Reklama

LCS: Podsumowanie trzeciego tygodnia turnieju Lock In

​Nowy format amerykańskich rozgrywek League of Legends przyniósł widzom nie lada gratkę. Już na początku sezonu przyszło im bowiem obejrzeć aż trzy BO5 pomiędzy najlepszymi drużynami ligi. Wszystkie odbyły się w miniony weekend, wyłaniając przy okazji zwycięzcę turnieju Lock In.

Piątek, 29 stycznia:

  • 100 Thieves - Cloud9 2:3

Sobota, 30 stycznia:

  • Evil Geniuses - Team Liquid 0:3

Niedziela, 31 stycznia:

  • Cloud9 - Team Liquid 2:3

Pierwszy półfinał dla większości fanów sporym znakiem zapytania. Po jednej stronie stało 100 Thieves, drużyna, która dostarczyła widzom licznych emocji w poprzednim sezonie, kiedy pod skrzydłami Golden Guardians pokonywali TSM w playoffach. Ze składem wzbogaconym o Ssumdaya pokazali bardzo ładne League of Legends w fazie grupowej, pokonali Liquid i wyszli z pierwszego miejsca, taranując po drodze do półfinału Immortals.

Reklama

Z drugiej strony było Cloud9, które wzbudziło najwięcej emocji podczas tego offseasonu. Sprzedaż Licorice’a zapewniła organizacja sporo rozgłosu, co tylko spotęgowało kupno Perkza. Drużyna nie wyglądała jednak zbyt przekonująco na początku turnieju i większość ekspertów stawiała raczej na zwycięstwo 100 Thieves. Przez pierwsze dwie mapy wszystko wskazywało na to, że ich predykcje się sprawdzą. W ostatniej chwili obudziło się Cloud9, jakie chcieliśmy zobaczyć podczas Lock Inu i doświadczony skład wywalczył sobie zwycięstwo w trzech kolejnych mapach.

Drugi półfinał nie przyniósł nam aż tyle rozrywki. Tutaj zapowiedzi większości analityków spełniły się w stu procentach i Team Liquid stosunkowo szybkim 3-0 zmiotło z powierzchni ziemi Evil Geniuses. Chociaż EG nie zmusiło TL do wyciągnięcia któregoś asa z ich rękawa, wciąż wyglądają na solidną drużynę, która może zaskoczyć najlepsze drużyny. Optymizmem fanów EG powinien napawać również fakt, że w pierwszych BO1 drużyna radziła sobie bardzo dobrze. Liquid i C9 pokazało, że zdecydowanie lepiej radzą sobie w seriach, gdzie potrzeba opanowania i adaptacji.

Najbardziej dała widzom do myślenia ostatnia seria turnieju Lock In. Po raz kolejny, mimo kupienia legendarnego midlanera G2 Esports i zwycięstwa z 100 Thieves, to Team Liquid wchodziło w meczy jako wyraźni faworyci. Również po raz kolejny Cloud9 potrzebowało dwóch przegranych gier, żeby obudzić pokazać swój prawdziwy potencjał i zacząć walczyć z Liquid. Zobaczyliśmy w rezultacie pięć dosyć jednostronnych gier, których większość rozstrzygało kilka zagrań już w początkowych fazach gry. Kiedy przyszło co do czego, Alphari wspiął się na wyżyny swoich umiejętności, CoreJJ celnie trafiał skillshoty, a Santorin na Udyrze nie zginął ani razu.

Dzięki finałowi mamy solidne spojrzenie na Liquid. CoreJJ w sześciu meczach łącznie rozegranych podczas turnieju Lock In tytuł MVP zdobył cztery razy. Słynny koreański support, wychwalany podczas offseasonu za dominację podczas treningów in-house, staje się niekwestionowanym, najbardziej wartościowym graczem amerykańskiej sceny. Alphari z kolei zrobił świetne pierwsze wrażenie, szczególnie dzięki swojemu występowi w finale. Niektórzy mieli wątpliwości, czy może być ten transfer może być znaczącym upgradem w składzie TL, na co jednoznacznie odpowiedział przez kilka ostatnich tygodni sam Alphari.

Cloud9 cały czas sprawia wrażenie przysłowiowego pudełka czekoladek. Zobaczyliśmy kilka imponujących występów z ich strony, widzieliśmy świetnego Zvena, solidnego Perkza i Blabera pewnie asystującego swoim kolegom. Nowy midlaner C9 ewidentnie potrzebuje jednak jeszcze trochę czasu, żeby wrócić na poziom, jaki reprezentował niegdyś na środkowej alei. Nie krył się również z tym, że aktualna meta nie pasuje do jego stylu gry. Na każdą dobrą dotychczasową grę Blabera przypada z kolei jedna czy dwie, w których nie ma zbyt dużo do powiedzenia.

Większość dyskusji o poziomie Cloud9 skupia się jednak oczywiście wokół Fudge’a. Młody toplaner zbierze prawdopodobnie na siebie większość winy za przegrane w niedzielę BO5. Pseudonim nowego gracza C9 przez chwilę pojawił się nawet w weekend wśród trendów na Twitterze. Przegrywane linie, palone flashe i Alphari dominujący większość BO5 wzbudziły wśród amerykańskich widzów sporo emocji, o czym będziemy pewnie słuchać jeszcze przez kilka pierwszych tygodni LCS. Prawdopodobnie do momentu, kiedy Fudge nabierze nieco pewności siebie.

ESPORTER
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy