Reklama

Ostatnia szansa dla tego składu? Virtus.pro zagra w Belgii

​W piątek rozpocznie się Charleroi Esports, czyli LAN-owy turniej rozgrywany w Belgii. Dla nowego Virtus.pro będzie to okazja sprawdzenia się w rozgrywkach offline. Choć może raczej turniej to ostatnia szansa, by aktualny skład organizacji udowodnił swoją wartość.

Sytuacja "virtusów" pokazuje, jak kilka miesięcy może znacząco zmienić sytuację życiową. Mianowicie pierwszy LAN zespołu może okazać się jego ostatnim. Choć stwierdzenie na pierwszy rzut oka jest mocną hiperbolą, to jednakże takiej opinii również nie należy wykluczać.

Nie w tę stronę...

Zaczynając od początku, na koniec zeszłego roku "VP" ogłosiło nowy skład, który miał przynieść znaczącą poprawę sytuacji w formacji CS:GO. Dość szybko zespół otrzymał zaproszenie na Charleroi. Wielu widziało w tym turnieju pierwszy przystanek dla teamu ku budowie formy pozwalającej przynajmniej w jakimś stopniu rywalizować z czołowymi ekipami.

Reklama

Rzeczywistość okazała się jednak bardzo brutalna. "Niedźwiedzie" zazwyczaj grały bardzo słabo, czego efektem było niskie miejsce w tabeli ESEA MDL Season 30 Europe oraz brak awansu na znaczące turnieje. Dla niektórych światełko w tunelu świeciło, gdy "VP" mierzyło się z FaZe Clan i North, gdyż Polacy postawili twardy opór faworyzowanemu przeciwnikowi, lecz ostatecznie "virtusi" przegrali i te mecze.

Słabe wyniki doprowadziły do zmiany. Na ławce rezerwowych wylądował bowiem Mateusz "TOAO" Zawistowki, czyli prowadzący formacji. Jego rolę przejął Janusz "Snax" Pogorzelski. Drużyna nadal szuka jednak nowego zawodnika. Na testach pojawił się Kamil "Sobol" Sobolewski, jednakże obecnie z zespołem gra Arkadiusz "Vegi" Nawojski i to on pomoże teamowi w Belgii.

Zmiana w składzie to dość istotny element odnośnie do LAN-a, gdyż Charleroi miało być testem dla nowego Virtus.pro, ktore... nie dotrwało w jednym składzie do tegoż sprawdzianu, co dla niektórych jest dość wymowne.

Nie ma wymówek, trzeba grać

Gra ze stand-inem to również nie wartość dodana, jeśli chodzi o wynik w zmaganiach. Rzecz w tym, że "virtusi" nie mogą pozwolić sobie na niepowodzenie. Teza jest mocno indywidualna, lecz nie nieuzasadniona.

Po pierwsze aktualne wyniki drużyny są fatalne. Dzięki "Niedźwiedziom" dowiedzieliśmy się niedawno więcej o organizacji Mock-it Esports. Oczywiście zespół wymienionej organizacji pokonał "VP" w kwalifikacjach do DreamHacka Open Tours i tu chyba należy postawić kropkę. Ogólnie rzecz biorąc, wyniki są głównym determinantem. Przy takim rozwoju sytuacji można sądzić, iż cierpliwość włodarzy Virtus.pro szybko się skończy, Szczególnie biorąc pod uwagę fakt, że organizację stać na dobry międzynarodowy zespół CS:GO.

Wynik na Charleroi Esports nie może być również słaby, gdyż event nie posiada mocnej obsady. Owszem, w stawce znalazło się m.in. G2 Esports oraz Team Vitality. Z tymi pierwszymi "VP" zmierzy się w fazie grupowej zmagań. Ponadto Polacy mają za grupowych rywali Epsilon Esports oraz GamerLegion. I choć należy oddać szacunek rywalom, to trzeba przyznać, że prawie każdemu teamowi w zmaganiach daleko do światowej czołówki. Ewentualne niepowodzenie da zatem do zrozumienia, że polski zespół nie jest w stanie zostać drużyną nawiązującą do drugiej klasy ekip, czyli tzw. Tier2.

Przed Polakami zatem ważny sprawdzian, który przyniesie szereg odpowiedzi. Najważniejszą z nich będzie to, czy aktualny projekt ma w ogóle jakikolwiek sens.

ESPORTER
Dowiedz się więcej na temat: virtus.pro
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy