Reklama

Streamer walczył ze społecznością LGBTQ+. Teraz podjął ważną decyzję

Nick "NICKMERCS" Kolcheff ma za sobą dosyć ciężki okres w karierze. Amerykanin wszedł na wojenną ścieżkę w sieci ze społecznością LGBTQ+. Szereg decyzji zaowocowały różnymi, niekoniecznie pozytywnymi skutkami, dla streamera. Teraz jedna z popularniejszych osobistości w branży podjęła istotną dla swojej kariery decyzję.

NICKMERCS od bardzo dawna kojarzony jest z wszelkiej maści grami typu battle royale. 34-latek regularnie rywalizował w takich tytułach jak: Fortnite, Call of Duty czy Apex Legends, przyciągając niekiedy dziesiątki tysięcy oglądających go na transmisjach fanów.

To właśnie z udziałem NICKMERCS-a padł jeden z głośniejszych transferów w streamingowej branży. Amerykanin przeszedł z Twitcha na zyskującą na popularności platformę Kick, przyznając, że nie może doczekać się rozwijania swojego kanału w kolejnym interesującym miejscu.

Reklama

Kontrowersje NICKMERCS-a

W pewnym momencie swojej kariery NICKMERCS zasiał ogrom kontrowersji, poniekąd jawnie stając w szranki z przedstawicielami społeczności LGBTQ+. W mediach społecznościowych Amerykanin w niewybrednych słowach wypowiedział się o tej ideologii, dodając, że ludzie z nią związani "nie powinni indoktrynować małych dzieci w szkołach".

Niemal natychmiastowo na śledzonego przez miliony streamera ruszyła lawina krytyki i to praktycznie z każdej strony. Oczywiście zwolennicy NICKMERCS-a stanęli za nim w obronie, choć w wielu zakątkach sieci można było wyczytać komentarze oskarżające 34-latka o homofobię.

Wieści dotarły nawet do twórców Call of Duty, którzy usunęli jego autorski skin operatora w grze. Warto jednak dodać, że po czasie skórka ponownie wróciła do gry, a po rozbracie z kultową wojenną serią, NICKMERCS raz jeszcze przystąpił do regularnej rozgrywki w grach z cyklu CoD.

NICKMERCS poza FaZe Clanem

Teraz gwiazda sieci poinformowała swoich fanów o istotnej decyzji. NICKMERCS przyznał, że rozstał się z organizacją FaZe Clan, której częścią był od ponad pięciu lat. Wyznał także, że między nim, a przedstawicielami słynnego FaZe, nie ma żadnej złej krwi. "Nadszedł czas, by iść naprzód" - skwitował. Podziękował także byłym kolegom z ekipy za wspólne przeżycia oraz życzył powodzenia w przyszłych ich działaniach.

ESPORTER
Dowiedz się więcej na temat: LGBT
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy