Reklama

Hearthstone World Championship - wywiad z Che Chou

​Oprócz samych emocjonujących rozgrywek i świetnego finału, tegoroczne Mistrzostwa Świata w Hearthstone’a przyniosły nam również kilka interesujących rozmów. W Amsterdamie udało nam się porozmawiać z Che Chou, który od października 2016 roku jest odpowiedzialny za esportową część karcianki Blizzarda oraz jej transmisje.

Tomasz Alicki, esporter.pl: Jaki jest najtrudniejszy aspekt pracy nad esportowym Hearthstone? Wygląda na to, że gra znajduje się w bardzo wygodnym miejscu. Jakie w takiej sytuacji stawia się cele? Jakiś kamień milowy czekający na przekroczenie?

Che Chou: Zacznę od tego, że 2017 rok był dla nas naprawdę udany. Zrobiliśmy kilka świetnych rzeczy, żeby rozwinąć scenę Hearthstone'a. Pojechaliśmy z turniejami w trasę dookoła świata. Przedtem jedynymi wydarzeniami z samej karcianki były BlizzCony, Mistrzostwa Świata. Chcieliśmy więc zacząć eksperymentować poza jedną imprezą Blizzarda. Zaczęliśmy również współpracę z nową produkcją, osobami odpowiedzialnymi wcześniej za World Series of Poker. Pomyśleliśmy: "Jak zwiększyć poziom naszych transmisji?". Najprostszym rozwiązaniem było pójść w stronę tych, którzy stali za najbardziej popularnymi grami karcianymi.

Reklama

W 2017 roku sporo eksperymentowaliśmy, ale staraliśmy się też słuchać naszej społeczności. Dostawaliśmy sporo uwag odnośnie tego, co w Hearthstone nie działało. Efektem tej nauki, słuchania i śledzenia naszych własnych danych, obserwowania dróg, jakie przechodzą profesjonalni gracze, jest nasz kalendarz na 2018 rok.

Największym wyzwaniem jest więc dopilnowanie, żeby doszło do skutku to, co zapowiedzieliśmy. Będziemy kontynuować wszystkie LAN-owe turnieje, uczyć się na nich. W 2018 roku Hearthstone musi dojrzeć i dotrzeć do stanu, w którym chcemy go zobaczyć. Jestem oczywiście też bardzo szczęśliwy z tego, gdzie teraz jest Hearthstone. Chodzę po tym HCT niczym dumny ojciec. Cała szesnastka graczy ma swoje niesamowite historie, które budowaliśmy przez cały 2017 rok, Neirea czy Kolento. Są znani ze swojego mocnego nastawienia na competitive, są sponsorowani przez organizacje.Z drugiej strony są wśród TOP16 gracze typu SamuelTsao, DocPwn czy Ant, mniej znane osoby, które odchodzą nieco od typowego wizerunku esportowca. A mimo to przyjechali tutaj tylko i wyłącznie dzięki swoim umiejętnościom.

Cieszę się, że mogę zobaczyć coś takiego. To bardzo dobrze oddaje charakter Hearthstone'a - gry dla każdego. Nie musisz być tym zawziętym esportowcem, żeby przyjechać na Mistrzostwa Świata. Możesz być jak DocPwn, geniuszem, który nie spędza setek godzin w grze. Mamy dużo pracy w 2018 roku i jesteśmy tym bardzo podekscytowani.

Jak patrzycie na swoją konkurencję w grach karcianych? Na razie jest ogromna przepaść pomiędzy Hearthstone a Shadowverse czy Eternal. Największym rywalem wydaje się być teraz Gwent. Jakie jest twoje zdanie na temat, czy martwisz się konkurencją i czy uważasz, że ta przepaść będzie zwężać się z roku na rok?

Mówiąc szczerze, nie spędzamy zbyt dużo czasu, patrząc na naszą konkurencję. Głównie dlatego, że ludzie grają w Hearthstone'a, bo chcą grac konkretnie w niego. Nie ma drugiej takiej gry. I nie chodzi mi o jakieś specjalne mechaniki, które wyróżniają go ponad resztą. Chodzi o markę zbudowaną przez Blizzarda, zupełnie różną od innych. Priorytety, które sam uwielbiam. Hearthstone jest łatwo dostępny, otwarty dla każdego. Skupiamy się mocno na tym, żeby gracze mogli poczuć się częścią społeczności. Wszystko to, czyni tę grę unikatową.

Wystarczy przejść się po tej arenie. Ktoś spytał mnie wcześniej, czy ci ludzie na dole to społeczność Hearthstone'a czy Blizzard zbierający ich wszystkich ze sobą. Moim zdaniem to połączenie jednego i drugiego. Blizzard stworzył markę z naciskiem na pewne wartości, a uczucie, jakiego można doświadczyć, chodząc pomiędzy fanami, zależy już tylko i wyłącznie od nich. My dajemy im przestrzeń, a oni nadają temu charakter. Dlatego Hearthstone sprawia tyle radości.
Nie spędzamy dużo czasu, patrząc na konkurencję, bo sami mamy mnóstwo rzeczy do zrobienia.

Jesteś też odpowiedzialny za transmisje Hearthstone'a. Co było najtrudniejszym aspektem w organizowaniu transmisji? Żyjemy teraz w czasach, gdzie ludzie martwią się, że zbyt dużo dzieje się na ekranie Overwatcha czy League of Legends. Tymczasem tutaj dwie osoby grają ze sobą w karty.

Największym wyzwaniem było rozeznanie widzów w samych kartach. Jeżeli spojrzymy na tradycyjne sporty, jak piłka nożna, nawet jeżeli nie znasz wszystkich zasad, rozumiesz najprostszą zasadę nią rządzącą: trzeba kopnąć piłkę w dużą bramkę. Z bijatykami jest podobnie. Dwie osoby po prostu ze sobą walczą. Podstawy można wyciągnąć z samego obserwowania gry.

Tymczasem w Hearthstone, jeżeli sam nie grasz i nie znasz działania kart, ciężko jest zrozumieć jakieś widowiskowe zagrania. Jest to aspekt, nad którym chcę wciąż pracować i który jednocześnie bardzo mnie fascynuje. Chociażby kwestia rozszerzeń do Twitcha. Niektórzy streamerzy używają wtyczek pozwalających widzom na najeżdżanie kursorem na karty i przeczytanie ich efektów.

Hearthstone to na pewno nie moba czy Overwatch, gdzie dużo dzieje się na ekranie. Jedną z jego większych zalet jest jego relaksujące tempo. Łatwo się go ogląda, kiedy sam spędzasz czas w grze. Wtedy oglądasz transmisje, żeby czegoś się nauczyć albo czekasz na widowiskowe rozdania. Ci, którzy nie znają dokładnie działania kart, stoją przed większym wyzwaniem. Nad tym chciałbym więcej popracować.

Kontynuując temat transmisji Hearthstone'a, czy telewizja jest odpowiednim kierunkiem rozwoju dla esportu? Powinniśmy iść w tę stronę czy po prostu zostać w internecie?

Czy chciałbym, żeby turnieje Hearthstone'a były pokazywane w telewizji? Oczywiście, że tak. Głównym celem jest dotrzeć do większej liczby ludzi, zapewnić im rozrywkę. Telewizja to po prostu kolejny sposób, żeby to zrobić. Aktualnie nie mamy nic do ogłoszenia w tej kwestii, ale na pewno nie jesteśmy przeciwko takim rozwiązaniom.

Mocno zaciekawiła mnie twoja przeszłość. Nie mówię tutaj o pracy z Blizzardem w 2017, ale nieco wcześniej, kiedy byłeś odpowiedzialny za Halo w Microsofcie. Czy ta gra nauczyła cię czegoś, co mogłeś od razu przełożyć na Hearthstone'a, gdy zmieniły się twoje obowiązki?

Spędziłem 10 lat w Microsofcie, pracując nad Forzą Motorsport i Halo. Przy okazji pracy nad Halo byłem odpowiedzialny za esport oraz społeczność. W 2013 roku miałem za sobą pierwszy turniej Halo z pulą nagród wynoszącą 250 tysięcy dolarów. Od 2013 do 2016 starałem się rozwinąć scenę Halo. Obie gry oczywiście mocno się od siebie różnią. Hearthstone należy do zupełnie inne go gatunku i jest znacznie większym tytułem.

Halo nauczyło mnie jednak zarządzać niewielkim budżetem, być uważanym w kwestii pieniędzy i podejmować odpowiednie decyzje. Nauczyłem się wtedy bardzo dużo o esporcie. Kiedy masz małe możliwości, polegasz na partnerstwach i musisz kopać dużo głębiej.

Na pewno wpłynęło to w pewnym stopniu na to, co robię teraz w Hearthstone. Uważam, że wszystko, czego się uczysz w życiu, czyni cię tym, kim jesteś, kształtuje twoje wyobrażenie o świecie i myślenie. Wciąż uczę się każdego dnia. Nie wiem czy coś z Halo przełożyło się bezpośrednio do pracy z Blizzardem, ale nie byłbym tutaj bez tych doświadczeń.

Wcześniej, przed Microsoftem, pracowałeś jako dziennikarz w branży gier. Jak to wtedy wyglądało? Kiedy to dokładnie było?

Zacząłem pracę jako dziennikarz w 1998, a skończyłem ją w 2006. Jak było? Świetnie. Wszystko było inne, nie mieliśmy iPhone'ów. Nawet samo pisanie o grach nie przypominało tego, co jest teraz. Przez pewien czas pisałem dla magazynów, mieliśmy konkretne deadline'y. Nie było też mediów społecznościowych.

Teraz każdy może mieć własną opinię i wyrażać ją publicznie bez większych problemów. A kiedy jestem ciekawy jakiejś gry, mogę wejść na Twitcha, przyjrzeć się jej w praktyce albo w ogóle obejrzeć, jak ktoś przechodzi ją za mnie, zamiast czytać o nich. Wydaje mi się, że teraz dziennikarze muszą zrobić dużo więcej, żeby zachęcić do siebie czytelników.

ESPORTER
Dowiedz się więcej na temat: hct
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy