Valorant: Anti-cheat działa w tle i wzbudza kontrowersje wśród graczy
Zastosowany w Valorant anti-cheat wzbudził pewne kontrowersje, ponieważ działa nawet wtedy, gdy nowa strzelanka Riot Games jest wyłączona. Do sprawy odniósł się jeden z twórców, przyznając, że narzędzie da się bez problemu usunąć z dysku komputera.
Dostępny w formie zamkniętej bety Valorant bije rekordy popularności m.in. na Twitchu, gdzie ogląda go średnio ponad milion użytkowników liczących zarazem na wylosowanie dostępu do bety. W sieci nie brakuje głosów, że jest to praktycznie skopiowany Counter-Strike: Global Offensive, czemu z drugiej strony nie ma co się do końca dziwić, patrząc na zasady czy gameplay gry. Oczywiście nie jest to czysta kalka, bowiem tytuł różni się od konkurenta w kilku kwestiach, m.in. występujących w nim postaci i ich możliwości. Mimo ograniczenia dostępu do gry nie zabrakło w niej cheaterów i jeden z nich został ostatnio zbanowany przez Riot Games, aczkolwiek okazuje się, iż nie jest to pierwszy tego rodzaju przypadek, a deweloperzy muszą mierzyć się z falą oszustów.
Niektórzy użytkownicy korzystają ze standardowych dla produkcji sieciowych metod oszustwa, czyli aimbota oraz wallhacka. Chociaż Riot zapewnia, że walczy z nową plagą tak samo zabezpieczenie zastosowane w Valorant może być niewystarczające. Obawy części graczy wzbudził system chroniący Valoranta przed oszustami, ponieważ jądro programu umieszczono w pliku vgk.sys i uruchamia się on podczas startu systemu, nawet kiedy ktoś nie gra w produkcję Riot Games.
Ponadto ma on zawsze nadane domyślnie uprawnienia administratora. Nie brak opinii, iż rozwiązanie negatywnie odbija się m.in. na wydajności komputera. Co ciekawe, według twórców jest to zamierzone działanie i anti-cheat musi działać w tle po to, by uniemożliwić oszustom odpalenie cheata przed grą. Do sprawy na Reddit odniósł się Paul "Riot Arkem" Chamberlain, pracownik studia odpowiedzialny za ów anti-cheat, stwierdzając, że nie obciąża on komputera ani nie pobiera danych bez wiedzy użytkownika, co do pewnego stopnia zdołało uspokoić część graczy. Podkreślił również, że jeśli gra nie przypadła komuś do gustu to po jej odinstalowaniu należy manualnie usunąć z systemu Valorant Vanguard.
Mimo wszystko wydaje się, że autorzy powinni opracować inne rozwiązanie lub skorzystać z dowolnego już istniejącego, ponieważ ich zabezpieczenie - jak pokazują przykłady cheaterów - nie sprawdza się w stu procentach, a dodatkowo wzbudza kontrowersje, ponieważ działa w tle, nawet gdy Valorant pozostaje wyłączony. Niestety cheaterzy to problem dotykający praktycznie wszystkie gry z trybem multiplayer, a ich falę mogliśmy obserwować, chociażby w Playerunknown's Battlegrounds, zaś z ich wysypem mierzy się teraz Call of Duty: Warzone, w którym zbanowano ponad 50 tysięcy oszustów.
Marcin Jeżewski - ITHardware.pl