Reklama

Logitech G Pro X - recenzja klawiatury

Jedna z najpopularniejszych esportowych klawiatur na rynku doczekała się nowej wersji. Jankos wychwala ją pod niebiosa, TSM nie może się od niej oderwać, więc i my postanowiliśmy sprawdzić, ile prawdy leży w krążących po internecie kampaniach marketingowych. Poprzedni model tej klawiatury, Logitech G Pro, był dosłownie wszędzie. Jeżeli szukaliście informacji o podzespołach preferowanych przez poszczególnych profesjonalnych zawodników, w większości przypadków można było strzelać, że odpowiedzią będzie Logitech lub Corsair. Wystarczy wejść na Twitcha, zajrzeć na którąś z transmisji turniejów w Counter Strike’a czy League of Legends, a pod palcami graczy zobaczycie G Pro. Od premiery oryginalnego modelu minęły grubo ponad dwa lata. Przyszedł więc czas na wprowadzenie odrobiny świeżości. Innowacji, której w tym przypadku nie widać na pierwszy rzut oka. Kiedy tylko dostałem w swoje ręce G Pro X, postawiłem obok niej G Pro i zacząłem doszukiwać się różnic. Nie znalazłem nic. Przyciski są w tym samym miejscu, sama klawiatura wygląda podobnie. Nawet lampka sygnalizująca włączony caps lock świeci się w dokładnie ten sam sposób. Dopiero po kilku chwilach zobaczyłem, że rewolucja kryje się w kwadratowym pudełku dołączonym do klawiatury.

Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy