Szef Valve utknął w Nowej Zelandii
Globalna pandemia koronawirusa dotyka ludzi na różne sposoby. Jednym z "poszkodowanych" jest na przykład popularny szef studia Valve, Gabe Newell. Okazuje się, że sympatyczny "GabeN" od marca tego roku nie może opuścić Nowej Zelandii, przez obostrzenia związane z międzynarodowym ruchem.
Amerykanin nie może wrócić do Seattle, gdzie siedzibę ma jego firma, ale wydaje się, że zbytnio nie narzeka. Co więcej, zapałał taką miłością do wyspiarskiej Nowej Zelandii, że planuje nawet zorganizować specjalny koncert - gdy tylko będzie możliwe - żeby podziękować za gościnność.
Zaraz po premierze Half-Life: Alyx pod koniec marca tego roku, Newell zabrał grupę znajomych i wybrał się na zasłużony urlop właśnie do Nowej Zelandii. Początkowo on i - między innymi - kierowca rajdowy Alex Riberas planowali spędzić w miłej atmosferze tylko dziesięć dni, z drinkami w rękach.
"Ale wtedy wybuchła pandemia i mieliśmy 48 godzin na zdecydowanie, zanim Nowa Zelandia zamknęła granice. Zdecydowaliśmy się zostać" - wyjaśnia Riberas. "Najtrudniejszą kwestią związaną z pobytem jest martwienie się o osoby, których tutaj z nami nie ma" - dodaje sam Newell w wywiadzie.
GabeN dodaje, że jest zaniepokojony, ponieważ sytuacja w Stanach Zjednoczonych jest dużo poważniejsza niż w Nowej Zelandii, gdzie liczbę zakażeń udało się bardzo szybko opanować. Z całą pewnością pomogło właśnie szybkie zamknięcie granic oraz odizolowanie kraju od reszty świata.
"Gdy rozmawiam z ludźmi z Seattle, wiem, że to bardzo dziwne chwile, pełne wyzwań. Są tam odizolowani, nie mogą korzystać z środowiska, jakie Nowa Zelandia przygotowała dla nas i dla innych turystów w naszej sytuacji" - mówi dalej Newell w rozmowie z lokalną telewizją.
W ramach podziękowań za taką gościnność mężczyzna planuje 15 sierpnia zorganizować darmowy koncert, z muzyką na żywo, sprzętem VR (zapewne Valve Index) oraz samochodami z jedzeniem. Za dnia wstęp dla wszystkich, w nocy od 18 lat. Mamy nadzieję, że nie przybędzie przez to zakażeń.