Reklama

Evil Geniuses nowym Mistrzem LCS

Regulaminowy sezon skończył się raczej zgodnie z przewidywaniami większości osób. Nikt oczywiście nie spodziewał się TSM-u na ostatnim miejscu w tabeli, a Evil Geniuses nie zadowalał zapewne wynik 9-9 i czwarte miejsce zdobyte na ostatnią chwilę. Czołówka wyglądała jednak solidnie i wszystko wskazywało na to, że to właśnie pomiędzy TL, C9, EG i 100T odbędzie się walka o tytułu.

Bardzo szybko okazało się, że Cloud9 wypadnie raczej z tego wyścigu. W pierwszej rundzie drużyna Maxa Waldo przegrała 0-3 w pojedynku z 100 Thieves, reprezentując zaskakująco słabą formę. Niedługo po zakończonym weekendzie rozpoczęły się głośne dyskusje o przyszłości C9 oraz bardzo słabym występie Summita, który zdominował cały regulaminowy sezon i został jednogłośnym MVP ligi. Niestety w playoffach byli w stanie wygrać tylko z Golden Guardians, a ich mecze przeciwko silniejszym rywalom zakończyły się błyskawicznymi porażkami.

Reklama

Kiedy obserwujemy z perspektywy wczorajszych finałów sytuację w playoffach LCS, widać jak bardzo występ Evil Geniuses przypomina wiosenny split w wykonaniu G2 Esports. Obie te drużyny grały w pierwszej rundzie z pozornie silniejszą od siebie drużyną i spadły do drabinki przegranych na samym początku playoffów. G2 Esports od tego momentu nie przegrało żadnej mapy, a Evil Geniuses oddało tylko jedną mapę z FlyQuest, w pierwszej rundzie drabinki przegranych.

Obie te drużyny na żadnym etapie playoffów nie wydawały się faworytami. Jasnym było oczywiście, że EG wygra z FlyQuest. Wątpliwości zaczęły się jednak w kolejnym meczu przeciwko Cloud9. Niektórzy wciąż wierzyli w siłę Summita i uważali, że organizacja miała wystarczająco czasu, żeby przezwyciężyć swoje problemy. Wtedy Evil Geniuses wygrało swoje pierwsze BO5 wynikiem 3-0.

Kolejny sweep przyszedł tydzień później, 15 kwietnia. W wywiadzie z Travisem Gaffordem Inspired wspominał wtedy, że chcą dokonać tego samego, co G2 Esports w Europie i przez drabinkę przegranych dojść do tytułu swojej ligi. Mimo imponującej pewności siebie Evil Geniuses i bardzo solidnych występów w dwóch poprzednich meczach większość widzów i ekspertów stawiała na Team Liquid. Drużyna Bjergsena przegrała z 100 Thieves wynikiem 2-3 i spodziewaliśmy się powtórki z tego meczu w wielkim finale. Tutaj przyszło drugie 3-0 dla Evil Geniuses.

Po sobotnim meczu Danny, który podszedł całego BO5 umarł zazwyczaj trzy razy, powiedział jasno: "Uważamy Team Liquid za lepszą drużynę, więc 100T pokonamy tym samym wynikiem". Dokładnie tego dokonali dzień później. Na nic zdał się Ornn Ssumdaya czy Zeri w rękach FBI. Impact zagrał świetne BO5, Danny zgarnął kolejny tytuł MVP serii, a Inspired poprowadził swoją drużynę prosto do pierwszego tytułu LCS.

ESPORTER
Dowiedz się więcej na temat: League of Legends
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy