Apple odpowiada własnym pozwem przeciwko Epic
Epic Games w trwającym konflikcie prawnym z Apple stara rysować się na szlachetnego obrońcę uciśnionych deweloperów i graczy. W najnowszym kontr-pozwie Apple zdecydowanie odrzuca taką narrację, opisując całą blokady Frotnite na iOS jako "zwykłe nieporozumienie w temacie pieniędzy".
Przypomnijmy: zaczęło się od Epic Games, które nie chciało płacić Apple standardowych 30 procent z każdej transakcji na iOS. Korporacja w odpowiedzi błyskawicznie usunęła Fortnite z ekosystemu, a następnie zapowiedziała dalsze kroki, w tym choćby zablokowanie silnika Unreal Engine.
Sąd ostatecznie powstrzymał ten ostatni krok, lecz Fortnite pozostaje niedostępne na iOS. Starcie sądowe trwa więc w najlepsze, prawnicy liczą lukratywne nadgodziny, a Epic zapewnia w najnowszych dokumentach, że blokowanie Fortnite jest równe niemal z blokowaniem Facebooka.
Ostatnio Epic zapewniał bowiem, że Fortnite to nie tylko gra, a cała platforma społecznościowa, która pomaga rodzinom i znajomym łączyć się dobie koronawirusa. Brzmi romantycznie i szlachetnie, lecz Apple odpowiada teraz, że to zwykła hipokryzja i próba zagrania na emocjach w sprawie o pieniądze.
"Choć Epic rysuje się na współczesnego Robin Hooda w świecie korporacji, w rzeczywistości jest wartym miliardy dolarów przedsięwzięciem, które po prostu nie chce płacić nic za ogromne korzyści, jakie czerpie z obecności w App Store" - czytamy w złożonym wczoraj w Oakland kontr-pozwie.
"Próśb o specjalne traktowanie i narzekań na rzekomy odzew nie da się pogodzić z jawnym pogwałceniem kontraktu i własnych praktyk biznesowych, podczas gdy firma zarabia miliardy z opłat uiszczanych przez deweloperów, czy na kosztujących 99 dolarów pakietach V-dolców" - napisano.
Teraz to Apple domaga się pieniędzy. Korporacja apeluje się, by sąd uznał Epic za winne złamania kontraktu, nie oszczędzając przy tym w słów na temat dyrektora generalnego firmy, Tima Sweeneya. Konflikt na linii obu korporacji, zamiast słabnąć, wydaje się zagęszczać. Czekamy na następne kroki.