"Afera hazardowa 2": Dlaczego internet znów zainteresował się skrzynkami?
Mikołaj "Konopskyy" Tylko znowu jest (a jeśli nie jest, to wkrótce będzie) na ustach wszystkich. Po szokującym materiale, ujawniającym pedofilskie praktyki pośród czołówki polskich twórców internetowych, przyszedł czas na kolejny film, który powinien wstrząsnąć światem influencerów.
"Konopskyy" w ponad 2-godzinnym filmie, do którego - jak sam mówi - przez ponad rok zbierał materiały, omawia powiązania streamerów, youtuberów i influencerów ze stronami promującymi hazard wśród nieletnich. Brzmi znajomo? Owszem, podobna afera miała już miejsce około roku temu, ale najwyraźniej nie wybrzmiała wystarczająco głośno, bo hazardowy, nielegalny przemysł dalej działa w najlepsze - zagrażając nie tylko najmłodszym użytkownikom internetu, ale też ciągnąc na dno i niszcząc niektórych spośród samych youtuberów.
Materiał "Konopskyy’ego" dotyczy przede wszystkim strony KeyDrop, od której cała afera hazardowa się zaczęła, ale nie tylko jej. Jednak zacznijmy od początku. KeyDrop, jak i wiele innych stron tego typu, nie opiera się na hazardzie żywą gotówką - przynajmniej nie wprost. Ich zasada działania jest inna - zakładając konto na tego typu stronie, nadajemy jej uprawnienia do dostępu do naszego ekwipunku w grze Counter-Strike, dzięki czemu możemy obracać swoimi skinami, które przecież nierzadko potrafią stanowić całkiem niezłą wartość.
Już na etapie zakładania konta Konopskyy wskazuje kilka poważnych problemów - strona w żaden sposób nie weryfikuje wieku gracza (choć "oficjalnie" wymaga, by ten miał co najmniej 18 lat), jej regulamin mówi wprost, że może zawierać informacje mijające się z prawdą, a gdy dochodzi do próby wypłaty potencjalnej wygranej - dopiero wtedy zaczyna się weryfikowanie wieku i robienie użytkownikowi "pod górkę". Jakby tego było mało, firma na którą zarejestrowana jest strona ma swoją rzekomą siedzibę na Cyprze, pod nieistniejącym fizycznie adresem - i została tam zarejestrowana najprawdopodobniej tylko dlatego, że Cypr to jeden z rajów podatkowych.
Dalej "Konopskyy" pokazuje mechanizmy, jakimi rządzi współpraca tego rodzaju stron z influencerami oraz wskazuje na tych, którzy są lub byli najbardziej "umoczeni" w tego rodzaju współpracę. Akcja polega oczywiście na tym, by pokazać - najczęściej młodym ludziom, bo to oni są targetem youtuberów i do nich kierowana jest kolorowa strona - jak "fajne" jest granie o skiny. Oczywiście prawie żaden influencer (o czym za moment) nie gra tam za własne pieniądze - najczęściej otrzymują oni specjalne środki od właścicieli strony, a do tego ich szanse na wygraną są specjalnie zwiększone. Wisienką na torcie są teatralne reakcje na wygrane, choć niekiedy widać, że w "teatrzyk" wkrada się rutyna i już nawet wygrana miliona złotych nie robi na niektórych wrażenia - a może nie robi dlatego, że to wszystko "fejk"? W rzeczywistości algorytmy takich stron działają tak, żeby prędzej czy później wyssać z grającego wszystkie postawione pieniądze i doprowadzić go do sytuacji, w której będzie on "inwestował" więcej i więcej.
Okazuje się, że na jakimś etapie swojej kariery na YouTube, Twitchu czy Kicku prawie cała czołówka najbardziej znanych polskich influencerów miała jakąś styczność ze stroną KeyDrop lub podobnymi witrynami. Niektórzy zaprzestali współpracy dość szybko, inni po pierwszym wybuchu afery hazardowej, inni reklamują je nadal. Przyznał się do tego nawet sam "Konopskyy", jednak jak mówi - było to na początku jego kariery na YouTube i zrezygnował z tego rodzaju zarabiania pieniędzy, gdyż ta forma mu nie odpowiadała. Pod materiałem wideo "Konopskyy" linkuje listę influencerów, którzy mieli powiązania z KeyDrop lub podobnymi stronami, ile skrzynek na niej otwarli i czy zaprzestali współpracy, czy dalej ją - w jakiejkolwiek formie - kontynuują. W sprawę zamieszana jest też jedna z większych (jeśli nie największa) polska agencja marketingowa, która pod swoją opieką ma nie tylko youtuberów, ale nawet esportowców.
"Ale jak to?" - zapytacie - "dlaczego cała sprawa toczy się znowu wokół KeyDrop, skoro strona ta została wpisana na listę stron zakazanych i jest generalnie niedostępna w Polsce?". Tutaj "Konopskyy" pokazuje bezradność polskiego prawa i jak bardzo jest ono dziurawe. Okazuje się bowiem, że po "wyeliminowaniu" KeyDrop, na jej miejsce powstały inne, podobne strony, znowu założone na firmy w rajach podatkowych, a biznes kręci się dalej. Może niektórzy influencerzy już w ogóle nie reklamują tego typu stron, może u niektórych sesje otwierania skrzynek zamieniły się w mały banner na dole ekranu - ale meritum jest takie, że polskie prawo działa reaktywnie. Zamyka się dostęp do kolejnych stron dopiero, gdy ich działania wyjdą na wierzch (tak jak to widzimy w materiale "Konopskyy’ego"), zamiast od razu wyeliminować możliwość potencjalnej i przyszłej współpracy z danymi podmiotami.
I na koniec jeszcze jeden smutny aspekt całej sytuacji. "Konopskyy" pokazał przykład jednego z youtuberów, który miał "tylko" reklamować strony z hazardem, ale połączenie wpływu stron hazardowych z prawdopodobnym uzależnieniem od alkoholu doprowadziło do sytuacji, że człowiek ten zaczął po kolejnych przegranych "na koszt strony" inwestować własne pieniądze, przegrywając w ten sposób dobre kilkanaście (jeśli nie kilkadziesiąt) tysięcy złotych. Sytuacja jest tym bardziej smutna, że mimo ciągłych przegranych i tak z jego ust padają słowa, iż jeśli ktoś ma długi, to takie strony są najlepszym sposobem, żeby z nich wyjść.
Od premiery filmu minęły 3 dni, w czasie których wyświetlono go ponad 3,1 mln razy. Poniżej możecie się z nim w całości zapoznać, a tutaj znajdziecie listę twórców promujących nielegalny hazard w internecie. Pozostaje mieć nadzieję, że tym razem naprawdę coś się w polskim prawie zmieni i sprawa nie rozpłynie się w powietrzu, jak to miało (najwyraźniej) miejsce po "Pandora Gate".