Reklama

Call of Duty: Modern Warfare – pierwsze wrażenia

​Końcówka roku dla niektórych może oznaczać zbliżające się Boże Narodzenie, a dla innych zalew tytułów single player. Dla fanów FPS-ów liczy się jednak tylko jedno - premiera nowego Call of Duty. Modern Warfare wróciło. I to w bardzo kontrowersyjnym stylu. Przyszedł czas, żeby podsumować miniony weekend i pomówić o pierwszych wrażeniach.

​Końcówka roku dla niektórych może oznaczać zbliżające się Boże Narodzenie, a dla innych zalew tytułów single player. Dla fanów FPS-ów liczy się jednak tylko jedno - premiera nowego Call of Duty. Modern Warfare wróciło. I to w bardzo kontrowersyjnym stylu. Przyszedł czas, żeby podsumować miniony weekend i pomówić o pierwszych wrażeniach.

Świetny gunplay i najbardziej szczegółowa modyfikacja broni w historii serii

Cała społeczność Modern Warfare, składająca się aktualnie z weteranów Call of Duty oraz wielkich fanów Battlefielda, zgodna jest w jednej kwestii: nowe mechaniki strzelania oraz bronie zostały dopracowane do perfekcji. Bardziej taktyczne podejście do gry mocno wpłynęło na nasz ekwipunek i w większości przypadków wyszło mu to na plus. Bronie mają teraz większy odrzut, mocniej różnią się od siebie, ale wciąż zachowany zostały racjonalny balans, a dzięki licznym dodatkom wciąż można zrobić z nich standardowe dla Call of Duty "lasery".

Zapowiedzi Gunsmitha widzieliśmy jeszcze na długo przed pierwszymi zwiastunami i wzbudziło to wtedy bardzo zaciętą dyskusję wśród społeczności. Modyfikacja broni jest bowiem bardzo szczegółowa i pozwala na robienie rzeczy, jakie przekraczają najśmielsze fantazje weteranów Call of Duty.

Reklama

Najlepszym elementem nowej customizacji jest zdecydowanie poczucie kontroli nad broniami. Nie ma na razie żadnego złotego przepisu na każdy karabin. Bierzecie do ręki broń i zaczynacie eksperymentować. Dziesiątki dodatków w połączeniu z pozbyciem się klasycznego dla Call of Duty systemu Pick 10 otwiera nas na mnóstwo różnych możliwości.

To już nie jest Call of Duty

Fani ostatnich odsłon CoD-a stwierdzili jasno: To już nie jest Call of Duty, to jest po prostu Modern Warfare. Jedni schowali swoje kontrolery z powrotem do szafy w oczekiwaniu na przyszły rok, inni wciąż próbują się dostosować do zasad rządzących nową odsłoną, a jeszcze kolejni bardzo szybko odnaleźli się w wolniejszym, bardziej taktycznym Call of Duty.

Infinity Ward zrobiło dosłownie wszystko, żeby swojego nowego FPS-a spowolnić. Dźwięki kroków słychać z kilometra, bieganie jest w większości sytuacji jest zwyczajnie nieopłacalne, a ostrożność i przemyślane pozycjonowanie wygrywają gry. Wielu Scumpów próbowało już biegać z SMG w ręku, wyskakując zza każdego rogu na potencjalnego przeciwnika i każdy z nich doszedł do wniosku, że całkowicie mija się to z celem.

Biorąc dodatkowo pod uwagę nową, zupełnie bezsensowną minimapę oraz większe tryby gry, doskonale w Modern Warfare odnajdują się fani Battlefielda. Miłośnicy ostatnich odsłon Call of Duty będą musieli po prostu uzbroić się w cierpliwość. W tym przypadku niestety nie ze względu na oczekiwanie na zmiany w grze, a na przeciwnika, który czeka na Was za rogiem.

Z tego częściowo wynikają mieszane opinie dotyczące Modern Warfare. Stawiając na bardziej taktyczną rozgrywkę, Infinity Ward otworzyło Call of Duty na dużo szerszą społeczność. Przytłoczeni wcześniej tempem CoD-a gracze znajdą tutaj miejsce na nabranie oddechu, zastanowienie się nad swoimi kolejnymi krokami albo po prostu kucnięcie za jedną z przeszkód na spawnie. Niezadowoleni zdają się być aktualnie głównie miłośnicy ostatnich odsłon Call of Duty, którzy w dynamicznej rozgrywce odnajdowali przyjemność oraz oldschoolowe podejście do shooterów, jakiego nie widać na współczesnym rynku.

Mapy najgorszym elementem Modern Warfare

Jeżeli śledziliście do tej pory opinie społeczności na temat nowego Call of Duty, zdajecie sobie już pewnie sprawę, że ten punkt jest tym najważniejszym. Mapy w Modern Warfare są po prostu straszne. Nie ma na to lepszego słowa. Niezależnie od tego czy chodzi o 10v10, Ground War czy standardowe 6v6, jest wręcz koszmarnie. Co gorsza, po Hackney Yard i Gun Runnerze widać, że ktoś w Infinity Ward wie, jak robić dobre mapy, tylko został dopuszczony do głosu wyłącznie w dwóch przypadkach.

Pierwsze dwa dni z Modern Warfare były naprawdę męczące. Zanim do gry została wprowadzona możliwość wyboru pomiędzy trybami 6v6 a 10v10, w monitory poleciało pewnie kilka ładnych kontrolerów. Trafialiśmy na takie lokacje jak chociażby gigantyczne Aniyah Palace, gdzie tryb Headquaters regularnie zmuszał do przebiegania całej mapy z jednej strony na drugą, nie spotykając po drodze dosłownie nikogo, Euphrates Bridge z jednym, długim mostem na środku, z którego można obserwować wszystkie możliwe spawny graczy albo niezmienione od beta testów Grazna Raid.

Większość map jest za duża, nie ma absolutnie żadnego sensu i dosłownie zachęca graczy do nie ruszania się z miejsca. Z jednej strony jest Grazna Raid, które dosłownie pokazuje, że przepisem na sukces jest cierpliwe wyczekiwanie przebiegających przez otwarte pole przeciwników. Z drugiej z kolei najlepsza mapa w tej grze, Gun Runner. Przemyślana lokacja, dużo bardziej zbliżona do klasycznych Call of Duty, gdzie możemy skuteczniej przewidzieć spawny, oczekiwać przeciwnika w konkretnych miejscach, a bardzo dobrze działające w Modern Warfare audio daje jasno do zrozumienia, czego powinniśmy się spodziewać.

Co nawet gorsze, wszystkich map jest zwyczajnie mało. W trybie 6v6 jest zaledwie sześć map. Kilka lat temu narzekaliśmy na premierę WW2, gdzie zobaczyliśmy ich zaledwie dziewięć, razem z ekskluzywnym dla tej odsłony trybem Wojny. Jeżeli policzymy 10v10, Ground War i Gunfight map jest oczywiście zdecydowanie więcej. Nie wyobrażam sobie jednak nikogo, kto z szerokim uśmiechem na ustach, codziennie siadałby do Modern Warfare i co jakiś czas przełączał się pomiędzy poszczególnymi trybami.

Dobre znaki na przyszłość

Chociaż za nową odsłoną Call of Duty murem stoi tona miłośników leżenia przez całą grę w jednym rogu, Infinity Ward już na przestrzeni jednego weekendu zdążyło pokazać, że czytają komentarze społeczności i do niektórych z nich planują się ustosunkować. Zdaje się, że właśnie dzięki opiniom graczy tak szybko zobaczyliśmy możliwość przełączania się pomiędzy 6v6 a 10v10, której nie dostaliśmy na premierę. W poniedziałek pojawiła się z kolei nowa aktualizacja, zmieniająca podobno działanie Dead Silence oraz modyfikująca nieco system audio.

Modern Warfare na razie wygląda tak, jakby potrzebowało trochę pracy. Nowe mechaniki strzelania są fenomenalne, a modyfikacje broni sprawiają mnóstwo frajdy. Sam sposób poruszania się i wolny gameplay w połączeniu z chaotycznymi mapami potrafią zrujnować całą radość już podczas pierwszych gier publicznych. 

ESPORTER
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy