Reklama

Medal of Duty - pierwsze wrażenia z bety Modern Warfare

​Dobiegły końca pierwsze beta testy nadchodzącego Call of Duty. Zanim przyjdzie następny weekend, kiedy to na Modern Warfare będą mogli położyć swoje ręce również posiadacze PC i Xboxa One, postanowiłem zatrzymać się na chwilę, żeby podsumować to, co Infinity Ward zaprezentowało nam do tej pory.

Pierwsza beta Modern Warfare

Czysto teoretycznie są to już drugie testy otwarte dla społeczności Call of Duty. Niecały miesiąc temu, pod koniec sierpnia, mieliśmy bowiem okazję sprawdzić Gunfight, nowy tryb 2v2, który ma odgrywać znaczącą rolę w multiplayerze Modern Warfare. Zobaczyliśmy kilka map, pierwszy raz doświadczyliśmy strzelania, ale jak słusznie stwierdził Dziukens podczas nagrania naszego podcastu o Call of Duty, Ostatni Bastion, na stanowcze opinie trzeba było zaczekać do "prawdziwej" bety.

Kilka tygodni później mamy już za sobą poważniejsze testy i można zacząć wyrokować. Infinity Ward najpierw zapewniło dwa dni testów dla graczy, którzy zdecydowali się na preorder na PlayStation 4, a później otworzyło serwery dla dosłownie wszystkich fanów. Biorąc pod uwagę fakt, że do udziału nie była potrzebna usługa PlayStation Plus, sprawdzić Modern Warfare mógł każdy gracz z dostępem do internetu.

Reklama

Sama beta była bardzo podobna do testów poprzednich Call of Duty. W ten weekend maksymalny poziom został wyznaczony na 20. Stopniowo odblokowywaliśmy zawartość, nowe dodatki oraz nagrody za serie zabójstw. W przyszły weekend, podczas otwartej bety, która pierwszy raz przetestuje również crossplay, level cap zostanie podniesiony, a razem z nim pojawi się kolejny content.

Ciężkie dobrego początki

Nie będę Was oszukiwał. Dosłowne pierwsze wrażenia nie należały do najlepszych. Jeżeli regularnie gracie jeszcze w Black Opsa 4, jesteście przyzwyczajeni do dynamicznego poruszania się oraz strzelania i macie w planach włączyć Modern Warfare, na samym początku doznacie małego szoku. Gra mocno zwolniła, pozbawione dodatków bronie wymagają sporo precyzji, a przestrzenie na mapach są znacznie większe.

Do tego co jakiś czas trafiacie na drobne mechaniki, które mocno wpływają na płynne poruszanie się po lokacjach, jak chociażby otwieranie i zamykanie niektórych drzwi. Wejścia do wielu budynków zagrodzone są zamkniętymi drzwiami. Trzeba podejść, przytrzymać kwadrat i dopiero wtedy otwiera się przed nami przejście. Nieco później okazuje się z kolei, że można również sprintem wlecieć w drzwi, niemalże je taranując. Wparowujemy do środka, bez potrzeby wciskania jakichkolwiek przycisków.

Miłośnicy ostatnich odsłon Call of Duty będą zapewne musieli zagrać kilka ładnych gier, żeby przejść z "zupełnie mi się to nie podoba" na "może coś w tym jest". Przynajmniej tak to wyglądało w moim przypadku. Kiedy coraz więcej elementów zaczęło nabierać sensu, zacząłem analizować Modern Warfare, zapominając o Black Opsach.

Festiwal kamperów

Razem z tą analizą przyszło również kilka spostrzeżeń, które niestety zostały ze mną przez kolejne 20 poziomów. Prędkość celowania z broni znacząco się zwiększyła, a razem z nią drastycznie spadło tzw. TTK (time to kill), czyli czas, jaki potrzebujemy na zabicie rywala. W porównaniu do Black Opsa 4 każdy TTK będzie oczywiście wyjątkowo niski, ale tutaj czasami naprawdę mamy do czynienia z kilkoma pociskami. Domyślacie się pewnie, do czego to zmierza...

Większość graczy zwyczajnie kampi. Część z nich ze strachu, inni ze względu na brak znajomości mapy, a jeszcze kolejni zauważyli po prostu, że bieganie w beta testach Modern Warfare zwyczajnie się nie opłaca. Chociaż Dominacja czy Headquaters, dwa tryby gry oparte na przejmowaniu punktów, zmuszały do okazjonalnego ruszenia się z zajmowanych długimi godzinami schodów, Team Deathmatch był istną katorgą.

Oprócz oczywistego powodu, czyli powolnego celowania w połączeniu z szybkim TTK, na aktualny problem kamperów zdaje się również mocno wpływać sposób zaprojektowania map.

Tutaj mamy oczywiście do czynienia z przypadkiem ekstremalnym, który na mapach zdarza się okazjonalnie. Jest jednak bardzo dużo różnych sytuacji, gdzie zwyczajnie nie można przewidzieć, skąd przyjdzie przeciwnik. Kątów jest zbyt dużo, przestrzenie są miejscami ogromne i dodatkowo otwarte na szeroki wachlarz różnych możliwości. Pozwólcie, że odpowiem od razu na najbardziej popularny kontrargument: "Wszystkim się wydaje, że mapy są chaotyczne, bo są nowe".

Problem jest taki, że znajomość mapy nie polega wyłącznie na zapamiętaniu wszystkich dróg z jednego punktu na drugi. Doświadczenie oraz godziny spędzone w grze gwarantują pewność siebie, świadomość, gdzie może pojawić się następny przeciwnik. Na tych mapach wydaje się to na razie niemożliwe. Zbyt dużo jest sytuacji, gdzie jesteśmy zmuszeni po prostu przejść przez jakieś drzwi i liczyć na to, że sprawdzimy miejsce, w którym akurat czeka na nas rywal.

Mini mapa

Kwestia mini mapy jest klasycznym problemem wielu Call of Duty. Infinity Ward postanowiło na nowo wymyślić koło. Wzięli mechanikę, co do której nikt nie miał żadnych wątpliwości i odwrócili ją do góry nogami. Na szczęście na zauważenie absolutnego braku logiki w tej decyzji Infinity Ward potrzebowało zaledwie dwóch dni.

W ten weekend mapa wróciła w wersji bezużytecznej, pokazując przeciwników wyłącznie podczas aktywnego UAV, ale już w kolejnej otwartej becie ma to ulec zmianie. Powinna pojawić się mini mapa, do jakiej przyzwyczaiła się większość społeczności. Może to też częściowo rozwiązać problem kamperów. Skoro oddawane strzały będą generowały ruch na mini mapie, graczom będzie trudniej przesiadywać w jednym miejscu.

Światełko w tunelu

W moim przypadku, w tym ciemnym tunelu, w którym zdaje się przesiadywać większość subreddita /r/CodCompetitive, stoi potężna lampa. Bardzo szybko polubiłem bowiem całą resztę pomysłów, jakie przedstawił w tej becie Infinity Ward.

Przede wszystkim, mechanika strzelania jest świetna. Chociaż samą zmianą Call of Duty w bardziej taktycznym kierunku nie byłem z początku zachwycony, a na wielu fragmentach z rozgrywki kontrolowanie broni wydawało się wyjątkowo uciążliwe, ostatecznie oceniam gunplay na bardzo duży plus. Co równie ważne, na pierwszy rzut oka balans pomiędzy AR a SMG wydaje się być zachowany. Większość rodzajów ma kilku solidnych kandydatów do miana najskuteczniejszych broni. M4 wydaje się nowym ICR-em, MP5 znalazło już wielu fanów, a jeśli ktoś chce bardziej siłować się ze swoim karabinem, sięgnąć można po AK47.

Bardzo imponuje również nowy system customizacji. O liczbie dodatków oraz szczegółowej modyfikacji wiedzieliśmy już nieco wcześniej. W praktyce wygląda to jednak jeszcze lepiej. Możliwości jest mnóstwo, każdy z dodatków wyraźnie pokazuje swoje wady i zalety, a zrezygnowanie ze standardowego dla Call of Duty "pick 10" na razie wychodzi Modern Warfare na dobre. Już po kilku pierwszych strzałach czuć wprowadzane zmiany, co w połączeniu z nowym systemem modyfikacji, pozwala dostosować każdy karabin do własnych preferencji.

Ponadto, gra wygląda świetnie. Nowy silnik faktycznie robi robotę. Chociaż większość weteranów PC spędzi większość czasu na najniższych ustawieniach graficznych, już na konsolach widać ogromną różnicę w porównaniu do poprzedniego CoD-a. Co więcej, moje stare PlayStation 4 nie miało żadnych problemów z wydajnością. Sama konsola działa oczywiście jak Boeing 737, ale nawet kiedy pół lobby postanowiło obsypać mnie granatami, gra trzymała klatki.

Jestem w stanie żyć z wersją Modern Warfare, jaką zobaczyłem w ten weekend. Lista rzeczy wymagających zmian jest oczywiście tak długa, jak każdego roku, ale jeśli poprzednie Call of Duty czegoś mnie nauczyły, to bez wątpienia tego, żeby budować swoje oczekiwania w oparciu o to, ile można jeszcze naprawić. Sporo będzie oczywiście też zależeć od przyszłego weekendu. Gdybyście szukali jakiegoś zajęcia na kilka kolejnych dni, polecam trzymać kciuki za porządną optymalizację na PC i solidny crossplay.

ESPORTER
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy