Reklama

​Szanse Polaków w ESEA Premier? Marne

Niedawno rozpoczął się 31 sezon ESEA Premier. Tym razem w rozgrywkach walczą cztery polskie zespoły, które w teorii mają szansę awansu do ESL Pro League 10. Wydaje się jednak, że prawdziwy sukces dla Polaków stanowić będzie brak spadku z rozgrywek.

„Zaplecze” Pro Ligi to wbrew pozorom interesujące rozgrywki. W aktualnym sezonie o awans do prestiżowych zmagań rywalizują m.in. zawodnicy Team Vitality oraz ENCE Esports. Oba wspomniane zespoły niejednokrotnie pokazały, że stać je na walkę z czołówką, toteż są oni zdecydowanymi faworytami zmagań. Ponadto w ESEA Premier znajdują się inne ekipy o potencjale pozwalającym na przypisanie ich do umownego Tieru 2 i 3.

Wśród uczestników rozgrywek znajdują się aż cztery polskie formacje: Virtus.pro, AGO Esports, Izako Boars oraz x-kom Team. W teorii zatem wygląda to obiecująco. Wszak wymienione drużyny mają okazję walczyć na solidnym poziomie, co jest dla nich okazją, by złapać dobrą formę.

Zgadza się, iż spotkania na drużyny będące aktualnie w lepszej formie mogą pomóc polskim teamom w osiągnięciu wyższego pułapu. Szczególnie tyczy się to „Dzików” oraz x-kom Teamu, który niedawno wprowadził roszady kadrowe i nie wiadomo, gdzie znajduje się sufit drużyny.

Dla AGO oraz „VP” ESEA Premier to również istotne zmagania. „Jastrzębie” nie wykorzystały sukcesu na WESG, regularnie przegrywając w międzynarodowych rozgrywkach. Zespół ratuje dobre otwarcie w ESL Mistrzostwach Polski. „Niedźwiedzie” natomiast nadal daleko są od czegokolwiek. Może w poprawie dyspozycji pomoże zmiana Pawła „byaliego” Bielińskiego na Michała „OKOLICIOUZA” Głowatego.

Pierwsze mecze we wspomnianych rozgrywkach nie były jednak dla Polaków szczególnie udane. Jedynym światełkiem w tunelu jest zwycięstwo Virtus.pro nad Team Vitality, które nie wnosi wiele do ostatecznego rozrachunku, gdyż „Niedźwiedzie” posiadają bilans 1-2. Lepiej nie prezentuje się x-kom Team i AGO Esports. Obie ekipy solidarnie zaliczyły po dwie klęski, nie zaznając jeszcze w lidze smaku zwycięstwa.

Choć pomysł na wygłoszenie tezy pojawił się przed pierwszymi spotkaniami, to wspomniane rezultaty nie zmieniły mojego przekonania. Wydaje się bowiem, iż dla polskich drużyn ESEA Premier nie stanowi żadnej szansy do jakościowego skoku. Bardziej można sądzić, iż rozgrywki są dla Polaków rozpaczliwych chwytaniem się jednej z ostatniej szansy na walkę z dobrymi zespołami.

Zaryzykuję pewne stwierdzenie. Zakładam bowiem, iż na cztery polskie formacje żadna z nich nie awansuje do czołowej ósemki, natomiast co najmniej jedna ostatecznie wyląduje w relegacjach o utrzymanie się na zapleczu ESL Pro League.

Teza smutna? Nie jest jednak bezzasadna. Czuję, jakbym był wtórny i znów dochodził do tej samej konkluzji, jednakże mijają dni, tygodnie, a polskie drużyny zagłębiają się w marazmie, w który wpadły jakiś czas temu. Brakuje wykorzystania impulsów, w postaci choćby finału WESG u AGO. Wspomniany marazm uwydatni się najpewniej w MDL-u, dzięki czemu fani krajowych formacji otrzymają kolejną okazję do narzekania na stan polskiego „cs'a”, wyglądającego dobrze jedynie w mistrzostwach kraju.

Reklama

Patryk Głowacki

ESPORTER
Dowiedz się więcej na temat: virtus.pro | AGO Esports | Izako Boars | x-kom team
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy