Reklama

Playoffy LCS – nadchodzą dwa ostatnie spotkania sezonu

​Amerykańska scena League of Legends wkracza na ostatnią prostą. Podobnie jak w przypadku Europy, LCS zadecydowało już o swoich najlepszych trzech drużynach i ma już tylko kilka dni, żeby przygotować się do wielkiego finału.

Sporo działo się po drugiej stronie Oceanu przez ostatnie dwa tygodnie. Jedni zaskakiwali, inni pozostawiali swoją formą wiele do życzenia, ale jedno nie zmieniło się wcale - dominacja Cloud9. Drużyna Blabera rozegrała do tej pory 27 map, z których łącznie przegrała tylko dwie. Gdyby nie chwilowy zastrzyk mocy EG w finale drabinki zwycięzców, Cloud9 nie straciłoby nawet jednej mapy podczas playoffów.

Do świetnego Vulcana, solidnego Zvena, wiecznie spacerującego po mapie Nisqy’ego oraz agresywnego Blabera dołączył ostatnio słynny "playoff Licorice". Toplaner dał o sobie znać w ostatnich dwóch spotkaniach i dopełnił tym samym postrachu amerykańskiej sceny, nie pozostawiając tym samym większych wątpliwości, kto jest faworytem wielkiego finału.

Reklama

Na wyraźne TOP2 amerykańskiej sceny wciąż wygląda z kolei Evil Geniuses. Nie udało im się co prawda urwać więcej niż jedną mapę z rąk Cloud9, ale pewnie wygrali z FlyQuest w pierwszej rundzie, co czyni ich mocnymi faworytami do sobotniego rematchu. Wszystko wskazuje na to, że reszta sezonu przebiegnie w LCS dosyć spokojnie. Evil Geniuses powinno rozprawić się z FlyQuest, a Cloud9 równie łatwo przypieczętować swoją dominację w wiosennym splicie.

Na początku tabeli, wśród drużyn, które cieszą się już wolnym i ostatnie spotkania będą obserwować przed swoimi telewizorami, jest jednak kilka ciekawych historii. Najszybciej odpadło oczywiście Golden Guardians, które w playoffach nie wygrało nawet jednej mapy. W meczu z FlyQuest zobaczyliśmy niestety ich słabszą wersję. Biorąc pod uwagę predykcje większości ekspertów z początku sezonu oraz wszystkie roszady na pozycji supporta, TOP6 może nie być wcale tak złym wynikiem.

Nieco więcej szumu zostawiło za sobą 100 Thieves. Po szybkiej porażce przeciwko Cloud9, czego raczej nie dało się uniknąć, doprowadzili TSM do piątej gry, kilkukrotnie pokazując swoje mocne strony. Ryoma wyglądał dosyć solidnie, Meteos imponował w zwycięskich spotkaniach, jednak całość sprawiała wrażenie, jakby wciąż brakowało im jakiegoś ostatniego kroku, który zbliżyłby ich do czołówki.

Najgłośniejszym tematem wśród wyeliminowanych drużyn jest jednak oczywiście TSM. Bardzo nierówny regulaminowy sezon został przypieczętowany z ich strony dwoma, pełnymi BO5 i ostateczną porażką z FlyQuest, która zakończyła przygodę TSM w dolnej części drabinki turniejowej. Ruszyły dyskusje o Dardochu oraz draftach w ostatniej serii, a na dobre rozpędzają się już żarty o tym, jakich czterech zawodników znajdzie TSM na przyszły sezon. Chociaż czwarte miejsce w playoffach dla wielu drużyn byłoby solidnym wynikiem, TSM może czekać przerwa równie ciężka co w przypadku Team Liquid czy Dignitas.

Do zmian i wspominania całego sezonu został nam jednak jeszcze jeden weekend. Pierwszy mecz rozpoczyna się już w sobotę o 22:00. Zwycięzca spotkania Evil Geniuses - FlyQuest w niedzielę zagra o tytuł LCS z Cloud9.

ESPORTER
Dowiedz się więcej na temat: Riot Games
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy