pod koniec sierpnia 2024 roku.
Popularyzacja simracingu w okresie pandemii stała się tak szeroka, że tematem zainteresowały się nawet niektóre stacje telewizyjne i tak choćby polska redakcja Motowizji oraz Eleven Sports transmituje od czasu do czasu wirtualne ściganie - pod koniec 2023 roku w telewizji można było zobaczyć wszystkie rundy czwartego sezonu Porsche Esports Sprint Challenge - najważniejszego polskiego cyklu simracingowego.