Mouz: Każdy słucha się „TaZa”
Games Clash Masters sprawił, że byliśmy w stanie przeprowadzić wywiad z graczem Kinguin – Mikołajem „mouzem” Karolewskim. W rozmowie zawodnik m.in. opisał przeżycia z DreamHack Open Montreal oraz ocenił, kto obecnie jest najlepszą drużyną w kraju.
Patryk Głowacki: Na starcie rozmowy chciałbym przejść do DreamHacka Open Montreal, gdzie stworzyliście świetną historię, zakończoną triumfem. Chyba nie ma na co narzekać, jeśli chodzi o ten turniej?
Mikołaj „mouz” Karolewski: Jedyne, na co mogę narzekać, to jest fakt, iż nie mieliśmy swoich bagaży, które zaginęły gdzieś w Monachium. Nastawienie mieliśmy takie, że staraliśmy się nie myśleć o braku tych bagaży i naszego sprzętu, ponieważ chcieliśmy zagrać jak najlepiej na tym turnieju.
Zmierzając do Montrealu, czuliście, że możecie to wygrać?
Naszym planem minimum i celem było dojście do finału.
Początek DreamHacka, pomijając sprawę na lotnisku, mieliście nieudany. Po porażce doszło do jakiegoś wstrząsu w drużynie, czy przyjęliście przegraną na spokojnie?
Przyjęliśmy wszystko na spokojnie. Dziesięć minut przed pierwszym meczem kupowaliśmy jeszcze klawiatury oraz pożyczaliśmy myszki od AGO Esports. Poza tym przegraliśmy w systemie BO1, gdzie każdy może wygrać z każdym. Wiedzieliśmy, że drugiego dnia, kiedy było już BO3, mamy większe szanse wyjść z tej grupy.
Przyjemne uczucie dotknąć puchar za dość prestiżowy turniej?
Bardzo fajne uczucie, tym bardziej, iż był to dla mnie pierwszy taki turniej, dla reszty pewnie tak samo nie licząc „TaZa”. Wiadomo, Wiktor jeździł na większe turnieje i miał okazję podnosić za nie trofea. Mam nadzieję, że nie był to jedyny wypad, gdzie pokazaliśmy się z tak dobrej strony i liczę na kolejne okazje, by powtórzyć triumf.
DreamHack Montreal czy też ZOTAC Cup Masters pokazują, że Kinguin ma ochotę na walkę z czołówką?
Uważam, że tak, nawet odzwierciedla to ranking HLTV. Mamy obecnie szesnaste miejsce, nie tracimy dużo do TOP 10. Musimy teraz pracować nad szczegółami, również mentalnymi. Nie brakuje nam „skilla” ani taktyk. Mamy bardzo dobrego trenera, który wszystko nam ustala. Tak naprawdę skupiamy się teraz na głowie.
Dobrym sprawdzianem do potwierdzenia wartości drużyny powinien być kolejny sezon ESEA Premier. W co celujecie w tych rozgrywkach?
Cel jest jasny – awansować do ESL Pro League. Tylko to nas obecnie interesuje.
Twoim zdaniem jak duże macie na to szanse?
Szanse oceniam jako bardzo duże. Mecz z OpTic potwierdził, że możemy walczyć z takimi zespołami. Co prawda „sthrowowaliśmy” to spotkanie. Prowadziliśmy w pewnym momencie 15:9 i nie udało nam się go dociągnąć do końca.
Odkąd przebudowaliście zespół i dołączył do niego „TaZ”, to czy nastąpił u was skok jakościowy?
Po tych zmianach dołączyła do nas osoba, która wszystko trzyma, jest duża dyscyplina w zespole. Każdy słucha się Wiktora, gdyż jest to dla nas przykład. Nawet gdy nam nie idzie, to on motywuje. Na PCW z kolei, jeśli ktoś popełnił błąd, dajemy pauzę i dyskutujemy o tych błędach. Jest także większe skupienie na treningach, niż było przedtem.
Czyli można powiedzieć, że „TaZ” jest głównym powodem, dzięki któremu Kinguin ponownie zaczęło poprawiać formę?
Tak.
Czy gra u boku Wiktora budziła jakiekolwiek emocje? Czy utrzymują się one do dziś, czy obecnie wszyscy jesteście kolegami z drużyny i nie ma tej dodatkowej presji?
Na początku każdy stresował się dojściem „TaZa”, co było widać na meczach i treningach, gdyż baliśmy się wychylać jak kiedyś. Był strach, że Wiktor się wkurzy i powie kilka słów. Teraz jednak wszystko sobie wyjaśniliśmy, „TaZ” powiedział nam, jak to wszystko widzi i obecnie traktujemy go jako kolegę z drużyny. Nadal jednak musimy czuć respekt do niego, ponieważ jest on naszym kapitanem.
Wedle rankingu HLTV jesteście najlepszą drużyną w kraju, co potwierdza „phr”. Też uważasz, że obecnie posiadacie miano TOP 1 Polski?
Uważam, że tak, co udowodniliśmy w Montrealu. Przed DreamHackiem AGO było pierwszą drużyną w Polsce, lecz wygraliśmy i każdy uznał, że to my obecnie przewodzimy. Chciałbym jednak zmierzyć się jeszcze z Virtus.pro na LAN-ie.
Czujecie zatem oddech innych polskich drużyn na plecach, czy jednak jest poczucie dużej przewagi?
Zawsze wolałem być „underdogiem”, nigdy nie lubiłem presji na plecach. Teraz jednak, jak się jest TOP 1 kraju, nawet podczas gry ze słabszymi ekipami z Polski, podświadomość nakazuje, że trzeba wygrać i nie może być „wpadki”, gdyż to może przynieść nieprzyjemne konsekwencje.
Do tego, co powiedziałeś, to właśnie presja sprawiła, że w ESL Mistrzostwach Polski straciliście aż pięć meczów?
Te dwa spotkania, które przegraliśmy na x-kom Team oraz remis na Team Preparation, były rozgrywane po czterech dniach przerwy. Stwierdziliśmy bowiem, że należy odpocząć po dwóch dużych turniejach z rzędu i weszliśmy w tamte mecze bez rozgrzewki i przygotowania.
Pozostając przy EMP, jakie macie szanse na to, by ponownie Kinguin wygrało te rozgrywki?
Mam nadzieję, że w tym roku już powrócimy na szczyt. Ostatnio nam nie poszło, a to były moje czwarte mistrzostwa, gdzie wcześniej miałem trzy lata z rzędu tytuł mistrza. Jestem bardzo zmotywowany, by wygrać ten turniej, ponieważ sama nazwa rozgrywek wskazuje, że fajnie jest mieć taki tytuł.
Na koniec wyobraźmy sobie taką sytuację. Jest niedziela, w okolicach godziny 19:00. Stoisz na scenie w Gdyni Arena przed pucharem, który za chwilę masz podnieść. Jak przyjemna i jak realna jest ta wizja?
Byłaby przy tym duża euforia. Szanse jednak są realne. Drużyny w turnieju są nieco gorsze od tych z DreamHacka Montreal, dlatego jest w zasięgu, byśmy wygrali całe zmagania.
Patryk Głowacki