mYR: Od razu wiedzieliśmy, że chcemy grać w tym składzie
Podczas kwalifikacji do Games Clash Masters, rozgrywanych podczas Meet Pointu, porozmawialiśmy z członkiem Warriors Team – Maciejem „mYRem” Żukiem. Zawodnik ocenił występ swojej drużyny w samych eliminacjach, jak i szerzej opisał plany zespołu na nadchodzące tygodnie.
Patryk Głowacki: Kolejny LAN w aktualnym składzie. Apetyty chyba były większe?
Maciej „mYR” Żuk: Zgadza się. Na naszym pierwszym LAN-ie, podczas GG League w Swarzędzu, poszło nam dobrze. Dotarliśmy tam do półfinału, gdzie przegraliśmy na PACT. Podczas rozgrywek pokonaliśmy jednak Pogoń Szczecin oraz Wisłę Płock, także tamten turniej można zaliczyć do udanych. Teraz na Meet Poincie nie pokazaliśmy się z dobrej strony, ale ogólnie jesteśmy dobrej myśli. Wiedzieliśmy, że ten LAN będzie dla nas trudny. Z powodów prywatnych mieliśmy tydzień przerwy od grania i to dało się we znaki.
W samych spotkaniach czego wam zabrakło, by bardziej zagrozić faworyzowanym przeciwnikom w postaci Izako Boars i AVEZ Esport?
Gracze Izako Boars oraz AVEZ są od nas bardziej znani i dobrze grają. Ponadto są oni dość długo w swoich składach, zatem widać u nich progres. My z kolei gramy w obecnym zestawieniu od niedawna. Nie wiem, czego zabrakło podczas meczów. Trzeba wrócić do domu i to przeanalizować, gdyż to nie jest postawa, jaką prezentowaliśmy przez internet. Byliśmy bowiem totalnie zdominowani, nic nam nie wychodziło. Ponadto nie mieliśmy dobrych timingów, gdyż jak chcieliśmy skontrować przeciwnika, to on kontrował nas. Nie wiem, w jaki sposób to się działo, ale to troszkę przykre, że przegraliśmy do 8 i 10.
Mimo wysokich porażek można wyciągnąć pozytywne aspekty z turnieju?
Jeśli chodzi o naszą grę, to nie ma żadnych pozytywów. Nie ma też jednak co płakać, tylko należy wrócić do domu, pobrać demka, przeanalizować całą grę i jak to się mówi „wrócić silniejszy”. Myślę, że już jutro usiądziemy z chłopakami przed komputerami, spędzając kilka ładnych godzin nad analizą i poprawą błędów.
Wspomniałeś, że gracie ze sobą krótko. Wasze wspólne plany wskazują jednak, że nie jesteście tylko mixem?
Od początku naszej gry nie było założeń, jakoby byśmy mieli być tylko mixem. Gramy ze sobą gdzieś około dwóch miesięcy i od razu wiedzieliśmy, że chcemy grać w tym składzie. Zaczęliśmy również szukać organizacji, w czym pojawił się problem. Z jednym pracodawcą mieliśmy poważne kłopoty, ale chyba zostało to rozwiązane. Teraz przyjęło nas Warriors, dlatego myślimy przyszłościowo. Nie chcemy się rozpadać, nie chcemy żadnych zmian, gdyż one są najgorsze.
Czyli wy i Warriors Team to „związek” na dłużej?
Dokładnie. Warriors wchodzi w esport. Jak widać po koszulkach, trochę pomaga nam również PACT. Myślę, że przed nami co najmniej kilkumiesięczna współpraca z organizacją. Co będzie dalej, pokaże czas, ale jesteśmy dobrej myśli. Chłopaki z Warriors są bardzo zaangażowani, a to mi się strasznie podoba. Widzimy bowiem, że im zależy, a oni widzą, że zależy nam.
Jakie teraz stoją przed wami cele?
Na ten moment naszym głównym celem jest kwalifikacja do GG League w Kielcach, żeby pokazać się jeszcze raz w tych rozgrywkach. Nie będzie to łatwe, gdyż podobno w eliminacjach ma wziąć udział GamerLegion i inne mocne europejskie teamy. Po tym, co pokazaliśmy w Swarzędzu, wiemy jednak, że stać nas na awans. Tutaj (na Meet Poincie, przyp. red.) tego nie potwierdziliśmy, lecz każdemu może powinąć się noga. Takie rzeczy się zdarzają.
Z tego, co powiedziałeś, należy wnioskować, że nie ma u was konkretnych terminów, a jedynie stopniowo chcecie poprawiać swoją grę?
Dokładnie. Nie chcemy wybiegać daleko w przyszłość. Na razie trzeba skupić się na tym, co jest tu i teraz. Dla nas stanowi to zakończony LAN w Warszawie, po którym należy poprawić błędy. Zresztą, jeśli chodzi o turnieje, to co chwilę jest coś nowego. My występujemy jeszcze w dywizji mistrzowskiej Polskiej Ligi Esportowej. Pierwszy etap zmagań nie poszedł po naszej myśli, ale sądzę, iż wszystkich zaskoczymy.
Patryk Głowacki