Pracownicy Blizzarda wychodzą na ulice w ramach protestu
Wygląda na to, że pracownicy firmy nie są zadowoleni z jej ostatnich poczynań i postanowili głośno wyrazić sprzeciw wobec takiej polityki.
Kilka dni temu w mediach zrobiło się głośno o przypadku profesjonalnego gracza Hearthstone, Ng “Blitzchung" Wai Chunga, na którego Blizzard nałożył roczny zakaz udziału w oficjalnych turniejach i wstrzymał mu wypłaty wygranych środków z ostatniego turnieju Grandmaster. Wszystko dlatego, że w wywiadzie udzielonym po jednej z gier wystąpił w masce podobnej do tych używanych przez protestujących w Hongkongu i wyraził swoje poparcie dla tego ruchu.
Deweloper uznał, że takie deklaracje polityczne są niezgodne z regulaminem, więc gracz został za nie ukarany. Wygląda jednak na to, że pracownicy firmy są innego zdania, bo jak donosi The Daily Beast, kilkudziesięciu z nich w ramach protestu wyszło we wtorek z pracy na ulicę. Spotkali się pod wielkim posągiem Orc Warriora w pobliżu siedziby Activision Blizzard w Kalifornii. W ciągu dnia jedni odchodzili, a inni przychodzili i choć maksymalnie pod pomnikiem było jednocześnie dosłownie 30 osób, to dzięki sile internetu wszyscy mówimy o ich działaniu.
To jednak nie wszystko, bo Blizzard spotkał się z ostrą krytyką również ze strony prawodawców, innych deweloperów i swoich graczy. We wtorek senator Ron Wyden mówił w następujący sposób: - Blizzard pokazuje, że może się nawet upokorzyć, byle tylko zadowolić komunistyczną Partię Chin. Żadna amerykański firma nie powinna cenzurować wołania o wolność, żeby tylko zarobić parę dolców.
Podobnego zdania są także konkurenci dewelopera, którzy postanowili przy okazji zapewnić swoich graczy, że u nich podobne zachowania nigdy nie będą miały miejsca. I tak, Epic Games, czyli twórcy popularnego Fortnite’a, zadeklarowali, że zawsze będą wspierać mowę wolności swoich graczy, a nie ich za to karać: - Epic wspiera prawo każdego człowieka do wyrażania swoich opinii politycznych i dotyczących praw człowieka.
Daniel Górecki - ITHardware.pl