Kobiety i esport. Dlaczego jest aż tak źle?
Sport elektroniczny zdominowany jest przez mężczyzn i zupełnie nie jest to stwierdzenie na wyrost. Turnieje żeńskie są mniej opłacane i przyciągają wąską publiczność w porównaniu do tego, co dzieje się w esporcie męskim. Wprawdzie trend zaczyna się nieco zmieniać, ale nie jest to na tyle dynamiczny proces, by dawał nadzieję na rozwiązanie problemu. Dlaczego?
Przez dekady utarła się w kulturze teza, że gry komputerowe dedykowane są raczej dla mężczyzn. Stwierdzenie to może nie jest do końca trafne, ale wśród wielu dominuje przekonanie, że po prostu gry trafiają w gusta płci męskiej zdecydowanie częściej niż w gusta kobiece.
Obecne trendy wskazują jednak na to, że kobiety coraz częściej sięgają po rozrywkę jaką są gry wideo. I coraz częściej też, stają się profesjonalnymi zawodniczkami rywalizującymi na szczeblu sportu elektronicznego, gdzie w stawkę wchodzą naprawdę solidne gaże finansowe. W samej Azji, szacuje się, że co drugi gracz komputerowy jest płci żeńskiej.
Problem leży jednak gdzie indziej. Dla przykładu, w dużej esportowej produkcji - Dota 2 znalazło się już w sumie ponad 200 milionów dolarów w pulach turniejowych we wszystkich zakończonych rozgrywkach. Niespełna jeden procent z tej puli - zdobyty został przez płeć żeńską.
W tym przypadku, Dota 2 jest tylko jednym z wielu przykładów, które można tak naprawdę mnożyć. W żadnej innej grze, która doczekała się rozbudowanej esportowej sceny, na której to w grę wchodzą ogromne turnieje, wielcy sponsorzy i tysiące bądź miliony współzawodników - kobiety... do powiedzenia tak naprawdę mają niezbyt wiele.
Według portalu statystycznego esportsearnings.com, w czołówce najlepiej zarabiających esportowców wszech czasów, na liście nie widnieje żadne nazwisko żeńskie. Co więcej, żadna kobieta nie jest nawet w najlepszej setce takowych zawodników. Dopiero 338. miejsce dzierży Kanadyjka - Sasha "Scarlett" Hostyn z wynikiem ponad 400 tysięcy zarobionych dolarów. Czym dalej w las, tym gorzej. Kolejna kobieta na tej liście zajmuje dopiero 680. miejsce. Należy ono do Chinki - Li "Liooon" Xiao Meng (240 tysięcy dolarów).
Na łamach BBC News pojawił się materiał w formie rozmowy z czołowymi zawodniczkami dosyć nowej produkcji gamingowej - Valorant. Dziewczyny należą do damskiej dywizji organizacji Cloud9. Materiał możecie zobaczyć poniżej - warto też dodać, że użytkownicy serwisu YouTube w przeważającej większości negatywnie oceniają cały przekaz. Pojawiło się też sporo złośliwych komentarzy.
"Gramy od 10 do 14 godzin dziennie, to wiele ciężkiej pracy, jednak myślę że naszym głównym celem na teraz jest pokonywanie czołowych drużyn, by udowodnić, że potrafimy rywalizować na takim poziomie (...)" - stwierdziła Melanie Capone.
Inna z zawodniczek Cloud9 - popularna "Katsumi", zwróciła uwagę na kilka znaczących powodów, które ograniczają bądź eliminują kobiety w profesjonalnym współzawodnictwie. "Ludzie przejawiają duży seksizm w grach względem płci żeńskiej, potrafią też dawać bardzo niekulturalne i brzydkie komentarze (...). Kobiety każdego dnia zmagają się z napiętnowaniem, więc ciężko po prostu obcować w takim środowisku" - skwitowała dziewczyna.
Jedną z takich doraźnych metod jest zagwarantowanie kobietom pewnego miejsca w turniejach najwyższej rangi. Na przykład na 20 przygotowanych w rozgrywkach miejsc - kilka z nich zajmowane byłyby przez płeć żeńską. Na pewno jest to skuteczne rozwiązanie, ale patrząc ogólnie - niezbyt sprawiedliwe, skoro najprawdopodobniej reszta uczestników musiałaby przechodzić wcześniejsze etapy kwalifikacyjne.
Inny sposób to całkowite oddzielenie zmagań męskich i damskich, czyli po prostu podział sportu elektronicznego na dwie formacje ze względu na płeć. Podobny schemat obowiązuje tak naprawdę teraz i według wielu - nie jest zbyt dobrym rozwiązaniem.
"Nie wystarczy stworzyć kobiecej drużyny - trzeba jeszcze zatrudnić trenera, jego doradcę, analityka i naprawdę dobrego menedżera" - tłumaczy z kolei wspomniana już Melanie Capone. Być może więc szersza i konkretniejsza inwestycja przełoży się na sukcesy kobiet w esporcie, niwelując tym samym uwidocznione do tej pory różnice.