Esport uznany w Polsce za sport? Nie do końca
Część mediów i dziennikarzy ekscytowało się wczoraj, że "esport został uznany w Polsce za sport". Tak sformułowany tytuł rzeczywiście brzmi optymistycznie i zbliżałby nasz kraj do azjatyckich pionierów w tej dziedzinie, gdyby nie fakt, że takie stwierdzenie na razie stanowi niestety spore nadużycie.
W poniedziałek, w Centrum Olimpijskim faktycznie odbyło się spotkanie związane z dołączeniem Polskiego Związku Sportów Elektronicznych do Polskiego Komitetu Sportów Nieolimpijskich. Warto jednak bliżej przyjrzeć się, czym są te dwa wymienione podmioty, by nie popełnić pomyłki.
Jak można bardzo szybko sprawdzić, powołany dopiero w 2017 roku Polski Komitet Sportów Nieolimpijskich jest bowiem organizacją pozarządową, a więc nie ma "mocy", by uznać cokolwiek za sport w kontekście, jakiego oczekują gracze - z państwowym, oficjalnym rozpoznaniem i wsparciem.
Do Komitetu należą przedstawiciele całkiem interesujących dyscyplin, takich jak warcaby, Rycerska Kadra Polski, tenis plażowy, nordic walking, Aeroklub Polski, Federacja Tańca Sportowego czy też Wodne Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe, a nawet... Polski Związek Rock'n'Rolla Akrobatycznego.
Bardziej kontrowersyjny jest Polski Związek Sportów Elektronicznych, który niektórzy opisywali już wczoraj jako "instytucję odpowiedzialną za esport nad Wisłą", co jest jednak dalekie od prawdy. Trzeba bowiem wyjaśnić, że PZSE został założony przez ESL, a więc przez organizatora turniejów.
Do tego dochodzi spółka PrawoSportowe.pl oraz Liga Akademicka i nic więcej. Wydaje się więc, że tylko ta ostatnia organizacja ma w tym wszystkim cele sportowe, a ESL wraz z prawnikami wykorzystuje całość raczej jako interesujący zabieg marketingowy i uwiarygodniający.
W zarządzie PZSE są osoby związane z bezpośrednio z ESL, jedną z największych firm na światowej scenie esportu. To zaś sprawia, że łatwo dostrzec w inicjatywie pewien konflikt interesów. Na pewno nie można też stwierdzić, że "esport został uznany za sport", do czego droga jest jeszcze daleka.