Szykują się spore zmiany na scenie CS:GO?
Wygląda na to, że włodarzom w Valve oraz ESL podoba się formuła - i zarobki - Activision, które zmieniło standardowe, europejskie podejście do esportu na bardziej "klasyczne" rozwiązanie, czyli zespoły bazujące nie na organizacjach, lecz na miastach, jak w futbolu amerykańskim.
Czyżby podobne rozwiązania miało wkrótce trafić do popularnego CS:GO? Wydaje się, że tak właśnie będzie, przynajmniej w Stanach Zjednoczonych. Oznacza to jednak spore przetasowania na scenie. Czy takie zespoły nadal brały by udział w turniejach z cyklu "major"? Czy ten w ogóle by istniał?
I co z Europą? Nie znamy obecnie odpowiedzi na te pytania. Ogólne zamieszanie wywołał szef organizacji CR4ZT - Antonio Meić - rozmawiając z serwisem HLTV na trwającym obecnie majorze w Berlinie. Ten ujawnił informacje na temat planów, jakie Valve szykuje podobno we współpracy z ESL.
Jak przyznał menedżer, amerykański związek zawodowy graczy "negocjuje w USA z ESL właśnie w tym celu. Nazwijmy to "ligą wspieraną przez Valve". Wydaje mi się, że ten informacje są publiczne, ponieważ sporo osób rozmawia na ten temat" - zdradził niedawno Meić.
Takie podejście Valve nie powinno chyba dziwić. Jak niedawno informowaliśmy, Activision szacowało, że Overwatch League wygeneruje w pierwszym roku około 25 mln dol. przychodów. Rzeczywistość okazała się jednak być dużo lepsza, ponieważ ligowe zmagania przełożyły się na całe 82 mln dol.
Dlatego właśnie Activision planuje podobną formułę dla Call of Duty w 2020 roku, a Valve - najwidoczniej - także dla CS:GO, przynajmniej w USA. Samo wpisowe za miejsce na liście zespołów miałoby kosztować 2 miliony dolarów, co oznacza szybkie i czysty zyski dla opiekunów strzelanki.