Użytkownik pozwał Twitch, bo streamerki pokazują za dużo ciała
Pewien użytkownik serwisu Twitch ze słonecznej Kalifornii cierpi na wiele przypadłości: depresję, nerwicę natręctw, ataki panik, agorafobię i tak dalej. Wszystko to sprawia, że rzadko wychodzi z domu, więc rozrywkę konsumuje za pośrednictwem internetu, zwłaszcza w dobie pandemii.
Nie byłoby w tym nic szczególnie dziwnego, gdyby nie te przebrzydłe kobiety na Twitchu, niekiedy pokazujące nawet cały brzuch! Takich obrazoburczych scen nasz pechowy użytkownik z Kalifornii zdzierżyć już nie może, więc postanowił pozwać serwis, domagając się 25 mln dol. odszkodowania.
"Jeśli mowa o pozywającym, to opuszcza on dom tylko w celu otrzymania zastrzyków na chorobę Crohna. Poza tym zawsze jest przed komputerem, ciągle oglądając Twitch" - czytamy w pozwie. Co więcej! Mężczyzna zdołał w jakiś sposób uzależnić się od seksu, co dodatkowo potęguje problem.
"Twitch znacząco pogorszył jego stan, wyświetlając wiele seksualnie prowokujących kobiet poprzez przeróżne algorytmy, które na dobrą sprawę uniemożliwiają mu korzystanie z serwisu bez narażania się na takie prowokujące treści" - czytamy dalej w pozwie opublikowanym przez serwis Dexerto.
Co interesujące, pozywający - Erik Estavillo - przyznaje w dokumencie, że śledzi w serwisie Twitch aż 786 streamujących kobiet i zero mężczyzn. Żeby kogoś śledzić, trzeba udać się na kanał danej osoby i wcisnąć przycisk, co wydaje się zadawać kłam oskarżeniom o braku opcji ominięcia takich treści.
Mężczyzna domaga się więc permanentnego zbanowania wszystkich wymienionych w pozwie kobiet, a także 25 milionów dolarów odszkodowania, do podziału pomiędzy wszystkich subskrybentów na platformie. Ewentualną pozostałość należy wpłacić na cele charytatywne, w tym na walkę z wirusem.
Jeśli wszystko to brzmi jak żart, to być może jest tak dlatego, że Erik Estavillo doczekał się już przydomków "profesjonalny pozywający" oraz "seryjny pozywacz". W dowolnym momencie jest zawsze uwikłany w kilka konfliktów, więc wydaje się, że faktycznie siedzi tylko w domu i pisze.
Za zbanowanie w PlayStation Network pozwał kiedyś... Microsoft i Nintendo. Później wszystko wycofał, bo nie miał szans na zwycięstwo, a rachunki musiałby zapłacić. Już w 2009 roku obiecywał, że nikogo więcej już nie pozwie i połowę pieniędzy "oddał Bogu", ale - jak widać - działa dalej.