Liga Call of Duty to pomyłka, uważa znana organizacja
W styczniu rozpoczyna się pierwszy sezon Call of Duty League, organizowanej na wzór Overwatch - już bez organizacji, a z franczyzami operującymi na bazie miast, jak w innych amerykańskich sportach. Takie podejście przyniesie Activision miliony dolarów zysków, lecz nie wszystkim przypadło do gustu.
Po wielu spekulacjach i "przeciekach", korporacja zdecydowała się niedawno potwierdzić, że podobnie jak w League of Legends czy Overwatchu, do CoD-a zostanie wprowadzony system franczyz. Oficjalnie rozgrywki będą nazywać się właśnie Call of Duty League (CDL).
Żeby wziąć w nich udział, trzeba zapłacić konkretną sumę za "wpisowe". Według informacji podawanych kilka miesięcy temu przez ESPN, ma to być nawet 25 milionów dolarów. Wyłożenie na stół pieniędzy oznacza gwarancję uczestniczenia w lidze, niezależnie od wyników drużyny.
W zestawieniu 12 potwierdzonych już zespołów brakuje jednak organizacji 100 Thieves, którą całkiem niedawno założyła absolutna legenda sceny Call of Duty, czyli Matthew "Nadeshot" Haag. Ten ma bardzo mało dobrego do powiedzenia na temat najnowszego pomysłu Activision.
Mężczyzna tłumaczy, że jego organizacja początkowo była nawet zainteresowana wykupieniem miejsca w lidze, lecz zrezygnowała właśnie po tym, jak Activision zażyczyło sobie za wpisowe całe 25 milionów dolarów.
Dzisiaj dwunastka potwierdzonych drużyn to Atlanta FaZe (FaZe Clan z parternami), Chicago Huntsmen (NRG Esports), Dallas Empire (Envy Gaming), Florida Mutineers (Misfits Gaming), London Royal Ravens (ReKTGlobal), Los Angeles Guerrillas (Kroenke Sports & Entertainment), Minnesota RøKKR (WISE Ventures Esports i Gary Vaynerchuk), New York Subliners (Andbox), OpTic Gaming Los Angeles (Immortals), Paris Legion (c0ntact Gaming), Seattle Surge (Enthusiast Gaming and Aquilini Investment Group) orazToronto Ultra (OverActive Media).
Jak łatwo można podliczyć, Activision zarobiło już 300 milionów dolarów, choć nie rozegrano jeszcze ani jednego meczu. To wyraźnie pokazuje, że najważniejsze są zyski, a nie punkt widzenia doświadczonych graczy - to samo przerabiano zresztą przy okazji Overwatch.