Reklama

Podsumowanie finałów LEC

​Wiosenny sezon europejskiego League of Legends dobiegł końca. Za nami jeden z najbardziej wyczekiwanych weekendów ostatnich miesięcy, dwa widowiskowe spotkania oraz ukoronowanie zwycięzców sezonu, jakiego nie widzieliśmy jeszcze nigdy w historii LEC.

G2 Esports - MAD Lions 3:1

Od momentu pierwszej porażki G2 z MAD playoffy przebiegały zgodnie z opinią większości analityków. Fnatic awansowało do wielkiego finału, G2 przebrnęło przez Origen i ostatecznie spotkali się z tym samym rywalem. Tym razem jednak obie drużyny walczyły o życie, a G2 ciężko było jednoznacznie nazwać faworytem. Chociaż MAD błyskawicznie przegrało z Fnatic, a G2 pokazało solidną formę z Origen, drużynie Humanoida już raz udało się pokonać europejskiego giganta.

Role wreszcie się jednak odwróciły, a mecz dużo bardziej przypominał to, czego spodziewaliśmy się po pierwszym pojedynku tych dwóch zespołów. MAD urwało co prawda mapę G2 i niejednokrotnie budzili w sobie moc, którą pamiętamy sprzed dwóch tygodni, jednak zobaczyliśmy również G2 pewnie dążące prosto do finału.

Reklama

Po raz kolejny napawał optymizmem fakt, że Caps nie bez powodu został wybrany przez widzów najlepszym zawodnikiem tego BO5. Zrobił absolutny pogrom Vayne i Kalistą, zagrał dobrą grę standardowym duo Ezreal - Yuumi i narzekającym ostatnio na jego przeciętne występy graczom udowodnił, że jest w stanie zaadaptować się do nowej roli i nie planuje żadnych role swapów w letnim sezonie.

G2 Esports - Fnatic 3:0

Dla G2 minęły 24 godziny i po raz kolejny znaleźli się przy swoich biurkach, w playoffach LEC. Tym razem walczyli jednak o tytuł wiosennego splitu z obiektywnie silniejszym rywalem. "Zwycięzcy regulaminowego sezonu przeciwko najlepszej drużynie playoffów" - powtarzało wielu ekspertów przed finałem. Podczas gdy G2 faktycznie wygrało split i zaliczyło świetny sezon z kilkoma potknięciami, Fnatic podczas playoffów nie miało sobie równych.

Kiedy drużyny wreszcie pojawiły się na Summoner’s Rift i rozpoczął się wielki finał wiosennego sezonu LEC, zobaczyliśmy coś, czego nie spodziewał się chyba nikt. Zniknęło potężne Fnatic, ich potężna forma oraz pewność siebie. W ich miejsce dostaliśmy drużynę przestraszoną Syndry i Kalisty z niepokojąco słabym Bwipo, który w ostatniej grze sprawiał wrażenie, jakby całkowicie stracił cierpliwość.

G2 z kolei podążało, jak się później okazało, nocną wizją Capsa, który pogrążony w bezsenności na dzień przed meczem doszedł do wniosku, że powinni zagrać Kog’Mawem i Lulu. Botlane sprawdzał się świetnie, Perkz zagrał dwie piękne gry Azirem, Jankos równie dobrze prezentował się na Jarvanie, a Wunder pewnie radził sobie z rywalami. Oglądaliśmy G2 w bardzo ugrzecznionej formie, stabilnie wygrywające większość teamfightów, nawet na chwilę nie rozważając mniej standardowych wyborów.

G2 Esports wygrało tym samym swój siódmy tytuł z dziewięciu rozegranych finałów LEC, Perkz utrzymuje swoje miano najlepszego zawodnika w historii europejskiej sceny, a Jankos w pomeczowym wywiadzie jasno stwierdza, że nigdy nie grał lepiej i nigdzie się nie wybiera. Drugi tytuł MVP splitu z rzędu w wykonaniu polskiego junglera zdaje się tylko ten fakt potwierdzać.

ESPORTER
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy