Reklama

Gdy kontroler psuje się podczas meczu o 200 tysięcy dolarów

​Wielu graczy zmagało się w przeszłości z problemami z kontrolerem. Wyładowana bateria, czy też inna awaria - sytuacja może frustrować nawet podczas relaksującej sesji w Peggle 2 po dniu ciężkiej pracy. Co jednak, jeśli kłopoty pojawią się podczas meczu, w którym stawką jest 200 tys. dolarów?

Takie doświadczenia zdobył niedawno Chance "Maux" Moncivaez, reprezentujący drużynę Gen.G. W niedzielę brał udział w turnieju Call of Duty Pro League w Miami. Nadszedł czas na wielki finał, w którym przeciwnikiem było eUnited. Zaczynała się właśnie druga runda, gdy pad przestał działać.

Jak wyjaśniał później zawodnik, kłopoty związane były z jednym ze spustów kontrolera Dualshock 4, w wersji produkowanej przez firmę Scuf. Jak doskonale wiedzą wszyscy fani strzelanek na konsolach, triggery są w Call of Duty bardzo ważne. Gracz kontynuował rozgrywkę, zmieniając obłożenie.

Reklama

Gen.G, które wcześniej pokonało eUnited w fazie grupowej, przegrało starcie, zajmując ostatecznie drugą lokatę, z nagrodą na poziomie "zaledwie" 300 tysięcy dolarów (ok.1,15 mln złotych). Zwycięzcy z eUnited pojechali do domów bogatsi o pół miliona dolarów (niecałe 2 miliony złotych).

Jak można się domyślać, Moncivaez nie był zadowolony z sytuacji. Zaraz po awarii zgłosił się do admina, lecz ten nakazał kontynuowanie rozgrywki, w ramach pomocy oferując... spinacz do papieru.

Co równie interesujące, zawodnik obwinia w dużej mierze samego siebie, ponieważ - jak przyznał wczoraj podczas transmisji na żywo w serwisie Twitch - miał przy sobie... zapasowy kontroler, który jakimś cudem całkowicie wyleciał mu z pamięci podczas meczu.

Nigdy nie dowiemy się, czy działający kontroler przełożyłby się na zwycięstwo Gen.G w wielkim finale, lecz Moncivaez uważa, że jego zespół był na jak najlepszej ścieżce do sukcesu i zaraz po awarii pada drużynie należał się reset.

ESPORTER
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy