Twórcy League of Legends stoją przed buntem pracowników
Riot Games - twórcy League of Legends - starają się blokować pozwy sądowe, które przeciwko firmie chcieli złożyć pracownicy. To spotkało się z ogromnym sprzeciwem samych zatrudnionych, którzy zagrozili pracodawcy publicznym strajkiem i odejściem od komputerów. Studio obiecało poprawę.
O sytuacje wywnętrz Riot Games, studia odpowiedzialnego za jedną z najpopularniejszych gier wideo na świecie, informuje serwis Waypoint. O planowanych pozwach oraz próbach ich blokowania przez pracodawcę jako pierwszy napisał świetnie poinformowany serwis Kotaku, jeszcze w piątek.
Same pozwy są pokłosiem problemów, o których pisaliśmy już w sierpniu ubiegłego roku. Serwis Kotaku opublikował wtedy efekt trwającego kilka miesięcy śledztwa, w ramach którego dziennikarze przeprowadzili rozmowy z byłymi i obecnymi pracownikami firmy Riot Games.
Z licznych anegdot i wspomnień wyłaniał się obraz grupy zdominowanej przez młodych mężczyzn, przypominającej częściej gimnazjum niż studio odpowiedzialne za jeden z najpopularniejszych tytułów na świecie.
Niektóre oskarżenia dotyczyły kwestii bardziej profesjonalnych. Mowa na przykład o trzech przypadkach kobiet, które starały się o awans, wykonując obowiązki związane z wyższym stanowiskiem - ale bez bonusów w postaci tytułu czy podwyżki. Nagle na horyzoncie pojawiał się jednak mężczyzna, który zgarniał koleżance awans sprzed nosa.
Są też nieco mniej dojrzałe anegdoty. Zarówno mężczyźni, jak i kobiety pracujące w studiu wspominają w rozmowie z Kotaku, że niejednokrotnie otrzymywali zdjęcia przedstawiające męskie genitalia.
Jedna z kobiet wspomina, że przypadkiem zauważyła łańcuch emaili, w których inni pracownicy debatowali na temat tego, jak wyglądałby seks z nią. Inna deweloperka otrzymała podobno wątpliwy komplement mówiący o tym, że znajduje się na krążącej w biurze liście z nazwiskami osób, z którymi chciałby przespać się jeden z menedżerów.
I tak dalej. Niektóre z tych osób starały się złożyć pozwy sądowe przeciwko pracodawcy, lecz ten blokował takie starania, zmuszając pracowników do wewnętrznego arbitrażu w ramach firmy, co skutecznie uniemożliwia potem dochodzenie tych samych kwestii w sądzie powszechnym.
Jak to często bywa, najważniejsze zapisy znajdują się w umowach o pracę, które kobiety podpisywały przy dołączaniu do Riot Games. "Drobny druk" jest nieubłagany: dołączając do firmy, rezygnujesz z prawa do pozwania swojego nowego pracodawcy. To skutecznie blokuje tego typu starania.
W ostatnich tygodniach takie potraktowanie ze strony studia wywołało jednak ogromne niezadowolenie, które rozlało się na wszystkich pracowników studia. Ci zagrozili, że odejdą od komputerów i rozpoczną strajk, co przełożyłoby się na to, czego Riot Games chyba najbardziej się obawia - publiczne nagłośnienie całej sprawy.
Dlatego też głos zabrali menedżerowie wysokiego szczebla, którzy w wewnętrznych komunikatach zapewniali pracowników, że obiecują zmiany w organizacji, regularne spotkania i tak dalej. Sęk w tym, że podobne zapewnienia przedstawiano także w sierpniu ubiegłego roku.