Reklama

Patitek wśród pierwszych półfinalistów Valorant First Strike

​W czwartek obejrzeliśmy pierwsze ćwierćfinały europejskiego i amerykańskiego First Strike’a. Kilka drużyn pokazało się z bardzo dobrej strony i dostaliśmy nawet jedną, sporą niespodziankę. Na szczęście jedna rzecz pozostaje niezmienna - G2 wciąż wygrywa.

Społeczność Valoranta czekała na tego typu turniej niemalże od premiery gry. Chociaż esportowa scena ma się dobrze, chcieliśmy, żeby wreszcie Riot wziął sprawy w swoje ręce i zorganizował porządnego, nahype’owanego Majora. Tym właśnie jest First Strike. Po długich kwalifikacjach, które upewniły się, że podczas rozgrywek zobaczymy najlepsze drużyny z całego świata, przyszedł czas na TOP8.

W czwartek odbyły się łącznie cztery mecze w dwóch, głównych regionach. Pierwszą niespodziankę zobaczyliśmy niemalże od razu, w okolicach godziny 18:00, kiedy to 13-7 Heretics wygrało z Team Liquid na Splicie. Jeszcze podczas przedmeczowej analizy Lothar wspominał, że Heretics jest dla niego wyjątkowo interesującą drużyną i będzie na nich zwracał szczególną uwagę.

Reklama

Będzie miał na to sporo czasu, bowiem po wygranej dogrywce na trzeciej mapie Heretics wyeliminował Team Liquid z turnieju i awansowało do półfinału First Strike’a. Najciekawszym elementem tego spotkania jest bez wątpienia fakt, jak bardzo starał się wygrać ten mecz ScreaM.

Gwiazda Liquid zakończyła całe BO3 ze średnim Combat Score w wysokości 352. Miał łącznie 89 eliminacji i 215 ADR. Nawet tak kosmiczne statystyki nie wystarczyły, żeby awansować do kolejnej części turnieju.

W drugim meczu w Europie G2 Esports spotkało się z OrglessV. Nie był to ze strony drużyny Polaka pewny i szybki mecz, ale i tak udało im się pokonać rywala na dwóch mapach. G2 wchodzi w kolejny turniej w roli głównego faworyta. Każdy wynik końcowy poniżej pierwszego będzie w rezultacie niespodzianką. Na razie wszystko zmierza jednak w odpowiednią stronę.

Dominacji, której nie zobaczyliśmy w Europie, mogliśmy nadrobić w Stanach Zjednoczonych. Tam First Strike rozpoczął się bowiem od zwycięstwa TSM-u 13-1 nad Renegades. Faworyci na drugiej mapie oddali swoim rywalom z kolei tylko pięć rund i dali do zrozumienia, że jeżeli ktoś jeszcze nie postawił na ich zwycięstwo w First Strike’u, powinien to zrobić teraz.

TSM w półfinale zmierzy się z Envy, które rozegrało nieco dłuższe spotkanie z Immortals. Był to pierwszy mecz, gdzie fazę picków i banów przeżyła mapa Icebox. Mieliśmy więc okazję nową mapę Riot Games wreszcie obserwować na najwyższym poziomie.

ESPORTER
Dowiedz się więcej na temat: Valorant
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy