Szef Epic Games: Konflikt z Apple jak walka z segregacją rasową w USA
Konflikt na linii Epic Games - Apple trwa w najlepsze i choć ta pierwsza firma może świętować mały sukces - Apple obniżyło prowizję pobieraną od najmniejszych aplikacji - to szef studia odpowiedzialnego za Fortnite w niedawnym wystąpieniu dał się ponieść fantazji przy porównaniu.
Jak mówił bowiem Tim Sweeney na sieciowej konferencji Dealbook organizowanej przez The New York Times, walkę jego Epic Games ze złą korporacją Apple można porównać do... ruchu praw obywatelskich, czynnego w latach 50. i 60. XX w. w Stanach Zjednoczonych. Brzmi kontrowersyjnie.
Dlaczego? Otóż w ten sposób dyrektor generalny Epic Games porównał chęć zwiększenia zysków swojej korporacji (do czego na dobrą sprawę sprowadza się walka z Apple) do demonstracji pokojowych, których cel był zgoła bardziej ambitny - zniesienie segregacji rasowej w USA.
"Walka jest obowiązkiem. Nie tylko opcją, o której mogą zadecydować prawnicy, lecz obowiązkiem. Jeśli zgodzilibyśmy się na warunki Apple, jak 30-procentowa prowizja, i przenieśli te koszty na konsumentów, na dobrą sprawę Epic byłby współwinny" - mówił bardzo górnolotnie Sweeney.
"Dlatego właśnie Epic się sprzeciwił. Na pewno słyszeliśmy o ruchu praw obywatelskich, gdy ustalone prawo istniało, ale było złe. Ludzie sprzeciwili się więc takiemu prawu, co nie było błędnym posunięciem, ponieważ zgoda oznaczałaby zmowę, by utrzymać taki stan" - dodawała menedżer.
Jak można się domyślać, Sweeney został dość gęsto skrytykowany za takie porównanie. "Gdy zasady są złe, należy się im sprzeciwić. Oto chodzi w porównaniu z ruchem praw obywatelskich" - bronił się na Twitterze, nie widząc najwyraźniej różnic między zyskami jego korporacji i segregacją rasową.
"Porównanie nie dotyczy tego, o co walczmy - tego porównać się nie da - ale sposobu walki" - starał się wyjaśniać dalej. Tymczasem wszystko rozbija się tu o to, że multimilionowa korporacja - Epic Games - chce płacić mniej pieniędzy multimiliardowej korporacji - Apple. Szczytna walka.