Reklama

Porzucił CS:GO dla innej gry. Teraz jest czołową gwiazdą Valoranta

​Dokładnie dwanaście miesięcy trwa przygoda Adila "ScreaM" Benrlitoma z Valorantem. Kiedy w sierpniu ubiegłego roku, zawodnik postanowił skończyć karierę w CS:GO i przejść na nową produkcję od Riot, wielu zastanawiało się jak Belg poradzi sobie w nowych warunkach. Dzisiaj wiemy, że jest rewelacyjnie.

Popularny ScreaM swoją profesjonalną karierę toczył już od Counter-Strike: Source. W 2012 roku zdecydował się na stałe przejść do nowszego i bardziej grywalnego CS:GO. Wtedy jego przygoda z CS’em nabrała rozpędu. 27-latek bardzo szybko zyskał ogromną popularność.

Belg uznawany był za zawodnika dysponującego fantastycznymi wręcz umiejętnościami strzeleckimi. Nie bez powodu, jeden z jego przydomków brzmi "Headshot Machine". W całej swojej karierze CS’owej trwającej blisko dekadę, ScreaM zarobił z samych turniejów 250 tysięcy dolarów, co w przeliczeniu na złotówki daje około 970 tysięcy.

Reklama

Jak wielu innych profesjonalnych graczy CS:GO, zawodnik ten zdecydował się przejść na Valoranta dosłownie od razu po premierze tej produkcji - w ubiegłym roku.

"ScreaM" nadal na szczycie

Jakiś czas temu, studio Riot Games zdecydowało się na ciekawy ruch. Twórcy Valoranta wysyłali maile do wszystkich graczy, udostępniając grafiki z przełomowymi wydarzeniami w ich karierach oraz statystykami ze wszystkich rozegranych meczów.

Swoimi osiągnięciami podzieliła się również była gwiazda CS:GO. ScreaM wygrał do tej pory 530 meczów, co pozwala sklasyfikować go w dwóch procentach najlepszych graczy. Imponujący jest również wskaźnik K/D (zabójstwa/zgony), który w jego przypadku wyniósł 2,09.

Nie mniej imponująco wyglądają kolejne liczby. Ponad 3,3 milionów zadanych obrazeń (czołowy jeden procent populacji graczy) i skuteczność zabójstw w głowę na poziomie 35,84% czyni 27-latka jednym z najlepszych graczy Valoranta.

Ostatnie lata kariery w popularnym CS’ie nie były już dla Belga tak dobre. ScreaM nie potrafił znaleźć swojej przystani, w postaci drużyny, z którą sięgałby po upragnione trofea, tak jak robił to dawniej. Zdaje się jednak, że swój upragniony świat odnalazł w Valorancie i cały czas pozostaje na szczycie królestwa esportowego - tylko tym razem w innej grze.

ESPORTER
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy