Reklama

Worlds 2018: Podsumowanie trzeciego dnia fazy grupowej

​Azja znów dominuje. Niespodzianki wyglądają, jakby miały zacząć się kończyć, a większość meczów wygląda podobnie. Lepsza drużyna spokojnym tempem prowadzi rywali w stronę pojedynczego teamfightu, który ma zadecydować o wyniku całego spotkania.

MAD Team - KT Rolster (0:1)

Kolejny dzień, kolejne zwycięstwo KT. Drużyna będąca jednym z największych faworytów do wygrania tegorocznych Worldsów kontynuuje swoją walkę o honor regionu. O Korei na razie najgłośniej mówiło się wtedy, gdy przegrywała na europejskie składy. Wszyscy mają jednak z tyłu głowy fakt, że z pierwszego slota na turniej przyjechała drużyna, która nie przestaje pokazywać dominacji.

Podobnie wyglądał mecz przeciwko MAD. Chociaż KT tym razem stawiło czoła nieco słabszego przeciwnikowi, nie oznaczało to, że mają zacząć go lekceważyć. Smeb na Irelii pokazał, na czym polega największa siła tego bohatera, a w ręce dżunglera ponownie trafiła Taliyah. O całym spotkaniu wystarczy powiedzieć, że MAD udało się zdobyć jedynie dwa zabójstwa, nie zniszczyli żadnej wieży, a całość skończyła się w nieco ponad 26 minut.

Reklama

KT rozpoczyna mecz od pewnych, przemyślanych zagrań, szybko zdobywa znaczącą przewagę i wykorzystuje ją, żeby szybko zamknąć całe spotkanie. Na razie wygląda to na pewną, luźną fazę grupową dla Koreańczyków. Chociaż w BO1 wszystko jest możliwe, na prawdziwe wyzwanie KT będzie pewnie musiało poczekać dopiero do playoffów.

Invictus Gaming - Fnatic (1:0)

Swojego drugiego zwycięstwa szukało również Fnatic, w starciu z Invictus Gaming, najsilniejszym rywalem swojej grupy. Wreszcie doczekaliśmy się pojedynku pomiędzy najlepszymi midlanerami Wschodu i Zachodu. Rookie, którego niektórzy chcą zobaczyć na samym szczycie podium, ze statuetką MVP w dłoni, przeciwko Capsowi, ostatniej nadziei Zachodu. Podobnie jak Fnatic nie doczekało się jednak drugiego zwycięstwa, fani nie dostali również pojedynku na środkowej alei, jakiego się spodziewali.

Po raz kolejny dostrzegliśmy wyraźną różnicę pomiędzy drużyną dobrą a lepszą. Fnatic dotrzymywało kroku swojemu chińskiemu rywalowi, szanując go wystarczająco, jednocześnie próbując przejmować inicjatywę i nie pozwolić zbudować im większej przewagi już na początku. Jednak wtedy, kiedy stawka rosła, Europa zaczęła popełniać błędy. Hylissang zaliczył kilka niefortunnych prób, gdy w tym samym czasie na Xin Zhao popisywał się Ning, a JackeyLove po raz kolejny prezentował siłę Kai’Sy, kończąc całe spotkanie z 11 zabójstwami na koncie.

Team Liquid - Edward Gaming (0:1)

Walkę o honor aktywnie prowadziło też Team Liquid. Mało kto spodziewał się co prawda wyjścia z grupy drużyny Doublelifta, ale nie oznaczało to, że nie mogli pokazać się z dobrej strony. Nie mając więc większych oczekiwań względem TL, można potraktować ich dzisiejsze spotkanie jako dobrą wróżbę na przyszłość. We wczesnym etapie gry udawało im się bardzo zgrabnie grać typowym win condition RNG, szukając przewagi dla swojego ADC.

Chociaż Liquid próbował, gra była wyrównana i nikt nie wyszedł z większą przewagę po wczesnym etapie gry, reszta spotkania należała do EDG. Ostatnio widowiskowe akcje prezentował iBoy, teraz przyszedł czas, żeby Azir Scouta pokazał, na co go stać. Jeden udany ultimate z jego strony otworzył drogę do zwycięstwa dla Koreańczyków, którą EDG niedługo później postanowiło podążyć. Baron zapewnił wzmocnienie, otworzył bazę przeciwników i kolejna wygrana walka zakończyła szansę Team Liquid na pierwsze zwycięstwo.

100 Thieves - G-Rex (1:0)

Drugi slot amerykański, który wzbudzał najwięcej kontrowersji ze względu na ich formę pod koniec sezonu, rozpoczął swój pierwszy w historii organizacji występ na Worldsach tak, jak spodziewała się większość ich antyfanów. Wiele osób coraz intensywniej zastanawiało się więc, czy debiutantom uda się wrócić do gry już w drugim meczu, przeciwko gwieździe fazy Play-In. Po raz kolejny Prolly, trener 100 Thieves, zdecydował się na wystawienie w pierwszy składzie Rikary, zamiast Cody Suna.

Przez długi czas mecz ciągnął się po myśli 100 Thieves. Chociaż walki było mało i nie ginęło wiele bohaterów, drużynie udawało się z większości wymian wychodzić zwycięsko. W końcu wybiła minuta 25, a na środku odbył się pierwszy, porządny teamfight. 100 Thieves udało się nie tylko wygrać, po raz kolejny cudem utrzymując przy życiu Rikarę, ale wreszcie odskoczyć w złocie swojemu rywalowi. Po następnej dobrej walce przyszedł czas na Barona

RNG - Team Vitality (1:0)

Walka zawodnika uznanego za najlepszego gracza na całym świecie z europejskimi gwiazdami, które jeszcze wczoraj były o krok od dwóch zwycięstw z rzędu i pierwszego miejsca w swojej grupie. Po dwóch imponujących spotkaniach, dla Vitality przyszedł czas na spotkanie z potężnym bossem. Tym razem w ręce Uziego trafiła Tristana, a po stronie Zachodu obyło się bez większych niespodzianek. Po raz kolejny zobaczyliśmy Azira, na którego zdecydował się Jizuke.

RNG rozpoczęło grę w swoim standardowym stylu. Gragas Karsy zajrzał na dolną aleję, gwarantując swojemu ADC zabójstwo i pierwszy krok w kierunku przedmiotów mających zagwarantować mu poniesienie całego spotkania. Chociaż niedługo później odpowiedział Kikis, na konto RNG zaraz trafiły kolejne dwa zabójstwa oraz wieża. Vitality jednak nie planowało poddać się bez walki. Odpowiadali na zabójstwa LPL, zabierali wieże i cały czas nie dawali RNG odskoczyć na większą przewagę. W 20 minucie obie drużyny dzieliło zaledwie tysiąc złota.

Chwilę później jednak, próba wyciągnięcia jednego z graczy RNG przez Vitality zakończyła się teamfightem. Kiedy na górną aleję wreszcie dotarł Uzi, ze swoją przewagą 70 CS-ów, wyczyścił pozostałych graczy Zachodu i zapewnił swojej drużynie Barona. RNG otworzyło bazę rywali, zniszczyło inhibitory i w klasycznym stylu rozpoczęła potencjalnie ostatni etap gry. Chociaż ostatecznie BO1 trafiło na konto reprezentantów LPL, na uznanie zasługuje fakt, że Vitality udało się pokazać zęby i nie oddać zwycięstwa za darmo.

Cloud9 - Gen.G (0:1)

Ostatni mecz dzisiejszego dnia był kolejną szansą na odkupienie Korei. Tym razem wszystkie oczy były skupione na Gen.G, byłemu Samsung Galaxy, które na zeszłorocznym turnieju zagwarantowało sobie tytuł Mistrzostw Świata. Teraz myślenie Koreańczyków skupiało się jednak nie na obronie tytułu, a na wygraniu pierwszej gry w fazie grupowej. Zagwarantować to miała im nieco mniej standardowa kompozycja. Aatrox powędrował na mida, a na górną aleję trafiła Poppy.

Podobnie jak w kilku poprzednich grach, spokojny środkowy etap meczu rozstrzygnął się teamfightem na środku mapy. Tym razem zwycięsko ze starcia wyszło Gen.G. Zaraz po kilku pewnych zabójstwach nastąpiło przejęcie Barona, a chwilę później pierwszy inhibitor. W tym przypadku jedna walka rozstrzygnęła wynik nie tylko mid game’u, ale również całego spotkania. Gen.G wygrało swoje pierwsze spotkanie, a Cloud9 przegrało drugi mecz na trzy rozegrane.

ESPORTER
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy