HaX: Do poprawy na Games Clash Masters opóźnienia i reklama
Po zakończeniu turnieju Games Clash Masters porozmawialiśmy z komentatorem zmagań – Mateuszem „HaXem” Ogonowskim. Caster podsumował to, co przez trzy dni działo się w Gdyni.
Patryk Głowacki: Z racji, iż byłeś komentatorem turnieju, możesz powiedzieć o nim coś więcej. Umówmy się tak, że w ramach podsumowania rozgrywek ja wypowiadam konkretne zagadnienie, a Ty dzielisz się swoimi przemyśleniami dotyczącymi tematu.
Mateusz „HaX” Ogonowski: Dobrze, spróbujmy.
Organizacja?
Według mnie organizacja była bardzo dobra. Wiadomo, każdy popełnia czasem kilka małych błędów, co niestety się zdarza, lecz jestem przekonany, że z roku na rok będzie na pewno coraz lepiej. Wcześniej ta sama ekipa prowadziła Meet Point, widać, iż wyciągnęła z niego lekcję i nauczyła się tego, jak to powinno wyglądać. Organizatorzy w trakcie trwania MP ogłosili Games Clash Masters i to było dla wszystkich niemałym zaskoczeniem. Nie ukrywam, że ciężko było ukryć emocje, jakie towarzyszyły mi, wiedząc, iż to ja będę jednym z talentów na tym wydarzeniu. Wracając do słowa “organizacja”,Games Clash Masters wypadło naprawdę fantastycznie, ale jak każdy inny turniej na świecie posiadał problemy techniczne. Zdecydowanie na plus był czas ich rozwiązywania - średnio 1-2 minuty, gdzie w innych rozgrywkach takie kłopoty potrafiły zajmować nawet kilkanaście minut.
Poziom rozgrywek?
Wysoki. Najbardziej zapamiętam mecz PACT-u z Team Kinguin. Niestety było już po mojej zmianie, dlatego nie miałem możliwości komentowania go, ale bardzo mocno kibicowałem, zdzierając przy tym gardło. Było warto! Zdecydowanie jeden z najciekawszych meczów podczas Games Clash Masters w Gdyni. Podczas dogrywki na drugiej mapie wyszedłem, ponieważ nie byłem w stanie usiedzieć. Wszystko okazało się winą mocnego stresu. Jednak kibicowanie to nie dla mnie, łatwiej upuścić swoje emocje będąc komentatorem.
Publiczność?
Dopisała. Na finale było najwięcej ludzi. Pełne trybuny, bez może piętnastu miejsc. Według mnie frekwencja fantastyczna. Kibice dopingowali, krzyczeli, skandowali nazwę zespołu, któremu kibicowali, odśpiewywali esportowe przyśpiewki - coś niesamowitego. Na starcie trzeba było ich troszeczkę zmotywować, podjudzić do działania, co z początku musiałem zrobić komentarzem, ale jak się ruszyło, to już poszło śmiało i bez najmniejszych problemów.
Zwycięzca?
W praktyce oczywiście Heroic, które grało fantastyczne mecze od samego początku do końca. Byli nie do pokonania. Już po pierwszym meczu, kiedy ograli Kinguin wynikiem 16:6, wiedzieliśmy wszyscy w naszym gronie, że mogą dostać się do finału. Musieli tylko utrzymać formę, a to im się udało. Finałowy mecz z Kinguin, jak widzieliśmy, był wręcz przepełniony emocjami.
Dla mnie jednak wygrał PACT. Takich emocji nie przeżyłem jeszcze nigdy, prawdziwy „underdog” turnieju, który mógł zaskoczyć i jedyna drużyna na GCM, która w systemie BO1 pokonała swoich rywali z zagranicy.
Co do poprawy?
Na pewno kwestie opóźnień, które się pojawiały. Wiadomo, one zdarzają się wszędzie. Myślę, że trzeba byłoby dopasować odpowiednie elementy do siebie, może mniej czasu przeznaczyć na rozgrzewki graczy, a więcej czasu stricte na sam mecz. Dodatkowo pauzy taktyczne, które powinny być moim zdaniem ograniczone limitem czasowym, jak i ilościowym. Myślę, że doszlifowanie także oprawy audiowizualnej dopieściłoby ten turniej, gdyż tam zdarzało się najwięcej wpadek. Mnie osobiście bardzo bolała sytuacja zrobiona najpewniej przypadkiem, kiedy gracz drużyny PACT został w clutchu 1 na 3 i w kluczowym momencie tej akcji realizator pokazał trybunę, przez co widzowie nie zobaczyli jej zakończenia. Oprócz tego można by zrobić większą reklamę, choć ta była naprawdę bardzo duża. Chodzi mi o to, żeby zachęcić więcej osób do tego, by kibicowali w hali, a nie oglądali mecze tylko w internecie, gdzie pobiliśmy rekordy oglądalności, a więc na arenie powinno dziać się jeszcze więcej.
Plany na przyszłość?
Moje plany to na pewno komentowanie jeszcze większej ilości turniejów i poprawa błędów, które popełniłem w trakcie trwania rozgrywek. Niestety złapała mnie choroba i o wiele ciężej myślało mi się przez gorączke i katar. Natomiast jeżeli chodzi o sam GCM niestety nie wiem, gdyż nie jestem jednym z organizatorów. Mam nadzieję, iż będę mógł dalej z nimi współpracować, dostając zaproszenie zarówno na Meet Point, który już został ogłoszony, jak i Games Clasha, jeżeli dojdzie do cyklicznego powtarzania. Oby towarzyszyły nam wtedy takie same emocje, a my spotkali się tą samą ekipą w niezmienionym składzie, ponieważ ten turniej pokazał, jak powinno robić się dobrego Counter Strike'a w Polsce.
Patryk Głowacki