Reklama

Discord: Chińczycy szybko poradzili sobie z problemem

​Internet w Chinach jest bardzo mocno ograniczany przez władze, względem tego, co możemy doświadczać w świecie zachodnim. W tym azjatyckim kraju rząd ma wpływ na wszystko, a większość stron z Europy czy Stanów Zjednoczonych jest zbanowana, by ograniczyć świadomość społeczeństwa chińskiego. Jednak ono sobie radzi z restrykcjami. Postanowiono powołać do życia chińską wersję komunikatora Discord.

Cenzura w Chinach ma się świetnie

Korzystanie z internetu w Chinach znacznie różni się od tego, jak to wygląda w innych częściach świata, szczególnie na zachodzie. W "Kraju Środka" wiele stron jest zablokowanych. Do nich należą wszystkie usługi Google’a, w tym Gmail, Mapy Google czy nawet YouTube, Twitter, Facebook oraz Vimeo. Za Wielkim Murem nie można skorzystać również ze Snapchata, Instagrama, Wikipedii i Discorda.

Lista zbanowanych witryn czy aplikacji jest jak widać bardzo pokaźna. Społeczeństwo chińskie dostaje w zamian kontrolowane przez rząd programy, w których wszystkie krytyczne politycznie opinie są szybko usuwane, a sami użytkownicy poddawani bardzo intensywnej inwigilacji. Kilka miesięcy temu głośna była sprawa tenisistki Shuai Peng. Była liderka światowego rankingu w grze deblowej w listopadzie opublikowała wpis w serwisie Weibo. Poinformowała wówczas, że była molestowana przez byłego wicepremiera Chin Zhanga Gaoliego. Wpis bardzo szybko zniknął po usunięciu przez moderację, a z 36-latką kontakt się urwał.

Reklama

Cały tenisowy świat żył w obawie, że Chince stała się krzywda w związku z tym. W sieci powstała nawet akcja #WhereIsShuaiPeng, którą udostępniły największe gwiazdy światowego tenisa, w tym miedzy innymi Serena Williams, Novak Djoković czy Naomi Osaka. Okazało się, że na szczęście tenisistka jest cała i zdrowa. Podczas Igrzysk Olimpijskich w Pekinie spotkał się z nią prezydent MKOL Thomas Bach. Jednak nadal istnieją uzasadnione obawy o bezpieczeństwo Chinki. Nie wiadomo do końca, jak wygląda jej sytuacja, gdy nie patrzą oczy kamer. W sprawę jednak zaangażowała się światowa federacja kobiecego tenisa (WTA) i zagroziła poważnymi sankcjami wobec władz Chin.

Ten przykład pokazuje, że inwigilacja i bezpieczeństwo w tym kraju są w bardzo zaawansowanym stadium. Społeczeństwo jednak stara się radzić z wszelkimi metodami cenzury i tworzą własne "odbicia lustrzane" znanych na całym świecie komunikatorów. Do takiej sytuacji doszło w ostatnim czasie z Discordem.

Discord w Chinach tylko tajny

Jeden z najpopularniejszych komunikatorów społecznościowych w sieci od kilku lat przeżywa niesamowity rozkwit. Nie można się temu dziwić. Łączy on w sobie komunikator głosowy z forum, na którym można pisać na dany temat i nie jest to poddawane odgórnej moderacji, jak to bywa w przypadku przeglądarkowych forów. Kontrolę nad treścią mają jedynie administratorzy serwera.

W Europie czy Stanach Zjednoczonych z Discorda korzystają w dużej mierze gracze i społeczności skupione wokół twórców internetowych. Jak wyżej wspomnieliśmy, program jest na liście zakazanych w Chinach. Discord niedawno został kupiony za ogromne pieniądze przez Microsoft. Informatycy z "Kraju Środka" znaleźli jednak sposób na złamanie cenzury.

Mogłoby się wydawać, że hakerzy stworzyli podrobioną wersję, ale nie tym razem. Skopiowano całą zawartość, dzięki czemu komunikator wygląda dosłownie tak samo, jak jego amerykańska wersja. Serwery jednak mają bardzo specyficzną tematykę. Większość z nich dotyczy rządu, gatunku muzycznego K-Pop (wobec którego rząd również nie jest przychylny). Wychodzi na to, że chiński Discord jest oazą wolności i kanałem komunikacyjny opozycji. Jak na razie nie wiadomo, czy władze będą starały się w bardzo radykalny sposób zamknąć działalność chińskiej wersji Discorda. Projekt wygląda bardzo obiecująco.

ESPORTER
Dowiedz się więcej na temat: Discord
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy