Reklama

Astralis znów na szczycie – podsumowanie finałów ósmego sezonu ECS

​Pierwszy, duży turniej Counter Strike’a w grudniu dobiegł końca. Najlepsza czwórka ósmego sezonu ECS spotkała się w półfinałach i wydawałoby się, że wygrał dokładnie tego, kogo większość ekspertów obstawiała od samego początku. Czy możemy jednak wyciągnąć jakieś dalsze wnioski z tego turnieju i co występy poszczególnych drużyn mówią o ich szansach na triumf jeszcze w tym roku?

Zanim przejdziemy do głębszej analizy finałów ósmego sezonu ECS, zatrzymajmy się na chwilę nad kalendarzem rozgrywek Counter Strike’a do końca 2019 roku. Grudzień jest napakowany turniejami. ECS ledwo zdążył się skończyć, a już jutro w południe ruszają finały 10 sezonu ESL Pro League. Od 12 do 14 grudnia cztery drużyny wezmą udział w finałach BLASTa w Bahrainie, a 17 grudnia zaczyna się EPICENTER 2019. Evil Geniuses w rezultacie rozegra aż trzy, duże turnieje w przeciągu trzech tygodni.

Trzeba brać więc pod uwagę fakt, że okazji na zdobycie tytułu jest bardzo dużo. Niektóre drużyny będą jednak miały za sobą długie podróże, jetlag może odgrywać sporą rolę. Nie oznacza to jednak, że już jutro w Danii nie obejrzymy świetnego CS-a. Jeżeli z wczorajszego turnieju mielibyśmy wyciągnąć bowiem jedną rzecz, byłaby to bardzo wyrównana rywalizacja na najwyższym poziomie i szansa na triumf niemalże każdej drużyny z czołówki. 

Reklama

Brak większych niespodzianek

Jeżeli usiedlibyście przed finałami ECS-a z kartką i długopisem i spróbowali obstawić przebieg całego turnieju, ręka zadrżałaby Wam prawdopodobnie na dwóch spotkaniach. Najpierw na Astralis i Evil Geniuses, z którym Duńczycy regularnie miewali ostatnio problemy. Później z kolei na samym finale. Astralis podejmowało bowiem Liquid na ich własnym gruncie.

Pewnie ciężko byłoby przewidzieć konkretne wyniki albo pozbawiony trzecich map drugi dzień turnieju. Ostatecznie zobaczyliśmy jednak turniej pozbawiony większych niespodzianek, gdzie wygrywali ci, po których najbardziej byśmy się tego spodziewali. Paradoksalnie, to jest właśnie ta największa niespodzianka. I dobrze widzieć również, że chociaż wygrywają faworyci, wciąż dowiadujemy się o tym w ostatnim możliwym momencie.

Emocjonujący i wyrównany turniej

Chociaż w fazie grupowej najwięcej emocji dostarczyła chyba zaskakująca dogrywka pomiędzy Astralis a Sharks, ponieważ wszystkie decydujące mecze skończyły się wynikiem 2-0, a ostatecznie tytuł zgarnął tej najbardziej oczywisty wybór, playoffy dostarczyły mnóstwo rozrywki. I nie świadczy o tym wyłącznie fakt, że w obu meczach zobaczyliśmy trzy mapy. Jeszcze spotkanie decydujące pomiędzy NiP a EG sugerowało, że będzie nam brakować Szwedów w grudniowych turniejach, a podczas BLASTa mogą zaskoczyć w walce z najlepszymi.

Dobry turniej zagrało Fnatic, dając nadzieje na bardzo emocjonujący ESL Pro League. Już w pierwszym, wtorkowym BO1 zmierzą się bowiem z Evil Geniuses. Chociaż nie pokazali praktycznie nic przeciwko wyraźnie silniejszemu Astralis, na całym turnieju wygrali trzy mapy z MIBR i w półfinale powalczyli z Team Liquid. Co najważniejsze, podczas kilku spotkań zobaczyliśmy mocniejsze strony niemalże wszystkich ich zawodników. TL stawiała opór "stara gwardia" w postaci KRIMZa, JW i flushy, a po MIBR przejechał się Brollan z 30 fragami na Vertigo.

Bardzo ciekawym tematem w kontekście nadchodzącego ESL Pro League jest również Evil Geniuses, które przebojem wdarło się niedawno na profesjonalną scenę i ma za sobą wyjątkowo udaną końcówkę roku. Mimo to listopad w ich wykonaniu nie wyglądał tak przekonująco. Te same wnioski można podtrzymywać, kiedy spojrzy się na ich występ na ECS, 0-2 przeciwko Team Liquid, a później porażka na Astralis. Przed EG w tym roku jeszcze dwa, duże turnieje oraz szansa na zakończenie 2019 w wielkim stylu, kolejnym triumfem przeciwko najlepszym drużynom na świecie.

Dominacji Astralis ciąg dalszy

Duńczycy wpadli do Texasu, żeby pozbawić amerykańskich fanów nadziei o zdobyciu najwyższego miejsca podium, nawet na ich własnym gruncie. Wygrali w tym roku dwa Majory, po krótkiej przerwie oraz kilku kontrowersjach wrócili w wielkim stylu, kontynuując swoją dominację, i teraz czekają tylko, żeby w dokładnie ten sam sposób zamknąć rok 2019.

Sądząc po ich występie na ECS, są na bardzo dobrej drodze. Chociaż podróż ze Stanów Zjednoczonych z powrotem do Danii może być bolesna, a jeden dzień nie wystarczy, żeby wrócić do odpowiedniego nastawienia, są rozegrani, na chwilę po ograniu czołówki Counter Strike’a. Jeżeli coś ma im pozwolić zapomnieć o zmęczeniu i jetlagu będzie to połączenie lokalnych fanów oraz pewności siebie.

Jeżeli chodzi o sam występ Duńczyków na ECS, imponuje przede wszystkim ich umiejętność utrzymania chłodnej głowy w najbardziej kluczowych momentach. Nie obyło się bez okazjonalnych problemów, zaczynając już od dogrywki przeciwko Sharks w pierwszym BO1 finałów ósmego sezonu, a Nuke wciąż wydaje się nieco mniej pewny niż kilka miesięcy temu, ale kiedy było trzeba, Xyp9x clutchował, Device w pojedynkę bronił bs-ów z AWP, a Magisk i Dupreeh stawali na głowie, żeby przed własną śmiercią zabrać ze sobą kilku rywali.

Przed nami kilka bardzo ciekawych tygodni. Już jutro startuje ESL Pro League, którego playoffy rozpoczynają się w piątek o 16:00. Trzy dni BO1 oraz decydujące BO3 mają zadecydować o tym, kogo tym razem zobaczymy wśród czołówki. Pytanie czy najlepszym drużynom ECS uda się zostawić za sobą zmęczenie oraz długie podróże i tym razem odegrać się na Astralis.

ESPORTER
Dowiedz się więcej na temat: Counter-Strike: Global Offensive
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy