Reklama

Zamordował dwie osoby, bo grał w Call of Duty? Prokuratura szuka powiązań!

​Trwa głośny proces sądowy 18-letniego Kyle Rittenhouse’a, który w sierpniu ubiegłego roku miał się dopuścić morderstwa dwóch osób i ranienia trzeciej z broni palnej. Prokurator doszukuje się korelacji między zainteresowaniem nastolatka grami komputerowymi z kategorii strzelanek, a dokonanym przez niego brutalnym aktem.

Tragiczny finał protestu w ramach akcji Black Lives Matter

Sprawa, o której mowa, odbiła się szerokim echem na całym świecie. Ponad rok temu, w Stanach Zjednoczonych, a konkretnie w mieście Kenosha (stan Wisconsin) odbywały się protesty antyrasistowskie, którym przyświecało nośne hasło "Black Lives Matter".

W tamtym czasie nastolatek miał dopuścić się zabicia dwóch protestujących czarnoskórych osób. Trzecią natomiast ranił, ale tej szczęśliwie - udało się przeżyć. Przed tym feralnym wydarzeniem, Rittenhouse miał udzielić wywiadu konserwatywnemu portalowi The Daily Caller.

Reklama

17-letni wówczas chłopak przyznał, że jego praca polega na pomaganiu ludziom. Dodał również, że jeśli ktoś poczuje się skrzywdzony, to w razie czego - posiada swój własny karabin, który pozwoli mu zaprowadzić porządek.

Zamordował, bo lubił gry wideo?

Obecnie toczy się proces sądowy, którego głównym "bohaterem" jest wspomniany Kyle Rittenhouse. W trakcie tego procesu, poruszono istotne kwestie związane z zainteresowaniami podejrzanego.

Śledztwo wykazało, że 18-latek poświęcał sporo wolnego czasu na gry z gatunku strzelanek. Prokurator Thomas Bigner, który zajmuje się tą sprawą postanowił zgłębić ten temat.

10 listopada w trakcie procesu padło sporo odniesień, wskazujących że podejrzany mógł dopuścić się tak makabrycznego w swojej naturze czynu, ze względu na to, że w przeszłości bardzo dużo czasu poświęcał na granie w wojenną produkcję - Call of Duty.

"Czy to prawda, że kiedy spotykałeś się z Dominickiem Black'iem, graliście w Call of Duty i inne gry-strzelanki?" - zapytał jednoznacznie prokurator, na co Rittenhouse przyznał, że czasami mu się to zdarzało.

Bigner nie zamierzał kończyć tego wątku.

"I to są właśnie gry, w których możesz użyć karabinu AR-15, by zabijać każdą napotkaną osobę?" - padło kolejne, dociekliwe zapytanie.

"To jest tylko gra wideo, w której dwie osoby mogą ze sobą kooperować. Naprawdę nie rozumiem znaczenia tego pytania, szczerze mówiąc" - odpowiedział wyraźnie zmieszany 18-latek.

Prokurator starał się podkreślić wagę problemu: "Czy zabicie wszystkich innych za pomocą broni, to nie jest jedna z tych rzeczy, które ludzie robią w takich właśnie grach?" - padło zapytanie.

Kilkusekundowe milczenie poprzedziło kolejną odpowiedź podejrzanego. "Tak. W grach wideo. To jest po prostu gra, a nie prawdziwe życie" - wyznał finalnie Rittenhouse.

Proces 18-latka wciąż trwa. Nastolatek nie przyznaje się do zarzucanych mu czynów, twierdząc cały czas, że wszystkie jego działania odbyły się w obronie własnej. Według raportów i doniesień, prokuratura doszukująca się powiązań między tym, o co jest oskarżany, a zainteresowaniem grami komputerowymi m.in. wspomnianym Call of Duty ma osłabić pozycję oskarżonego przed sądem.

Wiele osób widzi w grach wideo jedno z głównych źródeł przemocy, które potrafi zamienić się w przeróżne mroczne akty dokonywane w życiu rzeczywistym. Zwolennicy tych teorii podkreślają także wpływ takowych gier na psychikę młodych ludzi.

Nie bez przyczyny, wszelkie produkcje określane jako "strzelanki" czy "wojenne" są wręcz demonizowane przez polityków i celebrytów, którzy w tym temacie lubią zabierać głos.

ESPORTER
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy