splawik: Czuję się, jakby to nadal była akademia
W trakcie PGA udało nam się spotkać zawodnika PRIDE – Łukasza „splawika” Jahnsa. Wykorzystaliśmy ten fakt, by porozmawiać z nim m.in. o nowej drużynie organizacji.
Patryk Głowacki: Niedawno raz drugi zostałeś „Orłem”. Jest to dla Ciebie nobilitacja?
Łukasz „splawik” Jahns: Szczerze mówiąc, czuję się, jakbym nadal był w akademii, tyle że z inną nazwą. Gram bowiem z tymi samymi ludźmi. Cały czas mamy taką samą motywację i chęć, żeby wskoczyć na wyższy poziom i być lepsi teamowo, by móc wygrywać tak jak kiedyś główne PRIDE.
Wracając do twojego pierwszego podejścia w głównym składzie organizacji, jesteś w stanie powiedzieć, czemu tamta drużyna kompletnie nie „wypaliła”?
Wydaje mi się, że ciężko było „ToMowi”, „Luzowi” i „EXUSowi” po utracie „minise'a” i „reatza” przerzucić się na grę z osobami mniej doświadczonymi. Jakoś nam nie wychodziło. Może w zespole były złe charaktery i się nie dogadywaliśmy. Mieliśmy też problem z „gaBem”, a potem „Zorinem”, by wejść w tę drużynę, gdyż sami stworzyliśmy sobie presję tym, że dołączamy do dużo lepszego zespołu. W ESEA Premier grało się ciężko. Chociaż na PCW nam wychodziło, to jednak podczas „oficjali” mieliśmy barierę.
Czy dołączenie do głównego zespołu PRIDE całą akademią sprawiło, że macie od organizacji większy kredyt zaufania?
Traktowani jesteśmy tak samo, Piotr dobrze o nas dba. Szczerze mówiąc, pozmieniały się u nas sloty i nazwa. Jeżeli chodzi o kwestie zaufania, to „neqs” chce dać nam szansę poprzez otrzymanie slota do PLE i ESEA.
Czyli teraz bycie „Orłem” będzie łatwiejsze?
Na pewno, gdyż są okazje do prezentowania umiejętności. Trzeba po prostu awansować do lig, trenować i pokazać się jak najlepiej. Teraz ponadto często jesteśmy underdogami w meczach na lepsze drużyny, dlatego łatwiej się nam na nie gra.
Organizacja daje wam konkretny czas na osiągnięcie odpowiednich wyników, czy jednak spokojnie ustanawiane są kolejne cele?
Nie mamy konkretnego czasu. Niedługo kończy nam się kontrakt. Myślę, że nadal będziemy ze sobą grać. Jeśli Piotr przedłuży z nami umowę, to też będzie spoko. Na pewno mamy jakieś cele, jak np. awans do play-off ESEA Advanced, czy też dostać się do mistrzostw Polski. Nie jest jednak tak, że szef mówi, iż mamy się na coś dostać, bo inaczej nas wyrzuci.
Powiedziałeś „jeśli Piotr przedłuży z nami kontrakt”. Oznacza to, że wasza sytuacja w PRIDE nie jest pewna?
Nie wiem, jak to wygląda, trzeba się o to zapytać szefa. Pytanie, czy on chce i czy jest z nas zadowolony. Trzeba pokazać, że potrafimy grać i umiemy zwyciężać na większe teamy, będąc jako PRIDE.
Przy ogłoszeniu o waszym przejściu do głównego składu organizacji w waszym składzie znalazł się „Czapel”. Jak on do was dołączył?
Michała polecał „Miki z Afryki”. Nie chcieliśmy już występować z „Sokołem”, gdyż wyszły słabe sprawy i ogólnie nam się gra nie kleiła. „Czapel” pokazał się z PPL-a. Mikołaj go zawołał, coś pograliśmy i okazał się spoko. Gra się z nim bardzo dobrze. Możemy z nim w większym stopniu skupić się na aspektach teamowych, a nie na indywidualnych błędach i zagraniach, więc będziemy robić większy progres, niż dotychczas.
Jedne z najważniejszych rozgrywek dla was to Polska Liga Esportowa, gdzie zaliczyliście całkiem udany start. Wyniki w PLE budują zespół?
Na pewno. Widać, że mimo tego, iż grając w akademii, nikt na nas nie stawiał, potrafiliśmy pokonać mix „byaliego”, z którym przegraliśmy trzy czy cztery razy. Umieliśmy wyciągnąć wnioski, co jest najważniejsze, ponieważ każda porażka musi cię budować i jeżeli będziemy z przegranych wyciągać lekcje, to sądzę, iż reszta polskich teamów też jest do przeskoczenia. Potrzeba tylko czasu. Na razie nie mamy jeszcze jednak zrobionych wszystkich map z „Czapelem”, a czasami mixowo ciężko się gra.
Wierzysz, że jako „Orły” jesteście w stanie przywrócić organizację do dobrych wyników?
Tak. To już widać po social media, gdzie w trakcie tego poprzedniego składu PRIDE z nami było słabo. Teraz jednak to się podnosi, zasięgi rosną, ludzie lajkują i cieszą się ze zwycięstw. Jeżeli trend zostanie utrzymany, to będziemy szczęśliwi.
Patryk Głowacki