Reklama

Amerykański zawodnik CS:GO przechodzi do Valoranta

​Valorant to tytuł od Riot Games, która znajduje się jeszcze w fazie testów, a już osiągnęła bardzo dużą popularność. Jest to głównie efekt wielu transmisji rozgrywki z tej gry na platformie Twtich. Okazuje się, że produkcja może bardzo zamieszać na rynku zawodowych esportowców.

Valve kontra Riot - nieustanna walka

Na rynku gier z widokiem pierwszoosobowym było do tej pory kolokwialnie mówiąc krucho. Counter-Strike: Global Offensive był w zasadzie jedynym poważnym FPSem, który przyciągał wielką popularność. Próbował mu dorównać Rainbow Six Siege, lecz produkcja Ubisoftu nie doszła do tak wielkiego poziomu rozpoznawalności jak słynny CS.

Mała konkurencja sprawiła, że Valve bardzo często zaniedbywało graczy, brakiem implementowania ważnych dodatków usprawniających CS:GO. Koronnym przykładem jest silnik gry Source z 2004 roku, który do dziś nie został wymieniony na drugą generację.

Reklama

Rosnące niezadowolenie graczy chce wykorzystać wielki konkurent Valve z rynku esportowego - Riot Games. Producenci ścierają się już w gatunku MOBA, gdzie DOTA2 ze studia Gabe Newella nieustannie rywalizuje z League of Legends od Riotu. Druga część tej batalii odbywa się wśród gier FPS.

Valorant jest nowym produktem od Riot Games. Mimo że występuje jeszcze w fazie beta testów, już przykuł ogromną uwagę w środowisku graczy. Rozgrywka obserwowana jest przez wiele tysięcy widzów w serwisach streamingowych, a rozdawane klucze przekuwają się na coraz większą liczbę aktywnych użytkowników. Od Valoranta nie stronią również....gracze CS:GO.

Z CS:GO do Valorant?

Valorant może stać się skupiskiem zawodowych graczy gier FPS - głównie CS:GO, których kariera nie była najbardziej udana, ale jednocześnie nie byli bardzo słabymi przedstawicielami sceny. Jednym z głośniejszych przypadków jest przykład Huntera "SicKa" Mimsa.

Amerykanin w przeszłości występował w tak znanych drużynach CS:GO jak TSM czy compLexity Gaming. Trzykrotnie w swojej karierze grał na turnieju rangi Major.

Z pewnością ruch Mimsa może być przełomem. Inni zawodnicy CS:GO mogą pójść jego śladem i znaleźć swoje miejsce w produkcji od Riot Games. W taki sposób może bardzo szybko powstać scena złożona z zawodników o bardzo wysokich umiejętnościach.

Na razie nie wiadomo jednak, jaki kształt będą miały rozgrywki w Valorant. Ruchy na scenie jednak wyglądają bardzo interesująco i w momencie, gdy powstaną oficjalne rozgrywki, wówczas rynek esportowy może być odwrócony "do góry nogami".

ESPORTER
Dowiedz się więcej na temat: Valorant
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy